Strony

czwartek, 13 czerwca 2024

ANGEL SWORD -World Fighter (2024)


 Z każdym albumem fiński Angel Sword staje się silniejszy i coraz bardziej mocniejszy. Z brzydkiego kaczątka wyrasta piękny łabędź i czuć różnicę względem poprzednich płyt. Pomijaj miłą dla oka okładkę, z której bije klimat lat 80, a nawet 70, ale sama muzyka, styl zostały ulepszone. Band usiadł tym razem do tworzenia i przemyślał jak to powinno wszystko brzmieć. Dopracował wiele szczegółów i wyszedł udany album, który śmiało można określić ich najlepszym. Tak można określić ich najnowszy krążek zatytułowany "World Fighter". Premiera wydawnictwa odbędzie się 14 czerwca nakładem Dying Victim Productions.

Oldscholowy klimat z okładki daje osobie znać przez cały album i to jest miły dodatek. Można się poczuć jak w latach 80 i tutaj rządzi prostota, przebojowość i naturalność. Znajdziemy tutaj zróżnicowane, bowiem mamy szybsze kompozycje, jak i te bardziej stonowane. Nie brakuje hitów, nie brakuje ciekawych melodii i całościowo nowy krążek prezentuje się bardzo dobrze. Na tle tylu świetnych płyt w ostatnim czasie, to jest to duży plus na konto Angel Sword.

Angel sword to przede wszystkim charyzmatyczny i zadziorny wokal Jerrego Razorsa. Wyróżnia się na tle innych wokalistów i ma to coś, co pozwala go zapamiętać. Spełnia się też on w roli gitarzysty i razem z Mikko Lindholmem stawiają na oklepane zagrywki i łatwo wpadające w ucho melodie. Nie trudzą się i nie bawią się w eksperymenty. Ma być w klimacie lat 80, ma być prosto, przebojowo i do celu. Band dobrze się bawi i tą pozytywną energią potrafi zarazić.

Kto szuka oryginalności i czegoś nowoczesnego, to się zawiedzie. Ileż klimatu lat 80 jest w otwierającym "vigilantes". Niby nic nowego tu nie mamy i brzmi jak wiele innych kapel, ale jest w tym pasja i miłość do heavy metalu. Kawał dobrej roboty. Nutka hard rocka pojawia się w dynamicznym "Weekend Warrior" i to jest przykład, że band potrafi nagrać łatwo wpadający w ucho hit. Prosto i do celu. Stonowany, epicki i mroczny jest "Church of Rock".  Niby jakoś tak spokojnie, ale czuć moc, epickość i nawet coś tam z manowar można wyczuć w tym utworze. Najkrótszy na płycie jest "Powerglove" i tutaj band postawił na szybkość i drapieżność. Zalatuje troszkę iron maiden z pierwszych płyt. Przepiękny jest "Against All Odds' i sam główny motyw gitarowy zasługuje tutaj na pochwałę i wyróżnienie. Band zaczyna pokazywać swój potencjał. Tytułowy "World Fighter" to również spokojniejszy utwór, o nieco hard rockowym zacięciu.

Angel Sword zalicza wzrost formy i pokazuje, że przemyśleli kilka spraw i teraz zaczynają grać kawał porządnego heavy metalu z nutką hard rocka, a wszystko w klimatach lat 80. Proste patenty, chwytliwe melodie i charyzmatyczny wokal. Wszystko pasuje do siebie i kawałki są miłe w odsłuchu, a band zaczyna w końcu błyszczeć. Zobaczymy co zaprezentują na następnej płycie. Póki co posłuchajcie "World Fighter".

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz