Chile to dość egzotyczny kraj jeśli
chodzi o muzykę metalową, wiem jednak na pewno jedno, a mianowicie
to że pochodzący stamtąd zespół o nazwie BLODEN WEDD
jest znakomity w swojej kategorii. No bo jak przystało na power
metal, jest energicznie, dynamicznie, melodyjnie i nie brakuje dużej
liczby łatwo wpadających w ucho przebojów. Są standardowe
partie gitarowe, które ocierają się o takie zespoły jak
HELLOWEEN, GAMMA RAY, TIMELESS MIRRACLE, czy też INSANIA albo
CRYONIC TEMPLE. Znakomitym dokonaniem w dorobku tej kapeli jest bez
wątpienia „Eye Of Horus” z 2005 roku. Nim zagłębimy
się w samym albumie, warto napisać coś o samym zespole. W
celtyckim języku nazwa zespołu oznacza „Gods Of Sunrise” i
warto na pewno wiedzieć to że kapela narodziła się w roku 1993 a
więc w okresie kiedy rządził thrash i death metal na świecie, a
także w samym kraju Chile. Rok później nagrali demo "The
Kid Warrior" , zaś w roku 1998 wydali swój debiutancki
album "Times go On" , który przyniósł
zespołowi sporo pozytywnych opinii, a także swego rodzaju smak
sławy. Potem w 2001 r ukazał się jeszcze bardziej dojrzały
„Raging Planet”. Jaki jest trzeci album, a mianowicie „Eye Of
Horus”? Przede wszystkim dynamiczny, melodyjny, nastawiony na
rytmiczne, złożone, elektryzujące popisy gitarowe duetu
Elbelman/Axtondo, gdzie nie brakuje nawiązań do stylu Kai Hansena.
Pojedynki na solówki są nadzwyczaj atrakcyjne, nie brakuje im
kopa, ani też niezwykłego poziomu technicznego. Nie sposób
też odciągnąć słuchu od znakomitego wokalu Dana Eibelmana, który
jest znakomitym śpiewakiem zarówno pod względem maniery, a
także umiejętności. Ma on coś z Michael Kiske, ,
coś z Bena Sotto i trochę z Timo Kotipelto. Trzeba
przyznać, że wyczynia on sporo na tym albumie, a to wyciąga w
górnych rejestrach, a to śpiewa w nieco niższych z duża
melodyjnością. Jest on gwiazdą tego wydawnictwa, ale pamiętajmy
muzycy, ich umiejętności, dobre soczyste brzmienie, piękna, miła
dla oka okładka, to nie wszystko, trzeba jeszcze potrafić stworzyć
równy, zapadający w pamięci materiał, a z tym aspektem
zespół też znakomicie sobie poradził.
Otwarcie albumu "Lone Runner"
to był strzał w dziesiątkę. Niezła rytmiczność, dynamiczna
sekcja rytmiczna, złożone, melodyjne partie gitarowe i jest to
rasowy przebój, oczywiście odzwierciedlającym standardowy
power metal. Zespół potrafi się bawić motywami, melodiami
co wyraźnie słychać w melodyjnym "Firebird,". Takich
szybkich power metalowych petard jest tutaj naprawdę sporo i należy
tutaj wymienić "7th Gate"
nawiązującym nieco do SCANNER i to już nie tylko pod względem
tematyki. Zespół nie ma problemów nagrać balladę
typu „Still Believe”
czy też długiego kolosa w postaci „Eye Of Horus”
z pewnym progresywnym zacięciem. Jednak jak przystało na power
metalowy album dominuje szybkie granie z prostymi, chwytliwymi
melodiami, zapadającymi refrenami i dużą dawką energii. Takie
właśnie są: "Through the Heavens Eyes,"
, przebojowy „Power Metal Pride”
czy też energiczny „Daughter of the Minotaur” .
„Eye Of Horus”
to przykład płyty, która nie wybiega od standardów,
która brzmi powszechnie, która nawiązuje do wielu
kapel, a mimo to potrafi zaskoczyć, mimo wtórnego charakteru
sprawia sporo przyjemności i dostarcza sporo emocji. Sprawdzone
granie, które sprawiło, że otrzymaliśmy dopracowany album
przenoszący nas do świata fantasy, s-f i power metalu. Coś dla
fanów GAMMA RAY, HELLOWEEN i wszystkich tych wcześniej
wspomnianych kapel, które cenią sobie energiczne granie,
gdzie główną rolę odgrywa melodyjność i przebojowość.
Ten kto nie zna, niech nadrabia zaległości.
Ocena: 8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz