Kapele które mają w nazwie
„Wolf” czyli wilk zawsze wzbudzają u mnie zainteresowanie, a to
WOLF, czy też POWERWOLF, tak więc z czystej ciekawości zapoznałem
się z debiutanckim albumem włoskiego WOLFSHADE, który
należy do grona tych młodych kapel, które starają się
nawiązać do heavy metalu z lat 80, stawiając przy tym na oklepane
pomysły, rozwiązania, dając od siebie zdolność do solidnego
grania i właściwie nic ponadto. „Wolfshade” który
jest debiutanckim albumem należy uznać raczej za rzemieślniczy
produkt, który jest dobrze przyrządzony, jednak pozbawiony
jakiś intrygujących motywów, melodii, które zapadają
na dłużej w głowie i wszystko sprowadza się do tego, że jest to
album który nadaje się do słuchania, jednak nie powala pod
względem kompozycyjnym. WOLFSHADE to kapela której historia
zaczyna się w 2005 kiedy została założona przez Eugenio Apparuti
kapela BLOOD & WINE grająca covery. Potem kapela przerodziła
się w WOLFSHADE i to miało miejsce na początku roku 2010.
Natomiast w 2011 r Fabrizio Fornasari i Ràmoonir Nefed
zasilili zespół i rozpoczęto pracę nad własnym materiałem.
Zespół gra heavy metal z elementami NWOBHM czy też power
metalu i słychać wpływy DEEP PURPLE, IRON MAIDEN, DIO, czy też
MALMSTEENA. Na pewno jest to solidne granie, słychać dobre zgranie,
jednak jest spore niedociągnięć mimo właśnie umiejętności
grania i dobrego brzmienia, która ma na celu przybliżeniu nam
lat 80.
Do owych nie dociągnięć zaliczyć
należy przede wszystkim sam materiał, który momentami ze
względu na rutynę, oklepane motywy czy tez niezbyt atrakcyjne dla
ucha melodie staje się nieco nudny. Przyczyny takiego obrotu sprawy
należy upatrywać w nieco mało porywającym wokalu Eugenio, który
może potrafi śpiewać w wysokich rejestrach, to jednak nie wyróżnia
się niczym specjalnym i jest to właściwie taka średnia norma
krajowa. Również niedosyt jest po stronie partii gitarowych i
duet Pardo/Fortini jest dobry, ale bez fajerwerków. Brakuje
dynamiki, brakuje tez ciekawych pojedynków na solówki,
brakuje tez jakiś ciekawych melodii, ale mimo tych wad, wciąż jest
to słuchalne granie, wciąż jest kilka ciekawych motywów,
zwłaszcza w tych rozbudowanych kompozycjach, gdzie gitary brzmią o
wiele ciekawej i płynność przechodzenia między różne
motywy, schematy sprawia że taki emocjonalny „Nighthawk”
z wyraźnymi nawiązaniami do IRON MAIDEN, dynamiczny, energiczny
„Minister of Death”
z chwytliwymi melodiami nawiązującymi do DEED PURPLE, czy też
„Lord of Lightning”
o epickim, rycerskim zabarwieniu, z stonowanym tempem w tle stanowią
trzon i najmocniejszy moment tego albumu. Choć nie ma jakiś
oryginalnych pomysłów, ostrego charakteru, nie ma jakiś
super melodyjnych melodii, a umiejętności muzyków nie
wykraczają ponad przeciętną, to jednak stać ich na solidne
kompozycje, które potrafią umilić czas i świetnie to
odzwierciedla przebojowy „Zero Day”, czy
też rytmiczny, z pewnym rockowym zacięciem „Screaming
Vampires”. Nie zabrakło na
albumie typowych petard, które niszczą obiekty dynamiką,
rozpędzoną sekcją rytmiczną, która upodobnia się na
każdym kroku do żelaznej dziewicy. Do takowych utworów
zaliczyć należy znakomity „Shade Of Wolf”
, czy tez melodyjny „Next World”, które
ukazują jak zespół ceni sobie melodyjność i że czasem im
wychodzą całkiem ciekawe motywy tak jak w tych utworach słychać.
Nie mogło zabraknąć w tym wszystkim spokojnej i romantycznej
ballady w postaci „Nothern Shore”
i broni się skromnością i chwytliwością.
WOLFSHADE
dopiero rozpoczyna swoja karierę muzyczną, taką można rzec na
poważnie. Może nie wystartowali nie wiadomo w jakim wielkim stylu,
może nie odniosą wielkiego sukcesu za sprawą tego albumu, ale
porażki nie ma i są jakieś widoki na rozwój i podniesienie
poziomu muzycznego. „Wolfshade” to album pełen nawiązań do
klasyki metalowej, do kapel z lat 80, jednak umiejętności muzyków,
nieco nie do końca dobrze zrealizowane pomysły czy też aranżacje
sprawiają że jest niedosyt i nie do końca wykorzystano posiadany
zasób. Jednak jest światełko w tunelu, że zespół
nie powiedział ostatniego słowa. Zobaczymy co przyszłość
przyniesie, oby ambitniejszy album w wykonaniu tej kapeli.
Ocena:
6.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz