Axxis postanowił w tym
roku sprawić miłą niespodziankę fanom i nie chodzi tylko o fakt,
że nagrali drugą część „Kingdom of The Night” to jeszcze
postanowili nagrać dwie płyty z różnymi utworami. Ostatni
taki wyczyn zrobił Tobias z Avantasią. Pytanie, czy przez skok na
ilość utworów Axxis nie zatracił na jakości?
To jest akurat dobre
pytanie, bo słuchając obu krążków można odnieść
wrażenie, że zespół chciał zaskoczyć ilością materiału,
a nie jakością. Biała edycja jest średnich lotów, a Czarna
edycja też ma ze dwa wypełniacze i mam tutaj na myśli choćby
„Lass Diss Gehn”. Jakby wybrać kawałki z obu płyt na jednej
płycie to byłoby znacznie lepiej. Albumy są nie równe, mają
kilka zbędnych wypełniaczy. Ale nie tylko tutaj leży problem.
Zespół gdzieś zatracił smykałkę do tworzenia takich
pomysłowych albumów jak kiedyś. Oczywiście „Black
edition” wypada znacznie ciekawiej niż „White Edition”, ale to
nic dziwnego, jak właśnie czarna edycja zawiera te mocniejsze
utwory. Już otwieracz znakomicie nas o tym informuje. I właśnie
więcej takich utworów przydałoby się na tej płycie. Więcej
energii, więcej przebojowości i mocnego heavy/power metalowego
grania. Kolejnym mocnym kawałkiem jest „Venom”,
czy bardziej power metalowy „Beyond The Sky”.
Zespół nie kryje w żaden sposób, że powrócił
do swoich korzeni i bardziej hard rockowego grania o czym świadczyć
może „The war” który brzmi jak utwór
wyjęty z debiutu. White Edition jest nie równy i ma sporo
wypełniaczy i ukazuje brak stabilizacji i granie jakby na siłę.
Inne wrażenie robi „Black edition”, bowiem tutaj słychać że
zespół starał się stworzyć równy i energiczny
materiał. Nie brakuje przebojów na miarę klasyków
Axxis i wystarczy posłuchać „Soulfire” czy „Never
Again” by się o tym przekonać. Słychać poprawę w
stosunku do ostatnich płyt Axxis, słychać że zespół
bardziej się przyłożył, że włożył więcej wysiłku w te
kompozycje. Jest energia, jest pomysłowość i klimat pierwszych
płyt, a właśnie o to w tym wszystkim chodziło. Zespół
dobrze się przy tym bawi. „Lie After Lie”
przypomina bardziej album „Utopia”, ale to jest akurat spory
plus. Kto lubi mocniejsze dźwięki i mroczniejszy klimat, powinien
się zachwycić „Bites Inside”.
Może i dobrze, że
rozdzielono ten materiał na dwa albumy? Przez to mamy dopracowany i
przebojowy „Black Edition” i nie równy „White Edition”.
Całościowo można odnieść wrażenie, że zespół poszedł
na ilość. Ale w tym wszystkim są plusy. Zespół wrócił
do swoich korzeni. Jest hard rock, melodyjny metal, a nawet power
metal znany z ostatnich płyt. Fani będą zadowoleni. Ale gdyby tak
wrzucić do Black Edition ze 3 kawałki z drugiej edycji to byłoby
jeszcze lepiej. Ostatecznie mimo wszystko trzeba stwierdzić że
„Black Edition” to najlepszy album od czasów „Paradise
In Flames”. Polecam
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz