Na amerykańskiej scenie
metalowej pojawił się nowy zespół power metalowy, a jest
nim MINDMAZE. Jest to zespół założony w 2004 roku i przez
długi czas koncertował, grał covery takich kapel jak BLACK
SABBATH, czy IRON MAIDEN i teraz po 9 latach kapela wydała swój
debiutancki album. Jaki jest to album, jaki poziom muzyczny
prezentuje kapela?
Trzeba sobie jasno
wyjaśnić, że debiutancki album tej kapeli „Mask Of Lies” jest
średniej klasy krążkiem, który zawiera sporo przeciętnej i
nieco niskich lotów muzyki utrzymanej w stylu heavy/power
metal. Jest to melodyjny metal, momentami energiczny, a momentami
komercyjny i przesiąknięty rock/popem. Taki styl nie do końca
przekonuje i nie pomaga fakt, że faktycznie słychać tam patenty
IRON MAIDEN czy innych kapel, skoro i tak dużo komercji tutaj się
pojawia. Jak na amerykański zespół to trzeba przyznać, że
ich styl jest bardziej europejski i to jest jedna z tych cech, która
wyróżnia ten album. Poza europejskim stylem, można pochwalić
soczyste brzmienie czy też nawet udaną okładkę i to by było na
tyle. Niestety, ale ta płyta jest dość ciężko strawna i nie
wynika to z faktu, że zespół gra dziwny gatunek metalu czy
eksperymentuje różnymi elementami, lecz z tego że muzycy są
przeciętni, wręcz słabi i na takim samym poziomie są kompozycje,
które są nijakie, bez wyrazu, a przede wszystkim bez
piekielnego ognia.
Choć zawartość to
tylko 9 kompozycji, to jednak potrafią nieźle wymęczyć swoją
formą, kiepskim wykonaniem i melodiami. Przyjemność, jeżeli tak
można to nazwać, towarzyszyła podczas słuchania otwierającego
„Never Look back”, który jest taką krzyżówką
IRON MAIDEN i HELLOWEEN. Utwór może i niskich lotów,
ale i tak miło się go słucha, przynajmniej brzmi metalowo, a nie
jak w większości tutaj znajdujących się utworów, gdzie
zalatuje komercją i popem. Też można wysłuchać nieco bardziej
rockowy „Breaking The Chains” i dalej właściwie nie ma
nic godnego uwagi. Proste i rozlazłe motywy, dużo wolnego i
spokojnego grania, które bardziej pasuje do radia i
komercyjnego popowego grania aniżeli metalu i to jest główny
powód, który sprawia, że album jest słaby po prostu.
Nudny i rozlazły
materiał, wokalistka, która śpiewa łagodnie i wręcz
popowo, gitarzyści, którzy nie mają pomysłu na motywy, na
solówki, właściwie na nic, stonowana i mało wyrazista
sekcja rytmiczna i wiele innych wad, które sprawiają że ten
album jest ciężko strawny i wręcz odsiewający. Jedyne co za padło
w pamięci to fakt, że zespół jak na amerykańską scenę
metalową gra bardziej europejski metal i szkoda tylko, że ani
pomysłowość ani umiejętności muzyków nie należy do
mocnych stron zespołu MINDMAZE. Jeden z najgorszych tegorocznych
albumów metalowych i dręczy mnie jedno pytanie, a mianowicie
jak długo jeszcze będzie istnieć ten zespół?
Ocena: 1.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz