Dwa lata oczekiwania na
nowy album austriackiego VISIONS OF ATLANTIS, dwa lata niecierpliwości,
wyczekiwania, wątpliwości czy uda im się nagrać równie
dobry album co „Delta” z 2011 r, czy nowy krążek spełni
oczekiwania fanów, czy będzie równie przebojowy,
melodyjny, energiczny?
Czas wyczekiwania można
uznać za zakończony, bo światło dzienne ujrzał nowy album
zespołu, a mianowicie „Ethera”, który był dość szumnie
zapowiadany i teraz przyszedł czas na rozliczenie zespołu z owego
wydawnictwa. VISIONS OF ATLANTIS to zespół zaliczany do
grona kapel symfonicznych, ale nie jest to kolejny typowy zespół
na miarę NIGHTWISH, czy WITIN TEMPTATION, choć tu też występuje
kobiecy głos. Jednakże ten austriacki zespół, który
został założony w 2000 roku, mający teraz na koncie 5 albumów
wypracował taki dość charakterystyczny styl, który pozwala
ich wyróżnić z gąszczu wiele innych podobnych kapel.
Połączenie melodyjnego heavy metalu i symfonicznego metalu, dodanie
kilka patentów power metalu, duża chwytliwość, proste,
melodyjne granie i oparcie wszystkiego na męskim i kobiecym wokalu
to jest właśnie cały VISIONS OF ATLANTIS. „Delta” z 2011 roku
był bardzo dobrym albumem, które te cechy piętnował,
podkreślał i nie brakowało przebojów, a wysunięcie,
dominacja klawiszy sprawiała, że czuło się ten symfoniczny
charakter. W przypadku „Ethera” jest tego jakby nieco mniej i
choć dalej jest to granie, które zaliczyć można do
symfonicznego metalu, to jednak mniej jest podniosłości, mniej
klawiszów, mniej przebojów i tej energiczności. Więcej
jest delikatności, spokojnych dźwięków, więcej progresji,
stonowania, więcej rockowych zagrywek. Dla jednych będzie to
kolejny solidny album tej formacji, a dla innych jak i dla mnie
rozczarowanie i niedosyt. Ciężko zaspokoić swój głód
muzyczny mocnym, soczystym brzmieniem i kilkoma dobrymi zagrywkami
muzyków. O ile wokale Mario i Maxi są na poziomie, o tyle
warstwa instrumentalna pozostawia wielki nie dosyt. Brak energii,
brak jakiś ciekawych pomysłów jeśli chodzi o partie
gitarowe wygrywane Crisa Tiana i spokojna, momentami bez wyrazu
sekcja rytmiczna. To można jakoś przeboleć bo każdemu można
przytrafić się słabszy dzień, ale żeby nie potrafić stworzyć
11 solidnych, melodyjnych utworów na miarę poprzedniego
albumu jest znacznie ciężej zrozumieć.
Otwierający „The
Ark” pokazuje, że tym razem będzie nieco inaczej, bardziej
stonowanie, bardziej rockowo, czy też progresywnie. Utwór
niższych lotów i nie zapada zbytnio w pamięci. Progresywny
charakter, ale znacznie ciekawsza melodia, motyw w „Machinage”
sprawiają, że w końcu coś co łatwo wpada w ucho. Ballada
„Visious Circle” świetnie odzwierciedla to, że na tym
albumie pełno jest ciepłych, spokojnych melodii, stonowanego tempa
i popowe podejście. „Hypnotized” ma zadatki na
przebojowy, rytmiczny utwór, jednak tak nie jest, bo sam motyw
taki mało wyrazisty, a i wykonanie bez polotu jest. Poszukiwania
czegoś godnego poprzedniego albumu prowadzą do takich utworów
jak choćby nieco dynamiczny „A.E.O.N 19th”
czy rytmiczny „Burden Of Divinity” z ciekawą melodią
główną, która wypada całkiem dobrze. Jednak dwa
dobre utwory to nieco za mało jak na album, który liczy sobie
11 kompozycji.
Słowo jakie nasuwa mi
się w przypadku nowego albumu VISIONS OF ATLANTIS to „rozczarowanie”
bo oczekiwanie na drugi „Delta” okazały się bez owocne, a
szkoda bo zespół spokojnie mógłby nagrać album
zbliżony stylistycznie i przede wszystkim poziomem do poprzedniego,
ale za chciało się więcej lekkości, spokojnego klimatu, rockowego
feelingu i nieco mieszania z progresywnym metalem. Nie jest to
najlepszy album tej formacji i w tym roku słyszałem lepsze rzeczy
niż „Ethera”. Pozycja raczej skierowana do fanów tej
kapeli, reszta może sobie odpuścić.
Ocena: 3.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz