Wielka Brytania to może
nie czołówka jeśli chodzi o thrash metal, jednak też można
wymienić parę dobrych zespołów, na które warto
zwrócić uwagę. Jednym z takich ciekawych zespołów,
które mimo nieco podziemnego brzmienia, czy też stylu w
którym pojawiają się odniesienia do punku czy death metalu
jest VIRUS.
VIRUS to kapela, która
została założona w 1986 roku przez Henry'ego Hestona i Teza
Kaylora, a w 1987 roku zasilił skład basista John Hess. W takim
składzie ukazał się ich debiutancki album „Pray For war”
, który pokazał, że Wielka Brytania też potrafi grać
thrash metal i to na całkiem dobrym poziomie. I z pewnością nie
jeden porówna tą kapele do innych znanych z tamtego kraju
kapel thrash metalowych typu ONSLAUGHT, BROKEN BONES, czy też VENOM,
jednak mimo tych pewnych powiązań VIRUS kreuje swój własny
styl, który jest dość taki nieco prymitywny, nawet i może
nieco podziemny, gdzie słychać odniesienia do punku i death metalu.
Na to prymitywne, wręcz podziemne granie składa się bez wątpienia
słabe, brudne i niedopracowane brzmienie, momentami chaotyczne
pędzenie sekcji rytmicznej, czy też nieco odstraszający wokal
Henry'ego Hastona, który nie ma ciekawej maniery ani też
dobrego wyszkolenia i bardziej tutaj stawia na swoją zadziorność i
taki nieco death metalowy wydźwięk, co jednak nie do końca można
uznać za zaletę. Niektórzy jednak mogą dostrzec w tych
minusach pewne plusy typu, że brzmienie dodaje uroku, że przyczynia
się do tego że kompozycje brzmią mrocznie i dość agresywnie.
Jednak mimo tego pod względem technicznym, jakości jest to raczej
spory minus. Henry Haston jest również tą osobą, która
jest odpowiedzialna za całą linię melodyjną, za partie gitarowe i
w tej kwestii radzi sobie całkiem dobrze, bo nie brakuje agresywnych
motywów, ostrych riffów, energicznych solówek,
jednak gdzieś tam w tym wszystkich też pojawia się lekki chaos i
prymitywność.
Jednak całość,
włącznie z materiałem brzmi nie tak źle jak mogłoby się wydawać
i jest to z pewnością album, który potrafi zauroczyć
dynamiką czy agresją i choć brzmienie, wykonanie nie są na
najwyższym poziomie, to jednak miło się słucha zawartości.
Otwieracz „Pray Fo War” przypomina wiele znanych mi kapel
thrash metalowych i ten motyw jest oklepany to fakt, jednak agresja,
lekki brud, death metalowy wokal, a także dynamika sprawiają, że
utwór brzmi całkiem atrakcyjnie. „To The Death”
wydaje się być jeszcze bardziej agresywny, jeszcze bardziej
przesiąknięty death metalem, co słychać choćby po wokalu.
Jednym z takich najlepszych utworów na płycie jest wg mnie
złowieszczy, dynamiczny i przypominający debiut KREATOR „Malignant
Massacre” z bodajże najbardziej melodyjnymi partiami solowymi
jakie można usłyszeć na płycie. Nieco chaotycznie brzmi „T.N.T.
(Thermo Nuclear Thrash)” ale można tutaj też usłyszeć jaka
agresja towarzyszy utworowi i że tym razem pojawia się kilka
zwolnień i urozmaiceń. Na pewno warty uwagi jest dynamiczny,
energiczny, przesiąknięty speed metalem „Scarred For Life”,
czy też agresywny „Cannibal Holocaust”. Z kolei „Night
Siege” ma ciekawy mroczny klimat, która nasuwa jakiś
film grozy. Reszta dobra, ale już nie taka zapadająca w pamięci.
Jak przystało na thrash
metalowy album „Pray For War” jest bezkompromisowy, agresywny,
mroczny, ale to nie oznacza że jest to album dopracowany i
dopieszczony pod każdy względem. Tutaj nie brakuje wad typu
kiepskie brzmienie, słaba technika muzyków, czy też chaos w
obrębie kompozycji, jednak mimo tego jest to solidny album, na który
warto gdzieś tam zwrócić uwagę. Tym albumem zespół
rozpoczął swoją karierę, która w latach 80/90 przejawiła
się jeszcze w wydaniu dwóch kolejnych albumów i
rozpadnięciem się kapeli. Obecnie zespół powrócił
do grania i pracuje podobnoć nad nowym albumem.
Ocena: 6.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz