Strony

środa, 12 grudnia 2012

NIGHTCRAWLER - Soldier In Time (1989)

NIGHTCRAWLER to jeden z ulubionych moich kawałków JUDAS PRIEST, jednak nigdy nie spotkałem się z zespołem o takiej nazwie, aż do teraz kiedy mogę się zwami podzielić opinią na temat poznanego dość niedawno amerykańskiego zespołu o nazwie NIGHTCRAWLER. Nie jest to drugi JUDAS PRIEST, nie jest to zespół, który zdobył większą sławę, który jest znany szerszej publiczności, ale jest to zespół godny uwagi, zaraz wyjawię wam dlaczego.

Otóż amerykańska kapela NIGHTCRAWLER, która została założona w 1988 r nie działa zbyt długo bo do roku 1998 potem kapela przeżyła kryzys i śladem jaki po nich został to debiutancki album „Soldier In Time” z 1989r, który jest nie lada gratką dla fanów heavy/power metal, dla fanów heavy metalu lat 80/90 no i dla tych którym nie jest obca muzyka QUEENSRYCHE czy RIOT. Jak widać już mamy kilka dobrych dla których zespół jest wart naszej uwagi, jednak lista zalet nie kończy się na tym. Jeśli chodzi o klimat owej produkcji, czy poszczególnych kompozycji to można wyczuć pewien styl znany z BLACK SABBATH z ery Tony Martina, co należy uznać za kolejny plus. Mówiąc o BLACK SABBATH na pewno gdzieś tam w tym samym worku z taką etykietą znajdziemy kolejny plus, a mianowicie manierę wokalisty Jima Hamera, który techniką, klimatem, stylem w dużej mierze przypomina nikogo innego jak właśnie Tony'ego Martina i tego najlepszym dowodem jest najbardziej rozbudowany utwór na płycie „No Where To Run”, gdzie jest to wolne tempo, ten odpowiedni charakter, podobny posępny styl i duża melodyjność. Mówiąc o plusach jak i muzykach to warto wspomnieć, że dobrze spisuje się sekcja rytmiczna, która urozmaica album i pojawiają się tutaj szybkie, wolne jak i nieco rockowe kawałki. Nie ma mowy o stagnacji i męczenie w kółko jednego motywu. Dynamiczność i zadziorność sekcji zostaje osiągnięta w energicznym „Rock U Tonight”. Debiutancki album amerykanów jest melodyjny, zadziorny, energiczny i bardzo atrakcyjny dla potencjalnego słuchaczy i pewnie się zastanawiacie, gdzie tkwi źródło tej energii? Przede wszystkim w gitarzyście Michealu Landrisowi, który jest dobrze wyszkolonym instrumentalistą, z wizją, z pomysłem na riffy, na lekkość i finezje, nie zapominając o melodiach czy o łatwym odbierze i już w otwierającym „Nightcrawlera”, który jest tu jedynym instrumentalnym utworem. Jak wspomniałem wcześniej materiał jest zróżnicowany i co więcej bardzo równy. Do tego każdy z utworów jest potencjalnym przebojem no bo jak inaczej tutaj mówić o zadziornym „Soldier In Time” z pewnymi cechami NWOBHM, nieco cięższym bardziej stonowanym „Past Life” gdzie znów BLACK SABBATH daje o sobie znać, czy też o rasowym metalowym kawałku „The way You are”.

NIGHTCRAWLER nie nagrał niczego co można by nazwać pełnym albumem, niczego równie ciekawego co debiutancki album, który jest dziełem dopracowanym, melodyjnym, energicznym i klimatycznym, odzwierciedlającym to co najlepsze w metalu lat 80. Nie ma sztuczności, nie ma silenia się, jest za to szczera i wpadająca w ucho muzyka, która trzeba po prostu odpalić na swoim sprzęcie muzycznym, do czego też zachęcam.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz