Strony

czwartek, 28 kwietnia 2016

NINJA - Into The Fire (2016)

Do tej pory niemiecki band Ninja był kojarzony z niemieckim podziemnym heavy metalem i latami 80. W sumie do 1997 roku kapela całkiem sobie dobrze radziła i udało się nawet zarejestrować 3 albumy. Ich muzyka była prosta i łączyła w sobie elementy hard rocka, a także heavy metalu. Stylistycznie przypominało to mieszankę Ac/Dc, Accept, Krokus, Judas Priest i W.A.S.P. Jeśli chodzi o ten aspekt to mimo upływu czasu nie wiele się zmieniło w Ninja. Mimo długiej przerwy wciąż wiedzą jak grać solidną mieszankę metalu i hard rocka. Najlepsze jest to, że wciąż brzmią jak w latach 80. Nie popsuło tego nowy skład, długoletnia przerwa i granie w obecnych czasach, gdzie pełno kombinowania i eksperymentów. Ninja pozostaje sobą, a ich najnowsze dzieło „Into the Fire” to kawał solidnego grania w stylu lat 80. Proste motywy, zadziorny wokal i pełne werwy solówki, które nadają całości pazura. Ze starego składu został gitarzysta Urlich i wokalista Holger. To dzięki nim wciąż czuć klimat lat 80 i to dzięki nim Ninja nie stracił swojej tożsamości. Nowy gitarzysta i sekcja rytmiczna nadają całości świeżości i energii. Nie ma mowy tutaj o nudzie i przewidywalności. Panowie stawiają na klasyczne rozwiązania i prostotę, a to przedkłada się na jakość wydawnictwa. Od samego płyta atakuje nas atrakcyjnymi melodiami. „frozen Time” to ukłon w stronę Scorpions, Dio czy W.A.S.P. Klasyczny kawałek, który mocno nawiązuje do płyt z lat 80. Niby nic nowego, a jednak słucha się tego z wypiekami na twarzy. Mamy też mocarny i rozpędzony „Thunder”, który ukazuje toporność i agresję jaka drzemie w zespole. Fani Judas Priest czy Accept będą w pełni zadowoleni. Hard rockowy „Vegabond Heart” to ukłon w stronę maniaków Scorpions, czy Ac/Dc. Lekki, przyjemny riff i romantyczny klimat i już przenosimy się do złotych lat 80. Prawdziwy hit, który pokazuje potencjał kapeli. Epicki, marszowy „Masterpiece” to przykład, jak grać mocny i podniosły true metal w stylu Manowar czy Majesty. Ja to kupuje i chce jak najwięcej takich petard. Ballada w postaci „Always Been Hell” to prawdziwa uczta dla fanów łagodnych i czułych dźwięków. Wszystko zgrywa się w perfekcyjną całość. Fani Rainbow czy Axela Rudi Pella będą w pełni usatysfakcjonowani ostatecznym efektem. Mieszanka Krokus i Saxon wybrzmiewa znakomicie w żywiołowym hicie „Blood of my Blood”. Trzeba przyznać, że płyta wypchana jest po brzegi hitami i wystarczy odpalić pozytywnie nakręcony „Last Chance”, czy melodyjny „Supernatural”. Całość zamyka świetny i podniosły „Into The fire”. Nie ma słabych kawałków, a całość jest równa i dynamiczna. Pełno hitów i klimat lat 80. Kolejna zapomniana kapela lat 80 wraca i to w jakim stylu. Oby więcej takich płyt. Wydana w 2014 r samodzielnie, teraz w 2016 wydana pod skrzydłami Pure Steel Records.


Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz