Strony

wtorek, 9 października 2012

FOGALORD - A Legend To Believe In (2012)

Po raz kolejny utwierdziłem się w fakcie, że włoska scena heavy metalowa jest znana przede wszystkim z symfonicznego metalu, a zwłaszcza jej power metalowej odmiany Dość nie dawno zachwycaliśmy się SOUND STORM, czy też RHAPSODY a już teraz można zachwycać się kolejną nowością z tamtego kraju i z tego gatunku czyli FOGALORD, który w tym roku wydał swój debiutancki album o nazwie „A legend To Believe In”. Album był długo przygotowywany, zwłaszcza jeszcze spojrzy się na historię zespołu. W 2007 kapela została założona z inicjatywy klawiszowca i wokalisty Dana Alla, który od początku był wspierany w owym zespole przez gitarzystę Stefano Paolini. Po nagraniu kilku dem w 2008 r. w końcu podjęto pracę nad albumem. Pierwsze co zwróciło moją uwagę jako konsumenta to bez wątpienia miła dla oka okładka wykonana Felipe Mahcado Franco znany z okładek choćby RHAPSODY, czy też BLIND GUARDIAN. Jednak na pięknej szacie graficznej się nie kończy w przypadku tego albumu i im bardziej się zagłębiamy tym wiele ciekawszych rzeczy można odkryć. Kolejną rzeczą jest solidne, soczyste i takie typowe dla tej sceny jak i gatunku brzmienie, za które odpowiedzialny jest Frank Andivier i jeżeli ktoś lubi brzmienie przypominające dokonanie wielu włoskich kapel grających symfoniczny power metal, ten z pewnością zostanie pochłonięty przez te zafundowane na tym krążku. Kolejną rzeczą, która może przyczynić się do tego, że jako przeciętni konsumenci zwrócimy uwagę na to wydawnictwo to bez wątpienia lista gości w skład której wchodzi basista RHAPSODY - Alessandro Lotta, Claudio Pietronik z ANCIENT BARDS, Martino Garattoni z LABIRYNTH oraz gitarzysta MASTERCASTLE Pier Gonella i wielu innych. Jeżeli ktoś kocha muzykę wspomnianych kapel, jeżeli ktoś lubi się delektować wpływami BLIND GUARDIAN, RHAPSODY,ENSIFERUM, TURISAS to z pewnością z większą radością sięgnie po to wydawnictwo.

Zostawmy to co oczywiste, a przejdźmy do najważniejszej części albumu, a mianowicie zawartości, która jest dość bogata pod względem instrumentarium, dość melodyjna, nieco momentami słodka, ale na pewno nie jednostajna i monotonna. Co ciekawe kompozycje łączą się w jedną całość tworząc historię, legendę o wojowniku bogu, który walczy w słusznej sprawie w kraju mgły i w połączeniu z bogatą warstwa instrumentalną, epickim klimatem, podniosłością, sprawia że brzmi to dość imponującą. Nikogo nie powinno zdziwić, że skoro mamy do czynienia z koncept albumem i takim bogatym instrumentarium wystąpienie krótkich, klimatycznych podniosłych tzw przerywników, które sprawiają że jest napięcie, klimat, cała ekspresja dźwięków i to słychać choćby po takim „Follow the Fog”, czy tez nieco folkowym „Strength of the Hopeless”. Oczywiście nie brakuje szybkich dynamicznych kompozycji a takowych jest pełno tutaj, bo mamy szybki, energiczny „At the Gates of the Silent Storm” w którym zespół eksponuje to że kładą nacisk na melodię, dynamikę, podniosłość i sporo w tym RHAPSODY, czy HELLOWEEN i wiele innych bardziej znanych kapel i tak jest to wtórne granie. Jednak czy wtórność może iść w parze z dobrą muzyką? Słuchając tego albumu stwierdzam, że tak choć nie jest to ani oryginalne, ani nadzwyczaj perfekcyjne, jest to jeden z tych albumów które nie robią rewolucji, ale słucha się je nadzwyczaj dobrze. Co z tego że partie wygrywane przez Stefano są wtórne i nasuwają wiele kapel? Co z tego że wokal Daneygo jest mieszanką takich wokalistów jak Fabio Lione czy Micheal Kiske? Dla jednych to będzie problem, a dla drugich kolejny powód żeby się zapoznać z tym albumem. W takiej samej melodyjnej, power metalowej formie utrzymany jest „The Fog Lord” , podniosły „A Legend to Believe In”. Oprócz tego mamy bojowy, epicki „The Scream of the Thunder” przypominający nieco dokonania MANOWAR, nieco stonowany, nieco cięższy, nieco bardziej metalowy „A Day of Fire”, spokojny, klimatyczny „Our Last Nightfall”, który sprawdza się w roli ballady. O tym że nie brakuje na albumu przebojów świadczyć może wolniejszy „The March of the Grey Army”, który jest przesiąknięty folk metalem, zaś zamykający „Of War and Resurrection” to znakomity przykład tego że zespół potrafi tworzyć bardziej rozbudowane, urozmaicone, progresywne utwory.

Takich albumów nie brakuje w tym roku jak i ostatnim czasy. Kolejny młody zespół czerpiący garściami od starych wyjadaczy, kolejny wtórny zespół, która stara się zaistnieć. Debiutancki album FOGALORD jest przyzwoitym wydawnictwem o bogatym instrumentarium, jednak brakuje pewnych elementów, które sprawiłyby że album by został w głowie na dłużej. Brakuje przede wszystkim ciekawych rozwiązań, pomysłów. Może nie jest to album wysokich lotów, ale rzecz godna wysłuchania.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz