niedziela, 30 września 2012

THERION - Les Fleurs Du Mal (2012)

Przygoda szwedzkiej grupy THERION, która została założona w 1987 roku, kapeli która przechodziła różne formy, nie poprzestawała na jednym stylu i dała się poznać jako kapela death metalowa, awangardowa, no i przede wszystkim jako kapela grająca symfoniczny metal dając podwaliny pod ten gatunek, łącząc efektywnie heavy metal z muzyką poważą dobiega końca. Lider kapeli Christopher Johanson ogłosił że obecna trasa która ma się odbyć będzie ostatnią trasą koncertową, a nowy album „Les Fleurs Du Mal” też ma być ostatnim regularnym wydawnictwem kapeli. Skąd taka decyzja? Członkowie THERION mają w planach realizację innych własnych projektów, ponadto kapela chce rozpocząć pracę nad rock operą co tez pochłonie kilka lat. THERION to specyficzna i wyjątkowa kapela, która mimo faktu grania symfonicznego metalu nie trzyma się kurczowo jednego stylu i to jest czynnik, która sprawia że nigdy nie wiadomo co THERION zgotuje, bo co album to jest coś innego. „Sitra Ahra” był albumem bardzo symfonicznym i do dzisiaj uważam że jest to obok takiego „Sirus B” czy „Lemuria” najbardziej metalowy album w ich historii, pełen ciekawych zagrywek, z pewnymi rockowymi wtrąceniami. Nowy album jest inny jak to już było w przypadku poprzednich wydawnictw i tutaj nie ma wyjątku. „Les Fleurs Du Mal” w dużej mierze przypomina koncept album i mamy 16 kompozycji połączonych ze sobą, stanowiących zgraną całość.Są to kompozycje stanowiące przeróbki różnych muzyków związanych z muzyką klasyczną, operową. Nie ma dynamiki ani takiego piękna jak na poprzedniku, nie ma też takiej przebojowości. Ale bogactwo wykonania, klimat, urozmaicenie i aranżacje są tak samo intrygujące, jednak jako płyta do słuchania nie do końca zachwyca, bo album należy do tych nieco ciężko strawnych i właściwie nie wszystkie kompozycje zapadają w pamięci.

Do najlepszych utworów na płycie zaliczyć należy: dwie wersje „Poupée de cire, poupée de son” przypominające poprzedni album, gdzie jest mocny riff, wymieszane symfonicznego metalu z rockiem progresywnym oraz heavy metalem. Ponadto klimatyczny „Mon amour, mon ami” spełniający kryteria spokojnej romantycznej ballady, pięknie wypada też podniosły „La Maritza” , a moim ulubionym utworem z tej całej zawartości jest najostrzejszy i zarazem najbardziej metalowy kawałek na płycie czyli „Je n'ai besoin que de tendresse” i na tym można by zakończyć chwalenie albumu. Reszta bardziej stonowana, bardziej emocjonalna, spokojna i romantyczna, zależy już od nastroju słuchacza. Mnie nie do końca to przekonało. Choć mamy tutaj same covery to jednak w dużej mierze wykonanie nie do końca do mnie przemawia, za brakło energii, melodyjności, jakiś zapadających motywów i zgodzę się z tym co powiedział lider w jednym z wywiadów, a mianowicie to że „Sitra Ahra” to najlepsze dzieło THERION i tak też zostanie. Album bardziej skierowany do fanatyków zespołu i tych słuchaczy którzy cenią sobie piękną i klimatyczną muzykę. Ja niestety mówię temu albumowi stanowcze „nie”!

Ocena: 4.5/10

11 komentarzy:

  1. A ty potrafisz pisać po polsku? Tego co tu spłodziłeś/wkleiłeś na zasadzie kopiuj-wklej nie da się czytać. Ogarnij się chłopie, nie udawaj, że potrafisz pisać recenzje. Jak już coś kopiujesz to do kurwy nędzy zostaw to jak jest, a nie tworzysz nieczytelne zdania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Złośliwych nie brakuje..Wydaje się niektórym, że są najmądrzejsi, a wcale nie są, jak mnie to wk****a.. Nie przejmuj się kolego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To grzecznie napiszę. Recenzji prawie nie da się niestety czytać, bo składnia zdań jest straszna. Zasada pisania przecinków i kropek jest chyba autorowi obca, bo prawie każde zdanie jest źle złożone :(

    OdpowiedzUsuń
  4. A przede wszystkim autor nie ma pojęcia o Therionie i najnowszym albumie. Napisał: "Są to kompozycje stanowiące przeróbki różnych muzyków związanych z muzyką klasyczną, operową." Bzdura totalna! To są covery francuskich piosenek estradowych z lat głównie 60. Oto oryginalne wykonanie wspomnianego w recenzji "Poupée de cire, poupée de son" http://www.youtube.com/watch?v=s5aeeSmkPwQ

    a tu masz "Mon amour, mon ami"
    http://www.youtube.com/watch?v=bc2Rsd7n7JM

    OdpowiedzUsuń
  5. A tak na marginesie to odnoszę wrażenie, że Therion trochę się popsuł słuchając tego albumu.. Lepsze mieli utwory dawniej..

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dobry i dojrzały album, choć na pewno inny od poprzednich. Chyba to akurat nie powinno być zaskoczeniem , przecież taka jest dewiza christofera johnssona. Dla mnie dzieło!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem chyba słuchaczem, który ceni sobie piękną i klimatyczną muzykę :D Tak poważnie pierwszy kontakt z albumem to było kręcenie nosem, ale jak zawsze w przypadku dzieł Theriona, musi się przegryźć, pomału zacząć świdrować pod czaszką nie dając spokoju całymi dniami - to jest wielkość Chrisa! Dawno już nie kosztowałem tak soczyście i ostro podanego subtelnego i melodyjnego materiału. Chcę się kiedyś starzeć tak jak Therion! PS nie zgadzam się z opinią że Sitra Ahra jest najlepszy, to jest średniak przy np. Secret of the Runes, czy Deggialu - biją go muzycznie i klimatem na głowę.

    OdpowiedzUsuń
  8. na poczatku rowniez ocenilem slabo lfdm teraz uwazam go za swietny album !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Przy pierwszym przesłuchaniu byłem rzeczywiście mocno zaskoczony i chyba nie do końca przekonany (wcześniej nic na temat albumu nie czytałem, więc słuchałem na "tabula rasa"), ale już wtedy poszczególne utwory i motywy zaczęły mi wpadać w ucho. Przy kolejnych przesłuchaniach było już tylko coraz lepiej -muzyka piękna, melodyjna, namiętna, momentami mroczna, momentami ostra. Trzeba jednak zaznaczyć, że zdecydowanie nie jest to muzyka "dla każdego" (o czym świadczy niniejsza recenzja), jednak jeśli ktoś lubi jednocześnie muzykę operową oraz rock/metal, a do tego nie stroni od chansonów, to album powinien się takiej osobie zdecydowanie spodobać. Mnie podoba się bardzo. (Moim osobistym faworytem jest "La Maritza" -utwór niczym z baśni). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Każdy ma swój gust. Dla mnie Fleur jest o niebo lepszy niż Sitra Ahra. Przede wszystkim dość jednorodny stylistycznie i z klimatem. Dobrze się go słucha pod względem brzmienia. Kompozycyjnie trochę gorzej, ale w końcu to covery. Zupełnie inaczej patrzy się na całość po wysłuchaniu oryginałów sprzed 40-50 lat. W sumie kawał dobrej roboty. Dla mnie najlepszy zdecydowanie pierwszy utwór (na płycie w dwóch wersjach). A najwyżej cenię Vovin i Theli plus wybrane utwory z Gothic Kabbalah.

    OdpowiedzUsuń
  11. Słyszałem ze dwa razy Sitra Ahra i jest beznadziejne jak Crowing of Atlantis i jest to też jedyna płyta której nie mam i raczej nie kupię (chyba że ze względu na pełną dyskografię). Co do Les Fleurs Du Mal to kupiłem niedawno od niechcenia i jestem pozytywnie zaskoczony. Nie jest to Deggial, Vovin, czy Secrets of the Runes ale muzyczka przyjemna a jednak w niepowtarzalnym stylu, covery ale nie jak a'arab zaraq lucid deaming heavymetalowych (chyba najbardziej nieudane wydawnictwo theriona jakie posiadam. Oczywiście Gothic Kabbalah czy Theli też chętnie słucham.

    OdpowiedzUsuń