Strony

niedziela, 12 sierpnia 2012

BLODEN - WEDD - Eye of Horus (2005)

Chile to dość egzotyczny kraj jeśli chodzi o muzykę metalową, wiem jednak na pewno jedno, a mianowicie to że pochodzący stamtąd zespół o nazwie BLODEN WEDD jest znakomity w swojej kategorii. No bo jak przystało na power metal, jest energicznie, dynamicznie, melodyjnie i nie brakuje dużej liczby łatwo wpadających w ucho przebojów. Są standardowe partie gitarowe, które ocierają się o takie zespoły jak HELLOWEEN, GAMMA RAY, TIMELESS MIRRACLE, czy też INSANIA albo CRYONIC TEMPLE. Znakomitym dokonaniem w dorobku tej kapeli jest bez wątpienia „Eye Of Horus” z 2005 roku. Nim zagłębimy się w samym albumie, warto napisać coś o samym zespole. W celtyckim języku nazwa zespołu oznacza „Gods Of Sunrise” i warto na pewno wiedzieć to że kapela narodziła się w roku 1993 a więc w okresie kiedy rządził thrash i death metal na świecie, a także w samym kraju Chile. Rok później nagrali demo "The Kid Warrior" , zaś w roku 1998 wydali swój debiutancki album "Times go On" , który przyniósł zespołowi sporo pozytywnych opinii, a także swego rodzaju smak sławy. Potem w 2001 r ukazał się jeszcze bardziej dojrzały „Raging Planet”. Jaki jest trzeci album, a mianowicie „Eye Of Horus”? Przede wszystkim dynamiczny, melodyjny, nastawiony na rytmiczne, złożone, elektryzujące popisy gitarowe duetu Elbelman/Axtondo, gdzie nie brakuje nawiązań do stylu Kai Hansena. Pojedynki na solówki są nadzwyczaj atrakcyjne, nie brakuje im kopa, ani też niezwykłego poziomu technicznego. Nie sposób też odciągnąć słuchu od znakomitego wokalu Dana Eibelmana, który jest znakomitym śpiewakiem zarówno pod względem maniery, a także umiejętności. Ma on coś z Michael Kiske, , coś z Bena Sotto i trochę z Timo Kotipelto. Trzeba przyznać, że wyczynia on sporo na tym albumie, a to wyciąga w górnych rejestrach, a to śpiewa w nieco niższych z duża melodyjnością. Jest on gwiazdą tego wydawnictwa, ale pamiętajmy muzycy, ich umiejętności, dobre soczyste brzmienie, piękna, miła dla oka okładka, to nie wszystko, trzeba jeszcze potrafić stworzyć równy, zapadający w pamięci materiał, a z tym aspektem zespół też znakomicie sobie poradził.

Otwarcie albumu "Lone Runner" to był strzał w dziesiątkę. Niezła rytmiczność, dynamiczna sekcja rytmiczna, złożone, melodyjne partie gitarowe i jest to rasowy przebój, oczywiście odzwierciedlającym standardowy power metal. Zespół potrafi się bawić motywami, melodiami co wyraźnie słychać w melodyjnym "Firebird,". Takich szybkich power metalowych petard jest tutaj naprawdę sporo i należy tutaj wymienić "7th Gate" nawiązującym nieco do SCANNER i to już nie tylko pod względem tematyki. Zespół nie ma problemów nagrać balladę typu „Still Believe” czy też długiego kolosa w postaci „Eye Of Horus” z pewnym progresywnym zacięciem. Jednak jak przystało na power metalowy album dominuje szybkie granie z prostymi, chwytliwymi melodiami, zapadającymi refrenami i dużą dawką energii. Takie właśnie są: "Through the Heavens Eyes," , przebojowy „Power Metal Pride” czy też energiczny „Daughter of the Minotaur” .

„Eye Of Horus” to przykład płyty, która nie wybiega od standardów, która brzmi powszechnie, która nawiązuje do wielu kapel, a mimo to potrafi zaskoczyć, mimo wtórnego charakteru sprawia sporo przyjemności i dostarcza sporo emocji. Sprawdzone granie, które sprawiło, że otrzymaliśmy dopracowany album przenoszący nas do świata fantasy, s-f i power metalu. Coś dla fanów GAMMA RAY, HELLOWEEN i wszystkich tych wcześniej wspomnianych kapel, które cenią sobie energiczne granie, gdzie główną rolę odgrywa melodyjność i przebojowość. Ten kto nie zna, niech nadrabia zaległości.

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz