Strony

wtorek, 18 czerwca 2024

ALASTOR - Nigdy nie było mnie tu (2024)


 
Wstyd się przyznać, ale wielkim znawcą muzyki Alastor nie jestem. To jeden z najważniejszych zespołów polskiej sceny metalowej, której początki sięgają lat 80. W tamtym czasie nagrali 3 albumy, potem mieli kilka różnych przejść, aż ostateczni powrócili w roku 2005 i działają do tej pory.  Nigdy się jakoś specjalnie nie zagłębiałem w ich twórczość i gdzieś tam pojedyncze kawałki wpadły w ucho. Teraz postanowiłem sprawdzić jak podziała na mnie nowy album zatytułowany "Nigdy nie było mnie tu". Płyta ukazała się 17 czerwca roku 2024 i teraz już wiem, że sporo mnie ominęło jeśli chodzi o poprzednie wydawnictwa. Band gra na wysokim poziomie mieszankę thrash metalu i groove metalu, z nutką takiego punkowego klimatu. Nowy album kipi energią i przebojowością. Idealnie trafili w mój gust.

Mroczny klimat daje o sobie znaki już przy pierwszym kontakcie z okładką. Brzmienie też przybrudzone i nieco przeszywające. Do tego same dźwięki i partie gitarowe Mariusza Matuszewskiego kreują taki klimat. W tej sferze Mariusz potrafi zaimponować techniką, pomysłowością i chwytliwymi solówkami. Jest w tym wszystkim pasja, miłość do metalu i dzięki temu powstają takie piękne motywy.  Gdzieś tam echa Pantera, Machine Head, echa Exodus, Anthrax czy wiele innych znanych kapel, ale Alastor robi swoje i nie próbuję być na siłę jakąś kopią. Chwała im za to. Alastor nie byłby sobą bez charyzmatycznego wokalu Roberta Stankiewicza, który nadaje całości drapieżności i brutalności. Mimo upływu czasu wciąż sporo energii i agresji w jego głosie. Znakomicie to wszystko ze sobą współgra.

Każdy utwór niesie ze sobą coś wyjątkowego. Od razu powalił mnie na kolana rozbudowany, klimatyczny i bardzo melodyjny "nie umiem kochać". Taki thrash metal to ja biorę w ciemno. Ten wachlarz dźwięków i partii gitarowych jest tu bogaty. Troszkę bardziej progresywny jest kawałek o tytule "Flaga". Znów niezła dawka klimatu, intrygujących solówek. Oj dzieje się, a band nie tkwi w jednym miejscu, przy jednym riffie. Kolejny killer na płycie to "Gniew na świat" i ta pomysłowość na refreny, na główne motywy są imponujące. Podobne dźwięki do otwieracza przemyca "Nikt" i w dalszym ciągu band utrzymuje przebojowy charakter. W dodatku band nie boi się brzmieć nowocześnie, bardziej współcześnie. Dalej mamy jeszcze nastrojowy "Mój świat", mroczny i bardziej stonowany "Jeżeli", czy też agresywny i pomysłowy "Nie wiedząc nic". Pięknie całość zamyka 8 minutowy "Jedna Droga", który jest prawdziwym rollercoasterem. Raz szybko, raz powoli i nastrojowo. Oj dużo dobrego się tu dzieje.

73 minuty to kawał czasu i może wdzierać się nuda, zwłaszcza kiedy gra się thrash metal. Tutaj tego zjawiska nie ma i band od początku do końca stara się intrygować i szokować słuchacza. Jestem w szoku, bo to kolejna świetna płyta wydana przez polski band w roku 2024. To pokazuje jak dobrze się ma nasza rodzima scena. Piękny widok! Nowy album Alastor zachwyca, a ja muszę teraz jeszcze raz zrobić sobie wycieczkę do wcześniejszych wydawnictw, by nadrobić straty.

Ocena: 9/10

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trafiłeś idealnie swoją recenzją w moje postrzeganie tego albumu . Niesamowity wokal i teksty na wysokim poziomie. Dodam tylko , iż bardzo równa płyta bez wypełniaczy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brak wypełniaczy to jedna i że na taki długi czas płyta nie nudzi😯

      Usuń