A
co powiecie na rosyjski odpowiednik WITHIN TEMPTATION? Co powiecie
na zespół, który tworzy muzykę z pogranicza
symfonicznego metalu i gotyk metalu? Jeśli nie macie nic przeciwko
tym cechom to z pewnością zainteresujecie się rosyjskim
SILVERCAST, który jest kolejnym młodym zespołem, który
w tym roku debiutuje na rynku muzycznym. Jednak czy warto poświęcić
swój czas i zainteresować się ich krążkiem o tytule
„Chaos Engines”?
Dla
fanów takich kapel jak WITHIN TEMPTATION, dla fanów
takiego rodzaju metalu może to być pozycja ciekawa i może takowi
fani więcej wyduszą z tego wydawnictwa, niestety ja muszę tym
razem stwierdzić, że jest to album, który bardziej wywołuje
negatywne emocje aniżeli pozytywne. Dominują wady i jest ich tutaj
momentami zbyt dużo. Wokalistka Veronica ma więcej w sobie z
komercyjnego wokalu aniżeli z metalowego i to na dłuższą metę
nieco irytuje i denerwuje podobnie jak wykorzystanie ojczystego
języka w niektórych kompozycjach. Brak ognia, brak ciekawej
techniki, brak autentyczności. Również gitara jest tutaj bez
wizji rozegrana, brak zadziorności, brak melodyjności, czy
ciekawych melodii, które by przemówiły do słuchacza,
jakoś by porwały. Co z tego, że pojawia się flet, klawisze, death
metalowy wokal, że album został obdarzony dobrą produkcją, jak
kompozycje są niskich lotów, bez pomysłu na główny
motyw, na rozplanowanie melodii, na ciekawe aranżacje i ciężko
tutaj o jakiś dobry utwór, aczkolwiek warty wysłuchania jest
dość dynamiczny, rytmiczny „In Your Core”,
czy też stonowany i nieco urozmaicony „The Name Of
Chaos” i moim ulubionym
kawałkiem jest rozpędzony „Chemical Heart”
który zawiera dość ciekawy główny motyw i pewne
rockowe zacięcie. Reszta niestety należy zbyć milczeniem, no bo co
tutaj dużej mówić, wypełniacze, które są ciężko
strawne. Pomysł na granie może i był, szkoda że kompozycje tego
nie odzwierciedlają.
Krótko
mówiąc jest to słaby, wtórny i monotonny album, gdzie
więcej można się doszukać wad, aniżeli plusów, które
przesądziłyby o solidności wydawnictwa. Nie ma na czym zawiesić
słuch, bo kompozycje są bez pomysłu, bez zapadających w głowie
melodii czy ostrych, porywających riffów, wszystko jest
ciężko strawne i nudne. Wypełniacz goni wypełniacz, a muzycy
niestety pogłębiają niezadowolenie i może fani tego rodzaju
muzyki wycisną więcej? Ja nie dałem i raczej odradzam zapoznawania
się z tym krążkiem, bo nie warto. Lepiej z tego gatunku i z tego
kraju prezentuje się z pewnością nie dawno opisywany przeze mnie
GHOSTHILL, który przedstawia rosyjską scenę w lepszym
świecie aniżeli SILVERCAST.
Ocena:
1.5/10
Damm it;) Juz myślałam, że się pokuszę, a tu taka ocena:D
OdpowiedzUsuń