piątek, 7 września 2012

TRAPPAZAT - From Dusk Till Dawn (2012)

Jak nazwać los związany z brytyjską kapelą heavy metalową o nazwie TRAPPAZAT, która powstała w latach osiemdziesiątych, w latach osiemdziesiątych nagrała swój debiutancki album, który właściwie nigdy nie ujrzał światła dziennego, nigdy nie został wydany, aż do dnia dzisiejszego, kiedy to po tylu latach zespół ma okazję zaprezentować w roku 2012 swój debiutancki album „From Dusk Till Dawn”, który właściwie jest albumem z minionej epoki, z lat 80 i to słychać. Rzadko, której kapeli udaje się osiągnąć takie brzmienie, takie melodie, taki niemal identyczny feeling jak ten z lat 80. Wyjątki się zdarzają. Ostatnio był to wygrzebany przeze mnie NATUR, a teraz jest to TRAPPAZAT. Różnica między tymi kapelami jest właściwie jedna a jest nią fakt, że TRAPPAZAT to kapela, która właściwie powstała w okresie lat i owy materiał też właściwie został stworzony w owym złotym okresie dla metalu. NATUR to sukces osiągnięty ciężko pracą i fascynacją owymi czasami, tutaj mamy czyste przeniesienie tego co zostało stworzone w latach 80 do czasów współczesnych. TRAPPAZAT muzycznie jest podobny do wcześniej wspomnianego NATUR, bo TRAPPAZAT gra muzykę z gatunku NWOBHM. Jest to obecnie nieco rzadkie zjawisko, bo co raz trudniej usłyszeć taki typowy album z tego gatunku i to jeszcze na wysokim poziomie, a NATUR czy też właśnie TRAPPAZAT dowodzi, że płomień NWOBHM nie zgasł i wciąż płonie. W dobie rozwoju technologii, w dobie komputerów, sztuczności, jest to nie lada wyzwanie, przenieść słuchacza do lat 80, stworzyć coś co brzmi jak album z minionej epoki. Brytyjczycy dokonali właściwie nie możliwego. Stworzyli klimatyczne wyjęte z lat 80 brzmienie, które jest soczyste i wyciska to co najlepsze z każdego dźwięku, melodie są tutaj naturalne, nie wymuszone, pełne gracji, lekkości, rytmiczności, jest również dynamika, sekcja rytmiczna która pędzi, tworzy znakomite tło. Sam zespół i ich umiejętności stanowi aspekt, który decyduje o fenomenie. Wokalista Paul Britton brzmi jak wokalista wyjęty z lat 80. Ta lekkość, technika, ta charyzma, styl śpiewania, ta specyfika, ta moc, melodyjność, w dobie śpiewaków stawiających na zadziorność, na ostrość, jest to wyjątkowy wokalista o czym można się przekonać choćby w nieco spokojniejszym „Can't Stand The Heat” który jawi się jako jedyna ballada, lecz tutaj poza klimatem, spokojnym motywem napotykamy szybszy, energiczniejszy motyw i to jest taka struktura utworu do jakiej przyzwyczaiły nas brytyjskie zespoły z kręgu NWOBHM, tak więc śmiało można wspomnieć tutaj o IRON MAIDEN i ANGEL WITCH. Na wokalu słowa uznania i pochwały się nie kończą. Nie można w żadnym wypadku pominąć rzetelnej pracy dwóch gitarzystów, czyli Meachama i Deansa, którzy przypominają duety z lat 80, posłużę się znów przykładek IRON MAIDEN. Ciężko dzisiaj o duety pokroju Smith/Murray. Brakuje takich pojedynków na solówki, takiej lekkości, takiej chemii i zrozumienia między dwoma gitarzystami, do tego gdzie gubiona jest radość z samego grania, tutaj w TRAPPAZAT to wszystko jest i słychać to przede wszystkim w długich i rozbudowanych kompozycjach, których pełno na albumie.

O tak choć materiał wydaje się być równy, dynamiczny i nawet zróżnicowany, to właśnie dominują tutaj rozbudowane kompozycje przekraczające czas 6 minut trwania. Na 8 kompozycji takowych jest aż 5 i mogłoby się wydawać że są one nudne i ciągnięte na siłę, nic z tych rzeczy. To właśnie ten rodzaj kompozycji stanowi o atrakcyjności materiału i umiejętnościach muzyków, to właśnie w tych kompozycjach jest eksponowana niezwykła energiczna i pomysłowa gra gitarzystów. „I am D.O.A.” to jedna z tych kompozycji o rozbudowanej formie. Jest dudniąca sekcja rytmiczna, jest spora dawka prostych, ale dość pomysłowych melodii, który może i mają charakter wtórny, lecz jest to wtórność ocierająca się o geniusz, podana w niepowtarzalnej formie, wykorzystana w osiągnięciu niemal czystej perfekcji. Ten utwór to definicja stylu tej kapeli. Rytmiczny, klimatyczny NWOBHM , wyjęty prosto ze swojego złotego okresu. To styl zbudowany w oparciu o proste, chwytliwe, ale pełne świeżości melodie, ale także o energiczne partie gitarowe, pojedynki na solówki, urozmaicanie i klimatyczny wokal który wszystko spina. Drugim rozbudowanym utworem jest „Breakout” który jest bardziej dynamiczny, bardziej rytmiczny, ale tak samo chwytliwy, tak samo pełny ciekawych rozwiązań, pomysłowych motywów. Gitary są lekko prowadzone, świetnie wychodzi to płynne przechodzenie, ta radość z grania, aż przypomina się muzyka z lat 80. Natomiast „Soldiers” stawia na ciężar, nieco większy zadzior, zaś „Prisoners” na dynamikę, szybkie tempo, rozpędzoną sekcję rytmiczną i dużo pokręconych motywów. Poza rozbudowanymi kompozycjami znajdziemy również nieco bardziej zwarte, gdzie stawia się na dynamikę, melodyjnością i prosty przekaz, warto tutaj wspomnieć o dynamiczny „From Dusk Till Dawn”, który otwiera album, a także rozpędzonym „Possesed”. Swoje 3 grosze dorzuca bardziej hard rockowy „First Born” również z wyraźnymi elementami IRON MAIDEN, czy też ANGEL WITCH.

Płyta, która ociera się właściwie o perfekcję i nie jestem w stanie wskazać na jakikolwiek minus. Nawet wtórność, która zazwyczaj stanowi takowy zaliczam do plusów. Brzmi to jak na taki wtórny charakter dość świeżo. Nie brakuje energii, radości z grania, lekkości i pomysłowości. Soczyste, dobrze wyważone, klimat, sam materiał, styl, struktura kompozycji, czy też umiejętności muzyków sprawiają że słuchacz przenosi się w okres lat 80, kiedy to NWOBHM był na fali. Może za sprawą takich kapel jak NATUR czy też TRAPPAZAT, znów stanie gatunkiem nieco bardziej rozpowszechnianym? Brytyjczycy wykorzystali swoją życiową szansę, mam nadzieję że jej nie zmarnują i pójdą za ciosem. Jeden z najbardziej metalowych albumów w tym roku, jeden z najbardziej przesiąkniętych latami 80 album. Gorąco polecam.

Ocena: 9.5/10

4 komentarze:

  1. A mi się ten album bardzo nie podobał. Spóźniony i niepotrzebny debiut, o słabym i chyba jednak zbyt wtórnym wykonaniu o marnym brzmieniu, któe jednak mogliby trochę wyczyścić. Dla mnie album był nudny i nie pomoże tu nawet przypadkowa konotacja z filmem Tarantina i Rodriqueza "From dusk till dawn", który powstał w 1992 roku, a więc jakieś pięć lat po tej płycie. Może chodziło o takie jakby uczczenie 20 rocznicy powstania filmu, a jeśli tak, to kompletnie nie wyszło. Można posłuchać, ale chyba jednak bym polemizował czy naprawdę jest to tak dobry album. Dla mnie 4,5/10

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. są różni słuchacze, różne gusta, każdy słyszy co innego, i chyba właściwie każdy powinien sam ocenić czy jest to bardzo dobry album, czy też jak Lupus zaznaczył marne wydawnictwo. Mnie się podoba, bo przenosi do lat 80 i to w lepszym wykonaniu niż nie które kapele typu WHITE WIZZARD. Ale najlepiej to zrobił NATUR:D Ciekawe czy znajdzie się jeszcze jakaś opinia?:D

      Usuń
    2. TRAPPAZAT urwał mi jaja!!!
      Życzyłbym sobie żeby chłopaki z IRON MAIDEN potrafili się spiąć jeszcze raz i nagrać materiał w takim stylu, a tymczasem włączam sobie TRAPPAZAT, zamykam oczy i przenoszę się w czasy kiedy muzyki słuchało się z zapartym tchem...włos się jeży na plecach, na gębie banan a nóżka jakby żyła swoim życiem:)
      Na taki album długo czekałem!
      Prócz lekko kiczowatej okładki nie ma się do czego przyczepić 10/10

      Usuń
  2. W Can't stand the heat wokal trohe przypomina OZZY'ego:)

    OdpowiedzUsuń