Jak nazwać los związany
z brytyjską kapelą heavy metalową o nazwie TRAPPAZAT, która
powstała w latach osiemdziesiątych, w latach osiemdziesiątych
nagrała swój debiutancki album, który właściwie
nigdy nie ujrzał światła dziennego, nigdy nie został wydany, aż
do dnia dzisiejszego, kiedy to po tylu latach zespół ma
okazję zaprezentować w roku 2012 swój debiutancki album
„From Dusk Till Dawn”, który właściwie jest
albumem z minionej epoki, z lat 80 i to słychać. Rzadko, której
kapeli udaje się osiągnąć takie brzmienie, takie melodie, taki
niemal identyczny feeling jak ten z lat 80. Wyjątki się zdarzają.
Ostatnio był to wygrzebany przeze mnie NATUR, a teraz jest to
TRAPPAZAT. Różnica między tymi kapelami jest właściwie
jedna a jest nią fakt, że TRAPPAZAT to kapela, która
właściwie powstała w okresie lat i owy materiał też właściwie
został stworzony w owym złotym okresie dla metalu. NATUR to sukces
osiągnięty ciężko pracą i fascynacją owymi czasami, tutaj mamy
czyste przeniesienie tego co zostało stworzone w latach 80 do czasów
współczesnych. TRAPPAZAT muzycznie jest podobny do wcześniej
wspomnianego NATUR, bo TRAPPAZAT gra muzykę z gatunku NWOBHM. Jest
to obecnie nieco rzadkie zjawisko, bo co raz trudniej usłyszeć taki
typowy album z tego gatunku i to jeszcze na wysokim poziomie, a NATUR
czy też właśnie TRAPPAZAT dowodzi, że płomień NWOBHM nie zgasł
i wciąż płonie. W dobie rozwoju technologii, w dobie komputerów,
sztuczności, jest to nie lada wyzwanie, przenieść słuchacza do
lat 80, stworzyć coś co brzmi jak album z minionej epoki.
Brytyjczycy dokonali właściwie nie możliwego. Stworzyli
klimatyczne wyjęte z lat 80 brzmienie, które jest soczyste i
wyciska to co najlepsze z każdego dźwięku, melodie są tutaj
naturalne, nie wymuszone, pełne gracji, lekkości, rytmiczności,
jest również dynamika, sekcja rytmiczna która pędzi,
tworzy znakomite tło. Sam zespół i ich umiejętności
stanowi aspekt, który decyduje o fenomenie. Wokalista Paul
Britton brzmi jak wokalista wyjęty z lat 80. Ta lekkość, technika,
ta charyzma, styl śpiewania, ta specyfika, ta moc, melodyjność, w
dobie śpiewaków stawiających na zadziorność, na ostrość,
jest to wyjątkowy wokalista o czym można się przekonać choćby w
nieco spokojniejszym „Can't Stand The Heat” który
jawi się jako jedyna ballada, lecz tutaj poza klimatem, spokojnym
motywem napotykamy szybszy, energiczniejszy motyw i to jest taka
struktura utworu do jakiej przyzwyczaiły nas brytyjskie zespoły z
kręgu NWOBHM, tak więc śmiało można wspomnieć tutaj o IRON
MAIDEN i ANGEL WITCH. Na wokalu słowa uznania i pochwały się nie
kończą. Nie można w żadnym wypadku pominąć rzetelnej pracy
dwóch gitarzystów, czyli Meachama i Deansa, którzy
przypominają duety z lat 80, posłużę się znów przykładek
IRON MAIDEN. Ciężko dzisiaj o duety pokroju Smith/Murray. Brakuje
takich pojedynków na solówki, takiej lekkości, takiej
chemii i zrozumienia między dwoma gitarzystami, do tego gdzie
gubiona jest radość z samego grania, tutaj w TRAPPAZAT to wszystko
jest i słychać to przede wszystkim w długich i rozbudowanych
kompozycjach, których pełno na albumie.
O tak choć materiał
wydaje się być równy, dynamiczny i nawet zróżnicowany,
to właśnie dominują tutaj rozbudowane kompozycje przekraczające
czas 6 minut trwania. Na 8 kompozycji takowych jest aż 5 i mogłoby
się wydawać że są one nudne i ciągnięte na siłę, nic z tych
rzeczy. To właśnie ten rodzaj kompozycji stanowi o atrakcyjności
materiału i umiejętnościach muzyków, to właśnie w tych
kompozycjach jest eksponowana niezwykła energiczna i pomysłowa gra
gitarzystów. „I am D.O.A.” to
jedna z tych kompozycji o rozbudowanej formie. Jest dudniąca sekcja
rytmiczna, jest spora dawka prostych, ale dość pomysłowych
melodii, który może i mają charakter wtórny, lecz
jest to wtórność ocierająca się o geniusz, podana w
niepowtarzalnej formie, wykorzystana w osiągnięciu niemal czystej
perfekcji. Ten utwór to definicja stylu tej kapeli. Rytmiczny,
klimatyczny NWOBHM , wyjęty prosto ze swojego złotego okresu. To
styl zbudowany w oparciu o proste, chwytliwe, ale pełne świeżości
melodie, ale także o energiczne partie gitarowe, pojedynki na
solówki, urozmaicanie i klimatyczny wokal który
wszystko spina. Drugim rozbudowanym utworem jest „Breakout”
który jest bardziej dynamiczny, bardziej rytmiczny, ale tak
samo chwytliwy, tak samo pełny ciekawych rozwiązań, pomysłowych
motywów. Gitary są lekko prowadzone, świetnie wychodzi to
płynne przechodzenie, ta radość z grania, aż przypomina się
muzyka z lat 80. Natomiast „Soldiers”
stawia na ciężar, nieco większy zadzior, zaś „Prisoners”
na dynamikę, szybkie tempo, rozpędzoną sekcję rytmiczną i dużo
pokręconych motywów. Poza rozbudowanymi kompozycjami
znajdziemy również nieco bardziej zwarte, gdzie stawia się
na dynamikę, melodyjnością i prosty przekaz, warto tutaj wspomnieć
o dynamiczny „From Dusk Till Dawn”,
który otwiera album, a także rozpędzonym „Possesed”.
Swoje 3 grosze dorzuca bardziej hard rockowy „First Born”
również z wyraźnymi elementami IRON MAIDEN, czy też ANGEL
WITCH.
Płyta,
która ociera się właściwie o perfekcję i nie jestem w
stanie wskazać na jakikolwiek minus. Nawet wtórność, która
zazwyczaj stanowi takowy zaliczam do plusów. Brzmi to jak na
taki wtórny charakter dość świeżo. Nie brakuje energii,
radości z grania, lekkości i pomysłowości. Soczyste, dobrze
wyważone, klimat, sam materiał, styl, struktura kompozycji, czy też
umiejętności muzyków sprawiają że słuchacz przenosi się
w okres lat 80, kiedy to NWOBHM był na fali. Może za sprawą takich
kapel jak NATUR czy też TRAPPAZAT, znów stanie gatunkiem
nieco bardziej rozpowszechnianym? Brytyjczycy wykorzystali swoją
życiową szansę, mam nadzieję że jej nie zmarnują i pójdą
za ciosem. Jeden z najbardziej metalowych albumów w tym roku,
jeden z najbardziej przesiąkniętych latami 80 album. Gorąco
polecam.
Ocena:
9.5/10
A mi się ten album bardzo nie podobał. Spóźniony i niepotrzebny debiut, o słabym i chyba jednak zbyt wtórnym wykonaniu o marnym brzmieniu, któe jednak mogliby trochę wyczyścić. Dla mnie album był nudny i nie pomoże tu nawet przypadkowa konotacja z filmem Tarantina i Rodriqueza "From dusk till dawn", który powstał w 1992 roku, a więc jakieś pięć lat po tej płycie. Może chodziło o takie jakby uczczenie 20 rocznicy powstania filmu, a jeśli tak, to kompletnie nie wyszło. Można posłuchać, ale chyba jednak bym polemizował czy naprawdę jest to tak dobry album. Dla mnie 4,5/10
OdpowiedzUsuńsą różni słuchacze, różne gusta, każdy słyszy co innego, i chyba właściwie każdy powinien sam ocenić czy jest to bardzo dobry album, czy też jak Lupus zaznaczył marne wydawnictwo. Mnie się podoba, bo przenosi do lat 80 i to w lepszym wykonaniu niż nie które kapele typu WHITE WIZZARD. Ale najlepiej to zrobił NATUR:D Ciekawe czy znajdzie się jeszcze jakaś opinia?:D
UsuńTRAPPAZAT urwał mi jaja!!!
UsuńŻyczyłbym sobie żeby chłopaki z IRON MAIDEN potrafili się spiąć jeszcze raz i nagrać materiał w takim stylu, a tymczasem włączam sobie TRAPPAZAT, zamykam oczy i przenoszę się w czasy kiedy muzyki słuchało się z zapartym tchem...włos się jeży na plecach, na gębie banan a nóżka jakby żyła swoim życiem:)
Na taki album długo czekałem!
Prócz lekko kiczowatej okładki nie ma się do czego przyczepić 10/10
W Can't stand the heat wokal trohe przypomina OZZY'ego:)
OdpowiedzUsuń