Strony

piątek, 17 sierpnia 2012

HAZZARD - Hazzard (1983)

Dla nie których jednostek Herman Frank to gitarzysta ACCEPT i ich znajomość kończy się na tym etapie, albo na znajomości solowych albumów sygnowanych logiem HERMAN FRANK. Rzadko kiedy się zdarzy że ktoś zna jego dokonania w ramach zespołu VICTORY, czy też właśnie HAZZARD. Ten ostatni zespół jest o tyle ciekawostką, bo nagrał tylko jeden album i to po odejściu gitarzysty z legendarnego ACCEPT. W roku 1983 Herman Frank stworzył nowy zespół, a mianowicie HAZZARD i w tym roku wydał swój debiutancki album „Hazzard” będący swego rodzaju kontynuacją stylu ACCEPT ,z tym że tutaj postawiono w większym stopniu na hard'n heavy aniżeli metal, ale i tego drugiego składnika zespół tutaj nie żałuje. Co niektórych może ucieszyć to fakt, że wokalista Malcom Mculty jest bez wątpienia lepszym śpiewakiem od Udo pod względem technicznym i świetnie pasuje on do grania w stylu hard'n heavy czy też metalowym. Śpiewa czysto, wkłada w to dużo emocji, nikogo nie udaje i co ważne sprawia, że kompozycje zyskuje na przebojowości i śmiało można by się pokusić i puszczenie któregoś z tych hitów na antenie radia. Różnica jaka też nasuwa się w porównaniu do ACCEPT, że HAZZARD stara się zrezygnować z metalowej toporności charakterystycznej dla Niemiec, a bardziej stara się uderzać w amerykański hard rock. Podobieństwa? Oczywiście słyszalne parce gitar, na czele z Hermanem Frankiem, który są wręcz bliźniacze. Riffy, rytmiczność, to jest coś co przyciągnie bez wątpienia fanów ACCEPT. Debiutancki album to dzieło niemalże idealne. Mamy dopracowane brzmienie, które jest w miarę łagodne i czyste, co ma zwiększyć przystępność oraz lekkość materiału i swoje zadanie spełnia. W przypadku materiału zaskoczenia nie ma i mamy do czynienia z energicznym, dynamicznym, melodyjnym i zapadającym w głowie materiałem, który zajmuje niecałe 35 min co też można uznać za plus, gdyż nie ma ciągnięcia albumu na siłę.

Otwarcie albumu za sprawą „Moonlight” a więc kawałkiem nawiązującym do twórczości ACCEPT okazało się strzałem w dziesiątkę. Sprawdzony, wręcz znajomy riff przypominający album Balls To The Wall” to skojarzenia jak najbardziej na plus. Może jest nieco mniej w tym metalu, a więcej hard'n heavy co słychać przez rytmikę, lekkość, czysty i techniczny wokal Malcolma, ale poziom muzyczny nie odbiega od tego co grało w owym czasie ACCEPT. Płyta jest wypchana dużą liczbą przebojów, a taki „Nothing At All” z lekkim, radosnym riffem, melodyjnym motywem i zapadającym w głowie refrenie przypomina dokonania DOKKEN aniżeli ACCEPT, ale jest to bardzo udane urozmaicenie i co ciekawe takie kompozycje jak ta łatwo zapadają w pamięci. Za najdłuższą kompozycje na albumie robi „Come On” i jest to kolejny hard rockowy kawałek nastawiony na podbijanie świata poprzez stacje radiowe. Stonowane tempo, prosty hard rockowy motyw i dużo emocji tak skrócie można opisać ten utwór. Najbardziej stonowanym utworem jest psychodeliczny „Killer” z lekkim bluesowym feelingiem i jest to ciekawa kompozycja. Coś innego od typowego łojenia pod ACCEPT, ale równie dobrego. Tak na albumie poza hard rockiem jaki słychać w „We are The band” który tutaj dominuje mamy też kilka wyraźnych metalowych kompozycji, nawiązujących oczywiście do ACCEPT i to z wielkim sukcesem. Do grona tych utworów zaliczyć należy: rytmiczny „Just a dream”, rozpędzony „Satisfed” , czy też melodyjny „Tonight”.

Brak wypełniaczy, brak jakiś większych wpadek, czy też grania na siłę pod ACCEPT. Jasne jest sporo podobieństw, aczkolwiek tutaj HAZZARD przedstawia nieco lżejszą muzykę z pogranicza hard'n heavy i metalu jest mniej aniżeli hard rocka, ale to sprawia że nie ma toporności i jest duża przystępność materiału. Pozycja obowiązkowa dla fanów ACCEPT, niemieckiego grania, a także fanów lekkiego, przebojowego grania, które zapada w pamięci. Po wydaniu tego albumu HERMAN FRANK rozwiązał kapelę i dołączył do zespołu VICTORY.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz