Strony

niedziela, 10 czerwca 2012

REINXEED - Welcome To The Theater (2012)


Szwedzki power metalowy zespół REINXEED nie daje za wygraną i mimo swojego wtórnego charakteru gdzie słychać wyraźne inspirację HELLOWEEN czy też RHAPSODY i w tym roku prezentuje nam swój piąty studyjny album zawierający oczywiście muzykę z pogranicza symfonicznego metalu i melodyjnego power metalu. „Welcome To Theater” to album który piętnuje fascynację lidera zespołu Tommiego Reixeeda, który zajmuję się graniem na gitarze, wokalami i sprawami orkiestrowymi. Podważać jego umiejętności nie mam zamiaru bo słychać, zwłaszcza na tym albumie, że mamy do czynienia z muzykiem który zna się na swojej robocie i jego fundamentem są oczywiście umiejętności i warsztat techniczny. Jest precyzja, nacisk na melodyjność i solidność w wygrywaniu riffów, solówek i w tych czynnościach wspiera go drugi gitarzysta Alexander Oriz, z którym tworzy udany duet i to słychać na każdym kroku. Może takich pojedynków na solówki było pełno, może takich melodii, riffów podobnych do tych z tej płyty było pełno, ale słucha się tego z uśmiechem na twarzy. Tommy jako wokalista również się sprawdza i te wpływy frontmanami wcześniej wspomnianych zespołów i może nie jest on oryginalny w tej kwestii, może jest strasznie powszechnym wokalistą , który niczym specjalnym poza dobrym wyszkoleniem i wyciąganiem wysokich rejestrów niczym się nie wyróżnia, ale nie ma to znaczenia, bo pasuje do tego co zespół gra, do tej całej otoczki power metalowej. Szwedzki zespół nie kryję swojego zainteresowania filmami i ostatnio poruszano kwestię Titanica na albumie „1912” a na „Welcome To Theater” porusza się kwestię już typowo filmową, nawiązując choćby do Star Wars czy Jurassic Park. Szata graficzna oczywiście dopasowana do tej całej otoczki filmowej, z równym zaangażowaniem i dopieszczeniem zostało dopracowane brzmienie czy tez w końcu materiał.

Można by rzec że to wszystko już było po kilka set razy, można by rzec, że to wszystko już było, kobiece wokale, symfoniczne stawki zalatujące pod NIGHTWISH, RHAPSODY, te słodkie melodie spod znaku HELLOWEEN, te słodkie refreny, a mimo to w miarę wyrównany materiał, przebojowy charakter sprawia że w dość w łatwy sposób słuchacz wchłania każdą kompozycję. Zaczyna się filmowo a jakże inaczej, „Welcome” jest niczym otwarcie w filmie, muzyka jak z soundtracku filmowego, jest podniośle i z pomysłem. „Life will find a way” to kawałek dobitnie oddający naturę tego albumu, a więc szybko, do przodu z zachowanie konwencji power metalowej spod znaku HELLOWEEN z upiększeniem za sprawą symfonicznego wsparcia spod znaku RHAPSODY czy też nawet NIGHTWISH. Wtórne, oklepane, ale z drugiej strony bardzo miłe w odsłuchu. Tak jak wspomniałem, REINXEED serwuję tutaj przebojami jak asami z rękawa i dowodem tego jest taki rytmiczny „Follow Me” , dynamiczny „Save us”. Filmowe motywy łączą sprytnie całość nawet jeśli pojawiają się słabsze i mniej wyraziste motywy jak choćby w przypadku bardziej stonowanego „Stranger Tides”. Power Metalowy „Somewhere In Time” to dobra kompozycja, dynamiczna, melodyjna i mająca pewien pomysł, tylko uważam że można było nieco skrócić ten utwór. Podobny zarzut kieruję do podniosłego, monumentalnego „Freedom” który jest najbardziej rozbudowaną kompozycją na albumie. Marszowe tempo, bojowy charakter niezbyt mi tutaj pasują, stąd też „No fate” jest bardzo mało wyrazistym utworem. Ale ma też swoje atuty, jak choćby niezwykle melodyjny refren. Moja ulubioną kompozycją jest utrzymana w stylu HELLOWEEN tytułowy „Welcome To Theater” i gdyby więcej takich kompozycji znalazło by się na tym wydawnictwem to zapewne wartość tego albumu by wzrosła o kilka punktów w ostatecznej ocenie.

Jeśli ktoś jest wymagającym słuchaczem i szuka czegoś na poziomie, czegoś co go z rzuci z krzesła, to może sobie darować ten album. Natomiast słuchacze rządni dobrej zabawy, sprawdzonych patentów i melodyjnego grania mogą śmiało zagłębiać się w filmowy świat REINXEED.

Ocena: 6/10

4 komentarze:

  1. To jest właśnie typ płyty przy której wyraz mojej twarzy przybiera bliżej nieokreślone kształty.

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak symphonic power metal:D No cóż płyta jest w miarę ok, ale nie jest to drugie Pathfinder:P

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi się bardzo podoba. Słucham już parę dni i praca gitar robi na mnie coraz większe wrażenie.

    OdpowiedzUsuń