Strony

sobota, 15 grudnia 2012

CARBID! - Breaking Walls (2012)

Niemiecka scena heavy metalowa słynie ze swojego specyficznego charakteru, który łączy solidność, surowość i pewien stopień toporności. Fascynuje się tą sceną metalową i w większości przypadków kontakt z niemiecką kapelą kończy się wielkim zaskoczeniem i pozytywną opinią. Słowem kluczem jest tutaj „większość przypadków” co oznacza, że zdarzają się wyjątki od tej sytuacji. Jednym z takowych jest zespół poznany dzięki uprzejmości wytwórni METALMESSAGE, która w ramach współpracy pozwoliła zapoznać się z debiutanckim albumem CARBID! . Czy w przypadku "Breaking Walls" można mówić o solidności, dopracowaniu i przebojowym charakterze, który często o sobie daje znać na płytach niemieckich kapel? Czy jest to album na który warto zwrócić uwagę?

Jeśli nie przeszkadza wam toporny, typowy niemiecki wokal pokroju Kaia Hansena, jeśli lubicie mocne, toporne, proste i mało urozmaicone riffy, które cechuje wtórność, jeśli lubicie ciężko strawne granie, które wynika bardziej z niezbyt rozwiniętych umiejętności muzyków to czemu nie, warto puścić, wysłuchać i zapomnieć. Jednak jeśli ktoś szuka ciekawych pomysłów, melodii, czegoś świeżego, jeśli ktoś myśli że znajdzie tu przeboje i łatwo wpadającą w ucho muzykę to się mocno zdziwi. To jest właśnie problem zespołu CARBID!, który wyraźnie daje o sobie znać podczas słuchania debiutu. Choć kapela została założona w 2000r, choć nagrała kilka dem i mini albumów, to jednak nie słychać, że mają jakiekolwiek doświadczenie. Brak pomysłów w sferze kompozycji, brak ciekawych pomysłów, brak ciekawych melodii i do tego 5 utworów z 13 to covery. Nudny i wtórny styl to kolejna kwestia, która męczy i doskwiera podczas słuchania. Dobitką jest tutaj niezbyt przekonująca praca gitary, która pozbawiona jest energii, chwytliwości. Nawet takie proste zadanie jak nagranie coveru jest dla zespołu ciężkim zadaniem co słychać po nagraniach DIO „Stand Up and shout” , BILLEGO IDOLA „Rebel Yell” czy AC/DC w postaci „Sin City”. Jeżeli ciężko nagrać dobry cover znanych i lubianych utworów, no to jak zachęcić do autorskich kompozycji, które są utrzymane w rasowym heavy metalowym stylu pokroju IRON MAIDEN czy JUDAS PRIEST. „Creatures Of Light” jest może i nawet dynamiczny, ale prosty i mało atrakcyjny co zresztą tyczy się pozostałych utworów, czyli zadziornego „Green Hill” czy szybkiego „Rock Forever”, który jest bodajże najjaśniejszym punktem na tej płycie. Ciężko pozytywnie napisać o którymkolwiek utworze, bo wszystkie są wtórne, nudne i niedopracowane, tylko tyle, że całość brzmi jak metalowy krążek.

Słyszałem wiele płyt wtórnych w tym roku, które emanowały energią, który potrafiły zauroczyć melodyjnością, łatwą formą i ciekawymi aranżacjami, pomimo tego że wszystko było oparte na patentach z lat 80. Dobrym tego przykładem jest nowy STRIKER, ale niemiecki CARBID! Nie przypomina na swoim debiutanckim albumie STRIKER i daleko im do nich, a powodów jest pełno i wszystko trzeba by dopracować począwszy od okładki, brzmienia, aż po pomysł na kompozycje. Dawno mnie niemiecka kapela tak nie zawiodła.





Ocena: 2/10

Płyty posłuchałem dzięki uprzejmości:

1 komentarz:

  1. Nazwa wybitnie kojarzy mi się z chemią, ale ja mam jej ostatnio za dużo:D i gratuluje współpracy kochanie:* Szaleję za Tobą:*

    OdpowiedzUsuń