Strony

środa, 29 sierpnia 2012

GOTHIC KNIGHTS - Reflection From The Other Side (2012)

Heavy/ Power metal będący mieszanką takich kapel jak ICED EARTH, RIOT, czy też ocierający się o bardziej klasyczny metal OMEN brzmi dość interesującą i też tak początkowo myślałem o amerykańskim GOTHIC KNIGHTS, który przecież nie należy do grona tych zespołów, które można określić mianem żółtodziobów. Zespół istnieje od roku 1990 i od momentu kiedy został założony przez gitarzystę John Tzantis zespół nagrał kilka dem z czego pierwsze „To Hell and Back” z 1994 i 4 pełne albumy, z czego ostatni krążek zespół wydał niedawno bo w tym roku, jednakże “Reflections from the Other Side” to nie jest dzieło, które rzuca na kolana, album który zapada głęboko w pamięci, czy też album na temat którego można prowadzić długie dyskusje. Jest to jeden z tych albumów, który potrafi zauroczyć soczystym brzmieniem, czy też choćby Rickiem Sanchezem, który stara się pod względem wokalnym łączyć manierę Tima Owensa i innych wokalistów z ICED EARTH i to jest wg mnie plus. Technicznie nie zawodzi i ma w sobie ogień. Niestety na tym bym zakończył wymienianie plusów, bo ani umiejętności pozostałych muzyków, ani tym bardziej rozlazły i chaotyczny materiał nie przekonują do albumu, a jedynie utwierdzają w przekonaniu, że jest to słaby i męczący album, który zawiera tylko parę dobrych fragmentów.

Dużym minusem obok przeciętnych, wręcz słabych umiejętności muzyków jest długi i rozlazły materiał, który trwa ponad 1h, przy czym większość utworów trwa ponad 6min. Pomysły związane z kompozycjami, są chybione, mało atrakcyjne, pomimo tego że pojawiają się właśnie inspiracje nawiązujące do IRON MAIDEN co słychać „Devils Playground” i dużej dawki ICED EARTH o czym świadczy niemal cała reszta kompozycji. Począwszy od ostrego „Death from Above” który pokazuje pewne zapożyczenia z ICED EARTH czy tez JUDAS PRIEST. Wokal jak najbardziej dopasowany, melodie nieco rozegrane na siłę, ale utwór sam w sobie jest przyjazny dla ucha. ICED EARTH słychać ponadto w klimatycznym i dynamicznym „Welcome To My Horror” który mimo swojego klimatu, brzmi nijako i nie porywa tak jak powinien. Oprócz tego mamy nieco bardziej stonowane kompozycje jak „1689, Trial of the Witch” czy też „Shadows Of time” gdzie pojawiają się progresywne elementy, które raczej psują ostateczny obraz tych kompozycji. Do udanych kompozycji, które miło się słucha, które charakteryzują się szybkością i power metalową konwencję, w lepszym wykonaniu to bez wątpienia należy wymienić tutaj melodyjny „Lord of the Underworld” czy też „Writing On The Wall” i to jest kierunek w jakim zespół powinien pójść na następnym albumie.

Po raz kolejny przekonałem się dzięki temu albumowi, że wzorowanie się na kapelach, że dopracowane brzmienie to jedno, zaś umiejętności muzyków i materiał to drugie. Niestety słuchając tego albumu miałem problem z wysłuchaniem do końca, z uważnym słuchaniem i wchłanianiu poszczególnych melodii. Album brzmi jakby był robiony na siłę, bez wizji, bez pomysłu, bez zaangażowania. Płyta raczej dla desperatów, czy też zagorzałych fanów ICED EARTH, reszta może sobie darować.

Ocena: 3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz