Młody, energiczny,
potrafiący świetnie łączyć heavy metal z hard rockiem, stawiając
na prosty i łatwy przekaz, który gwarantowany był przez
zapadające motywy i chwytliwe melodie, które gdzieś zawsze
tam chodziły za słuchaczem. Tak można by określić styl fińskiego
STURM UND DRANG z dwóch pierwszych płyt, które
przyniosły im sporą sławę i tak z kapeli grającej covery fiński
band przerodził się w młody i dość znany zespół.
Ostatni album został wydany w 2008 roku i choć kapela została
założona w 2004 roku, to ilość płyt nie jest powalająca, bo
dopiero teraz po 4 latach ciszy kapela powróciła z nowym
albumem - „Graduation day”. Album właściwie pojawił się
tak nieco znikąd jak dla mnie. Dlaczego? Ponieważ kwestii promocji,
zapowiedzi, nie działo się zbyt wiele, tak więc choć kapela znana
to jednak promowanie i cały marketing został położony moim
zdaniem. Trzeci album powinien być umocnieniem pozycji zespołu i
umocnienie stylu w jakim do tej pory się prezentowali, niestety tak
nie jest. Nowy album jawi się jako dzieło bardziej komercyjne,
gdzie pojawiają się wtrącenia rockowo popowe i niestety jest pełno
takich kompozycji, które są tandetne i nadające się do
puszczania w radiowej audycji „poplista”. Niestety ale nowy album
wypełniają właśnie komercyjne kompozycje które niezbyt
wiele mają do czynienia z metalem i to wyraźnie słychać przy
takich kompozycjach jak „I Hurt Myself” , spokojnym
„Molly The Murderer ” , czy też „Light Years Apart”.
Te kompozycje dowodzą jak zespół oddalił się stylistycznie
od tego co było grane na poprzednich albumach. Jest rock z
elementami metalu, lecz to nie jest już to samo. Więcej
komercyjności, więcej popu się wkrada, wokalista Andre Linman tez
brzmi mniej profesjonalnie, bardziej komercyjnie, bez zadziorności,
a partie gitarowe duetu Andre Linmana / Jani Kuoppamaa nie są
ciekawe, właściwie jest ich jakoś mało, brakuje energii, brakuje
metalowego charakteru, brakuje szaleństwa, ostrego wydźwięku, czy
to wynika z niezgrania, z tego że Jani jest nowym nabytkiem zespołu?
Być może. Co ciekawe naprawdę gitar jakoś mało na tym albumie,
ale jak są to też nie powalają. „Your Love Is For Sale”
który otwiera cały album brzmi nawet na miarę poprzednich
płyt, lecz jest w moim odczuciu zbyt lekki, zbyt rockowy, ale jest
to kompozycja dynamiczna, przebojowa a to już coś. Przesiąknięty
AOR „Dark Little Angel Of Mine” też jest dobrym
kawałkiem, który ma ciekawy motyw, prosty refren i
odpowiednią dynamikę i dlaczego nie ma więcej takich utworów?
„Lucky” jest z kolei zbyt słodki i to winna klawiszy i
pop rockowej stylizacji i problem elektroniki i komercji dotyka
również taki utwór jak „Goddamn Liar” i
zespół próbuje poszerzyć grona słuchaczy o małolatów
czytających czasopismo BRAVO. Najmocniejszymi utworami na płycie
jest ciężki, rytmiczny „Fatherland” oraz melodyjny
„Hammer To Fall”, które stanowią mocny punkt owej
płyty.
„Graduation Day” to
album przesiąknięty komercyjnością, to album nagrany w nieco
zmienionym składzie, z nowym basistą i gitarzystą, to album
nawiązujący do poprzednich albumów, do poprzedniego stylu,
lecz obrano nieco inną formę, bardziej komercyjna i to był błąd,
bo zespół zatracił nieco swojego charakteru, zatracił na
energii, szaleństwie, a przecież z tego słynęli podobnie jak z
mocnych, przebojowych kompozycji. Kto wie może nieco zmieniony styl
przyciągnie nowych słuchaczy? Być może, na pewno starzy fani mogą
nieco pokręcić nosem. Płyta którą, można sobie darować.
Ocena: 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz