Strony

piątek, 22 kwietnia 2016

VELOCITY - The King Will Die (2016)

Czas przywitać nową gwiazdę niemieckiego heavy/power metalu, a jest nią band o nazwie Velocity. Niby z jednej strony idą szlakiem przetartym przez Gamma Ray, Mob Rules, czy Helloween, ale starają się być sobą i tworzyć coś własnego. Ich muzyka to mieszanka znanego nam power metalu z niemieckiej sceny metalowej, heavy metalu brytyjskiego spod znaku saxon, Judas Priest i Iron Maiden. Całość dopełnia nutka thrash metalowej agresji tworzonej na wzór Paradox czy artillery. Wiele czynników, wiele elementów układanki, ale efekt końcowy jest imponujący. „The King Will Die” to coś więcej niż debiut niemieckiej formacji, która szuka swojego miejsca na scenie metalowej, to płyta która pokazuje prawdziwy potencjał tej grupy. Silesu/Moldt dają czadu w sferze gitarowej i przez cały krążek pokazują na co ich stać. Dynamiczne riffy, złożone pojedynki na solówki i spora ilość ciekawych melodii. Taki rozkład sprawia, że każdy utwór to rasowy przebój i uczta dla fanów gatunku. Niby nic nowego nie dostajemy, a słucha się tego niezwykle przyjemnie. Motorem napędowym w tym przypadku jest również świetny wokalista Dennis Mayer, który radzi sobie z agresywnymi partiami, jak i tymi bardziej technicznymi. Śpiewanie w górnych rejestrach to jego as w rękawie, z którego często korzysta. Sam materiał jest warty sceny niemieckiej i umiejętnościom muzyków. Nie ma słabych utworów i każdy z nich to hit, który potrafi zapaść na długo w pamięci. „Storms of the North” to stonowany i chwytliwy otwieracz, który zabiera nas w rejony true metalu i innych bardziej rycerskich odmian heavy metalu. Więcej dynamiki i power metalu uświadczymy w „The Collector” czy melodyjnym „The Hunter and The Prey”. Sporo się dzieje w tych kawałkach, a to dopiero początek. Na dobre zespół rozkręca się w energicznym „N.W.O” i to jest jeden z tych najlepszych kawałków na płycie. Przede wszystkim wciąga w nim prosta motoryka i chwytliwy refren. Na krążku nie mogło zabraknąć bardziej rozbudowanego kawałka i tutaj „Sorrowing Meadows” sprawdza się idealnie. Zespół wtrąca tutaj różne ciekawe motywy, przez co kawałek potrafi zaskoczyć w niektórych momentach. Velocity radzi sobie z każdym wyzwaniem i każdą przeszkodą. Nawet ballada nie jest dla nich problemem. „No more tears” to przykład, że w dzisiejszych czasach można nagrać romantyczną i dojrzałą balladę. Na sam koniec został nam tytułowy „The King Will Die”, który brzmi jak mieszanka Running Wild i Judas Priest. Mocna rzecz, która jest idealnym podsumowaniem tego dzieła. Niby to wszystko słyszeliśmy, ale Velocity przypomina jak powinno się grać heavy/power metal na wysokim poziomie. Jeśli szukacie niezapomnianych doznać, prawdziwej jazdy bez trzymanki i hitów, które was poruszą, to „The King will Die” Wam tego dostarczy. Miłe zaskoczenie i jeden z ciekawszych debiutów roku 2016.

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz