Najbrutalniejszy thrash
metal? SLAYER? KREATOR? MORBID SAINT? Czy jest jakaś kapela, która
może się pochwalić albumem, równie ciężkim, agresywnym,
złowieszczym, oddającym to co najlepsze w gatunku thrash metal,
jednocześnie sprawiając, że na nowo definiuje się pojęcie
„agresji” czy też „brutalności”?
Tak jest taka kapela i
się zwie DARK ANGEL. Już sama nazwa zapada w pamięci i
przez dłuższy czas sprawia, że przechodzą dreszcze. Amerykańska
kapela, która została założona w 1983 roku, która
dostarczała fanom thrash metalu niezwykłych emocji w latach 80 i 90
dorobiła się 4 albumów, z czego największym ich
osiągnięciem na tle całej działalności jest bez wątpienia
„Leave scars”, który ukazał się w roku 1989 i
jest to dzień na pewno istotny dla fanów prawdziwego thrash
metalu, bo to właśnie w tym roku ukazał się jeden z
najciekawszych thrash metalowych albumów jakie znam. „Leave
scars” to album, która sprawia, że na nowo definiuje się
takie słowa jak „agresja” czy tez „brutalność” , album
odzwierciedla to co najlepsze w gatunku thrash metal, a więc
agresywny, mocny, złowieszczy wokal i Ron Rineheart takim głosem
jest obdarzony. Śpiewa z werwą, z dzikością, szaleństwem
przypominający nieco Hatfielda, a także Petrozze, jednak ma swój
styl i brzmi świetnie na tle ostrych gitar, które są
kolejnym ważnym elementem thrash metalowego grania i uważam że
duet Meyer/Durkin to maszyna, która napędza ów zespół,
która sprawia że „Leave scars” jest agresywny, dziki,
momentami szalony, dynamiczny, ostry, że jest to album 100 % thrash
metalowy, że jest to album który oddaje to co najlepsze w tym
gatunku, stając się jednym z najlepszych w tym gatunku. Duet
gitarzystów wie jak zadowolić słuchaczy, zarówno tych
wymagających, dostarczając im długie, rozbudowane, zróżnicowane,
złożone, pełne różnych zwrotów utworów typu
„No One Answers” , „Older Than time Itself” ,
rytmiczny „The Promise Of Agony” czy
też zamykający „Leave scars”
i są to utwory w których dzieje się dużo, które
pokazują że można tworzyć długie, trwające 7-8 minut kolosy
utrzymane w dynamicznej, agresywnej stylistyce thrash metalowej.
Dzieje się sporo i nie ma mowy o zanudzaniu i graniu na siłę. Kto
lubi ambitny thrash metal, jednocześnie oddający jego agresywny,
bez kompromisowy charakter ten pokocha te utwory. Muzycy, zwłaszcza
gitarzyści potrafią taż zadowolić fanów bardziej
prostszych rozwiązań, bardziej melodyjnych i zwartych partii
gitarowych co świetnie odzwierciedla otwierający „The
death Of innocence”,
energiczny „Never to Rise Again”,
zaś utworami które sprawiają że album brzmi dość
zróżnicowanie są ponad 7 minutowy instrumentalny
„Cauterization”
który znakomicie prezentuje melodyjne oblicze zespołu, zaś
instrumentalny „Worms”
zachwyca mrocznym klimatem, a „Immigrant Song”
pokazuje że kapela potrafi też nagrać ciekawy cover znanej i
zasłużonej kapeli jaką bez wątpienia jest LED ZEPPELIN.
Amerykańska
kapela DARK ANGEL dorobiła się 4 albumów, z czego bez
wątpienia najlepszym ich wydawnictwem jest „Leave
Scars”, który jest
jednym z najlepszych albumów thrash metalowych jakie
słyszałem, oddając co najlepsze w tym gatunku. Ci którzy,
mają słabość do agresywnego, brutalnego thrash metalu z ostrymi
gitami i mocnym wokalem bez wątpienia docenią styl DARK ANGEL na
ich albumie z roku 1989. Klasyka thrash metalu, którą wstyd
nie znać.
Ocena:
10/10
Zgadzamy się w jednym: jest to album dobry.
OdpowiedzUsuńDwa razy napisałeś, że "jest to ich najlepsza płyta" i ta opinia może wynikać tylko z braku osłuchania reszty dyskografii. Z całą pewnością większość fanów wskazałoby Darkness Descends, a ci ambitniejsi - w tym ja - za najwybitniejsze dzieło wskazałbym jednogłośnie Time Does Not Heal z 1991 ze słynnymi 246 riffami, bijący w tym samym roku takie krążki jak "Horrorscope" Overkill, "Unquestionably Presence" Atheist czy "Arise" Sepultury, ustępując w zasadzie w 1991 tylko Bathory, Heathen i Metallice.
Wracając do płyty.
Wspomniałeś śpiew Rineharta, ale nie dodałeś, że nadał on muzyce Dark Angel zupełnie nowej jakości po Donie Doty`m. Solówki duetu Durkin-Meyer niezłe i bez jakiegoś owijania w bawełnę, jednak dość oszczędne i nie za długie. Ten cover Zeppelinów budzi mieszane uczucia, trudny do rozpoznania przy pierwszym przesłuchaniu.
Chwała za odkurzenie znakomitej kapeli, ale zachowanie dystansu z wskazywaniem czegoś najlepszego kiedy się nie zna całej historii zespołu, wystawia recenzję na niebezpieczeństwo krytyki :)
Bardzo dobra recenzja tej płyty. Dla mnie również "Leave Scars" to najlepsza płyta Mrocznego Anioła. I zapewniam, ze znam każdą płytę jaką kapela wydała :) Po prostu jest to dla mnie krok naprzód w stosunku do znakomitej, dzikiej i nieokiełznanej ale jeszcze lekko surowej "Darkness Descends" a z drugiej strony nie jest to produkcja tak przepakowana, przekombinowana i chyba przesadnie wydłużona ( te słynne 246 riffów to w mojej ocenie zbyt dużo grzybów w barszczu) jak "Time Does Not Heal" - choć to też płyta świetna.
OdpowiedzUsuńJednak to na recenzowanej płycie Gene Hoglan i spółka znaleźli złoty środek, doskonały balans między niepohamowaną siłą i brutalnością pierwszych płyt a technicznymi popisami z ostatniego albumu. Łączy się tu agresja i brutalność takich utworów jak The Death Of Innocence z rozbudowanymi kompozycjami i ciekawymi pomysłami aranżacyjnymi ( Never To Rise Again, The Promise Of Agony). Muzyka Amerykanów ewoluuje absolutnie nie zatracając nic ze swej pierwotnej energii i mocy. Doskonały album.