Brakuje wam ciekawych, a
przynajmniej intrygujących płyt z kręgu power metal z naklejką
„mad in USA”? Czujecie przesyt europejskiego power metalu? No to
może was zaciekawi zespół ZEROASIS, który wydał swój
debiutancki album „X Factor”. Jeżeli macie słabość do
progresywnego zacięcia w power metalu i fascynuje was twórczość
CIRCLE II CIRCLE, KAMELOT, czy PYRAMAZE to z pewnością jest to
album, który was zainteresuje.
Ideą którą
kierowali się założyciele zespołu czyli wokalistę Rippera X
(DREAMZFATE), gitarzystę Dana Pocegnela (DREAMZFATE) oraz
klawiszowca Chrisa Strayera było stworzenie muzyki o progresywnym
brzmieniu i mocnych gitarach, które starają się wykreować
dość innowacyjne, takie dość kreatywne melodie, jednocześnie
tworząc dość mroczny, tajemniczy klimat. Trzeba przyznać, że
udało im się to osiągnąć na debiutanckim albumie i spora w tym
zasługa zatrudnionych specjalistów w dziedzinie progresywnego
grania, a mianowicie perkusista Marka Zondera z FATES WARNING i
basistę Mitcha Stewarta z CIRCLE II CIRCLE. O ile styl może
zaciekawić słuchaczy, podobnie jak nazwiska i inspiracje jakie
pojawiają się w muzyce tego zespołu, o tyle nieco mniej zachwyca
to co prezentują muzycy i to jak brzmią same kompozycje. Muzycy
grają swoje, nawet solidnie, ale jakoś bez przekonania, jakoś bez
polotu i bez większego zaangażowania i wszystko prezentuje się
jako solidne, miejscami nieco przeciętne granie. Kompozycje
rozbudowane, dość urozmaicone, ale jak na mój gust zbyt
przekombinowane i pozbawione jakiejś lekkości, chwytliwości i nie
da się ukryć że każda kompozycja jest ciężko strawna. Takie
odczucia mam w przypadku mrocznego i nieco ciężkiego „The
warning” który mógłby być o wiele ciekawszym
utworem. Również takie odczucia towarzyszą w przypadku
„Tormentia”, który jest najdłuższym utworem na
płycie i jest tutaj przerost formy nad treścią. Choć jest kilka
ciekawych melodii, to jednak całościowo te utwory nie zachwycają.
Pośród tych średnich, niedopracowanych kompozycji pojawia
się melodyjny „Time Falls”, zadziorny „ Caverndell”
z mocnym riffem, który zapewnia odpowiednią dynamikę, czy
też klimatyczny „Red Rain”.
ZEROASIS
to projekt póki co na jeden album bo muzycy skupili się na
innych ważniejszych rzeczach, tworząc w swoich kapelach. Choć
pomysł na granie był, podobnie jak i umiejętności, jednak nie
udało się stworzyć czegoś solidnego, porywającego i zapadającego
w pamięci. Jest to album, który nie wyróżnia się na
tle innych, który nie prosi się o kolejną rundkę
przesłuchania. Kolejny dowód, że same nazwiska i pomysł to
czasem za mało, aby nagrać dobry krążek.
Ocena:
5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz