Strony

czwartek, 13 września 2012

WOLFSHADE - Wolfshade (2012)

Kapele które mają w nazwie „Wolf” czyli wilk zawsze wzbudzają u mnie zainteresowanie, a to WOLF, czy też POWERWOLF, tak więc z czystej ciekawości zapoznałem się z debiutanckim albumem włoskiego WOLFSHADE, który należy do grona tych młodych kapel, które starają się nawiązać do heavy metalu z lat 80, stawiając przy tym na oklepane pomysły, rozwiązania, dając od siebie zdolność do solidnego grania i właściwie nic ponadto. „Wolfshade” który jest debiutanckim albumem należy uznać raczej za rzemieślniczy produkt, który jest dobrze przyrządzony, jednak pozbawiony jakiś intrygujących motywów, melodii, które zapadają na dłużej w głowie i wszystko sprowadza się do tego, że jest to album który nadaje się do słuchania, jednak nie powala pod względem kompozycyjnym. WOLFSHADE to kapela której historia zaczyna się w 2005 kiedy została założona przez Eugenio Apparuti kapela BLOOD & WINE grająca covery. Potem kapela przerodziła się w WOLFSHADE i to miało miejsce na początku roku 2010. Natomiast w 2011 r Fabrizio Fornasari i Ràmoonir Nefed zasilili zespół i rozpoczęto pracę nad własnym materiałem. Zespół gra heavy metal z elementami NWOBHM czy też power metalu i słychać wpływy DEEP PURPLE, IRON MAIDEN, DIO, czy też MALMSTEENA. Na pewno jest to solidne granie, słychać dobre zgranie, jednak jest spore niedociągnięć mimo właśnie umiejętności grania i dobrego brzmienia, która ma na celu przybliżeniu nam lat 80.

Do owych nie dociągnięć zaliczyć należy przede wszystkim sam materiał, który momentami ze względu na rutynę, oklepane motywy czy tez niezbyt atrakcyjne dla ucha melodie staje się nieco nudny. Przyczyny takiego obrotu sprawy należy upatrywać w nieco mało porywającym wokalu Eugenio, który może potrafi śpiewać w wysokich rejestrach, to jednak nie wyróżnia się niczym specjalnym i jest to właściwie taka średnia norma krajowa. Również niedosyt jest po stronie partii gitarowych i duet Pardo/Fortini jest dobry, ale bez fajerwerków. Brakuje dynamiki, brakuje tez ciekawych pojedynków na solówki, brakuje tez jakiś ciekawych melodii, ale mimo tych wad, wciąż jest to słuchalne granie, wciąż jest kilka ciekawych motywów, zwłaszcza w tych rozbudowanych kompozycjach, gdzie gitary brzmią o wiele ciekawej i płynność przechodzenia między różne motywy, schematy sprawia że taki emocjonalny „Nighthawk” z wyraźnymi nawiązaniami do IRON MAIDEN, dynamiczny, energiczny „Minister of Death” z chwytliwymi melodiami nawiązującymi do DEED PURPLE, czy też „Lord of Lightning” o epickim, rycerskim zabarwieniu, z stonowanym tempem w tle stanowią trzon i najmocniejszy moment tego albumu. Choć nie ma jakiś oryginalnych pomysłów, ostrego charakteru, nie ma jakiś super melodyjnych melodii, a umiejętności muzyków nie wykraczają ponad przeciętną, to jednak stać ich na solidne kompozycje, które potrafią umilić czas i świetnie to odzwierciedla przebojowy „Zero Day”, czy też rytmiczny, z pewnym rockowym zacięciem „Screaming Vampires”. Nie zabrakło na albumie typowych petard, które niszczą obiekty dynamiką, rozpędzoną sekcją rytmiczną, która upodobnia się na każdym kroku do żelaznej dziewicy. Do takowych utworów zaliczyć należy znakomity „Shade Of Wolf” , czy tez melodyjny „Next World”, które ukazują jak zespół ceni sobie melodyjność i że czasem im wychodzą całkiem ciekawe motywy tak jak w tych utworach słychać. Nie mogło zabraknąć w tym wszystkim spokojnej i romantycznej ballady w postaci „Nothern Shore” i broni się skromnością i chwytliwością.

WOLFSHADE dopiero rozpoczyna swoja karierę muzyczną, taką można rzec na poważnie. Może nie wystartowali nie wiadomo w jakim wielkim stylu, może nie odniosą wielkiego sukcesu za sprawą tego albumu, ale porażki nie ma i są jakieś widoki na rozwój i podniesienie poziomu muzycznego. „Wolfshade” to album pełen nawiązań do klasyki metalowej, do kapel z lat 80, jednak umiejętności muzyków, nieco nie do końca dobrze zrealizowane pomysły czy też aranżacje sprawiają że jest niedosyt i nie do końca wykorzystano posiadany zasób. Jednak jest światełko w tunelu, że zespół nie powiedział ostatniego słowa. Zobaczymy co przyszłość przyniesie, oby ambitniejszy album w wykonaniu tej kapeli.

Ocena: 6.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz