A co
powiedzielibyście na mieszankę takich kapel jak TOXIC, DREAM
THEATER, QUEENSRYCHE, czy też z bardziej współczesnych kapel
typu SYMPHONY X? Brzmi nieco odstraszająco, ale właśnie taki
styl reprezentuję wraz ze swoją muzyką amerykański band MERCURY
RISING, który nie należy
do tych zespołów znanych szerszej publiczności, a wszystko
zrobiła fakt silniejszej konkurencji w owym czasie, a także brak
odpowiedniej promocji owego zespołu, to też zespół długo
nie zagościł na scenie muzycznej. Od momentu powstania tj 1991 r do
momentu rozpadu tj. 1999 wydali dwa albumy. Ich debiutancki krążek
„ Upon Deaf Ears”
ukazał się w 1994 roku i szufladkuje się go do kategorii
progressive heavy/power metal i to chyba najbardziej odpowiednia
etykieta dla tego albumu.
Wyszlifowane,
dopieszczone, aczkolwiek tajemnicze brzmienie w połączeniu z bardzo
zróżnicowanym, momentami ubogacona różnymi smaczkami
i pokręconymi melodiami. Cała sztuka i atrakcyjność materiału
oparta została o umiejętności muzyków, którzy
gwarantują odpowiedni poziom prezentowanej muzyki. Bo jest ta
gwarancja solidności, precyzji aranżacji, pomysłowości co do
samych kompozycji i ich struktur, a także gwarancja odpowiedniego
zróżnicowania. Mieszanie thrashu, power metalu i
progresywnego metalu słychać w sztandarowym „Upon Deaf
Ears” w rozbudowanym
trwającym ponad 9 minut kolosie „Where Fear Ends”,
jak i zadziornym, urozmaiconym „Light To grow”
gdzie dzieje się sporo i pojawiają się proste, szybkie, melodyjne
motywy, jak i bardziej pokręcone, z połamanymi melodiami, czy tez
marszowym, nieco rycerskim wydźwiękiem podczas refrenu, czy też
„Minute Man” gdzie
pojawiają się motywy spokojne, wręcz balladowe, pojawia się
chwila ekspresji i przemyśleń. Oczywiście także i w tej
kompozycji jest masa przeróżnych motywów i są zarówno
te proste jak i te bardziej wymagające, sama struktura też cechuje
się oryginalnością i zespół w odważny sposób
miesza różne gatunki począwszy od progresywnego heavy
metalu, power metalu kończąc na thrash metalu. Świetnie w takiej
konwencji odnajduje się wokal Clarenca Osborne'a, który
śpiewa czysto, bardzo technicznie, a do tego ma spory wachlarz
umiejętności, gdzie jego znakiem rozpoznawczym są wysokie
rejestry. Oprócz takich długich, rozbudowanych kompozycji
znajdziemy też dynamiczny i dość zadziorny i nieco prostszy w
strukturze „Halfway to Forever”
czy też spokojną, klimatyczną balladę „Prayer”
która pozwala poukładać myśli.
„Upon Deaf Ears”
to dość oryginalnie brzmiący album mało znanej amerykańskiej
formacji, który odważnie pomieszała progresywny metal z
power i thrash metalem. Owa mieszanka brzmi naprawdę intrygującą,
a do tego nie brakuje naprawdę dobrych, nietypowych melodii,
ciekawych motywów, różnych smaczków. Można
popadać w zachwyt nad precyzją i wyszkoleniem technicznym muzyków,
czy też dobrze przyrządzonym brzmieniem, który uwypukla tego
różnego rodzaju ozdobniki, których sporo na tym
albumie. Jest to wydawnictwo dla bardziej wymagających słuchaczy,
którzy szukają czegoś więcej niż tylko przysłowiowy
rozpierdol.
Ocena:
8.5/10
Kocham Dream Theater, kocham Queensryche - zaintrygowałeś mnie tą kapelą. Szkoda, że się im nie udało dłużej utrzymać w światku.
OdpowiedzUsuńNo MERCURY RISING no gra bardzo specyficznie i naprawdę wiele tutaj takich połamanych progresywnych melodii, ale co ciekawe jest sporo ognia i ciekawie gdzieś tam wplątano elementy thrash metalu. Tak jak wspomniałem album dla bardziej wymagających słuchaczy. Jeśli faktycznie kochasz progresywny metal to powinieneś brać w ciemno:D Daj znać jakie wrażenie wywarł na ciebie ów album:D
OdpowiedzUsuńSpecyficznie, ale sympatycznie. Choć perka była wysunięta za bardzo na przód. Z kolei gitary jakby je trochę oczyścić, byłyby bardziej melodyjne. Najbardziej to podchodzi mi wokalista, bardzo dobry zresztą - Queensrychowy w sumie(z okresu "Operation:Mindcrime" i "Empire")a mijescami łudząco podobny do wczesnego LaBriego (jak mi brakuje tamtego głosu). Szkoda, że już nie grają. Słuchając takich rzeczy ze świadomością, że jakiegoś zespołu już nie ma i nie będzie zastanawiam się "co jeszcze siedziało im w głowach".
OdpowiedzUsuńTak wokalista wyborny, ale ogólnie cały zespół mi zaimponował właśnie owymi pomysłami i aranżacjami. Fakt szkoda że nie grają, bo drzemał w nich ogromny potencjał. Ale cóż może kiedyś natrafię na kolejny podobny zespół?:D
OdpowiedzUsuń