Strony

środa, 19 września 2012

LIAR - Nothing But The Truth (1989)

Niemiecki thrash metal kojarzy się przede wszystkim z KREATOR, DESTRUCTION oraz SODOM, z kapelami, który postawiły na agresywny, wręcz dziki, nieokiełznany oddający ten charakterystyczny niemiecki styl poprzez zawarcie topornego charakteru, nieco kwadratowych melodii. Jednak nie wszystkie kapele thrash metalowe wywodzące się z tego kraju identyfikowały się z tym stylem, zdarzały się oczywiście wyjątki jak taki LIAR. Jedna z tych kapeli, która nie jest wymieniana jednym tchem z ową wielką trójką, jedna z tych kapel która była jednym z pierwszych zespołów w wytwórni CENTURY MEDIA i jedna z z tych kapel, która miała swój własny, unikatowy styl. Na czym polega ten styl? Niemiecki LIAR potrafił stworzyć ciekawą hybrydę 3 gatunków : power metalu, thrash metalu i melodyjnego metalu, gdzie znaczącą rolę odgrywały klawisze. Takim stylem nie mogło się pochwalić zbyt wiele kapel i właściwie nie jest takie proste to porównać do jakieś kapeli. Jasne są pewne zaloty pod VIO – LENCE czy MIDAS TOUCH i to progresywne zacięcie się pojawia w muzyce LIAR. Historia zespołu sięga lat 80, gdzie została założona w 1988 r, a jej działalność przypadła na lata 90, gdzie po wydaniu dwóch albumów się rozpadli i świat o nich zapomniał. W roku 1989 zespół wydał debiutancki „Nothing But The truth” który oczywiście pod względem muzycznym zawierał elementy power metalu, melodyjnego metalu jak i thrash metalu, a wszystko właściwie skupia się na tym albumie wokół melodii, który odgrywają tutaj znaczącą rolę. Można rzec, że o wiele większą, niż choćby agresja czy zadziorność. Ten album to dzieło, które potrafi otoczyć słuchacza ciekawymi, pomysłowymi riffami wygrywanymi przez duet Munzel/Dripzy, którzy grają z pasją, gdzie słychać niezwykłą energię, wyszkolenie techniczne, a także zrozumienie. Jest szaleństwo i ambitne granie, gdzie gitarzyści nie decydują się na proste młucenie, lecz na nieco świeższe granie gdzie łączone jest dynamika, melodyjność charakterystyczna dla power metalu, agresja, klimat wyjęty z thrash metalu oraz lekkość, urozmaicenie, przebojowość spod znaku melodyjnego metalu. Gitary to nie jedyny element, który przesądza o wyjątkowości kapeli, bo trzeba tutaj wspomnieć w kilku słowach o wokaliście 'The Duke' który pod względem techniki, maniery, pod względem zadziorności i klimatu przypomina mi Jona Olive z SAVATAGE i to już powinno być jednym z mocniejszych argumentów dla którego warto sięgnąć po ten album. No i jest jeszcze klawiszowiec „Bone”, który jest odpowiedzialny za tajemniczy klimat, za progresywne zacięcie no i za melodyjny charakter kompozycji i całego materiału, zaś sekcja rytmiczna decyduje tutaj o dynamice i zróżnicowaniu.

Co kryje się za tą miła dla oka okładką? Dynamiczny materiał, który składa się z 8 kompozycji trwających łącznie 40 minut. Jest to materiał, który wciąga, intryguje, zaskakuje i nie ma tutaj mowy o prostolinijności, prostocie i wtórności. Mamy tutaj dwa dłuższe kawałki, które ukazują bardziej rozbudowaną formę, nieco bardziej wyszukane melodie, progresywny charakter i przeplatanie w ciągu 6 minut różne intrygujące motywy, które zachwycają pomysłowością i techniką wykonania. „D.C.W” z klimatycznym intrem przypominającego te do „Port Royal” RUNNING WILD, czy tez stonowany, mroczny „See You Again” przypominający dokonania SAVATAGE z dobrze wpasowanymi syntezatorami, mrocznym klimatem, psychodeliczny wydźwiękiem spełniają rolę takowych długich i rozbudowanych utworów. Zespół dobrze radzi sobie w konwencji progresywnej, gdzie trzeba nieco urozmaicić kawałek, postawić na bardziej stonowane tempo i „Dance On Fire” jest tego bardzo dobrym przykładem. Nie ma tez problemów z stworzeniem lekkiego i przebojowego utworu i takim jest „Batman” który związany jest z jednym z najpopularniejszych superbohaterów. Nieco słabiej się prezentuje hard rockowy "Lonely Boy", będący coverem SEX PISTOLS. Nie brakuje też dynamicznych utworów, gdzie jest nieco szybsza sekcja rytmiczna, mocniejszy, ostrzejszy riff i bardziej przebojowy charakter i taki "War (No Solution)" czy też melodyjny „Run For Me”, który jest moim ulubiony utworem, stanowi kolejny mocny punkt na tym albumie.

Specyficzne podejście do tematu thrash metal, ciekawy styl, świeżość, ciekawe pomysły i przede wszystkim bardzo dobre aranżacje wykonane przez dobrze wyszkolonych technicznie muzyków to jedne z mocniejszych atutów debiutanckiego albumu LIAR. Masz dość typowego thrash metalu, gdzie jest agresja i dynamika z której nic nie wynika? To może być właśnie coś dla Ciebie.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz