Strony

piątek, 26 kwietnia 2013

DEEP MACHINE - Whispers In The Black EP (2012)

Czasami los może się uśmiechnąć do tych co wcale nie wierzą w takie coś jak pojawienie się szansy, czy też okazji, której nie można od tak sobie darować. Uśmiechnął się do jednego z mniej znanych brytyjskich zespołów założonych w 1979 roku, grających NMWOBHM, a mianowicie Deep Machine, który w końcu wydał swój mini album, zatytułowany „Whispers In The Black”, który ujrzał światło dzienne w 2012 roku.

Nie jest to ani debiutancki album, ani też bogaty mini album, ale „Whispers In The Black” to krążek zawierający trzy utwory oddające to co najlepsze w NWOBHM początku lat 80. Szkoda tylko, że zespół może się popisać bardziej bogatą historią, aniżeli twórczością. Kapela została założona w 1979 roku z inicjatywy gitarzysty Bobiego Hookera.i wieloletnie roszady, przetasowania i kilka krotnie rozpadanie zespołu sprawiło, że nigdy zespół nie zagrzał jakiegoś stałego miejsca w metalowym świecie. Liczne dema i kilka koncertów to jednak troszkę za mało, by bardziej komuś zapaść w pamięci. Po kolejnych latach zespół się zebrał by dać kilka koncertów i w efekcie tego powrotu i dało się stworzyć mini album składający się z trzech utworów, które znakomicie podkreślają to co najlepsze w NWOBHM, czyli to brzmienie, pełne zadziorności, wyrazisty i pełna wdzięku sekcja rytmiczna, z dudniącym basem oraz specyficznym wokalistą o rockowej duszy i Lenny Baxter jest jedną z głównych atrakcji tej płyty.

Stylistycznie zespół nie oddala się od swojej konkurencji i słychać w ich muzyce patenty IRON MAIDEN czy ANGEL WITCH i już przy otwierającym utworze „Whispers in the Black” słychać to dość wyraźnie. Kawałkowi z pewnością nie można odmówić melodyjności, ani też finezyjnych zagrywek gitarowych w wykonaniu duetu East/ Hooker, który ucieka od jakiś bardziej wyszukanych czy technicznych popisów skupiając się właściwie na melodyjnym aspekcie. Urozmaicony, z pewnymi zapędami pod BLACK SABBATH jest „Iron Cross”, z kolei „Killer” pokazuje, że w zespole drzemie również rockowy duch.

Do przewidzenia był fakt, że jest to album dobry, solidny, z ciekawymi kompozycjami, ale bez większych fajerwerków. Niedosyt oczywiście związany z liczbą utworów jest, ale może kiedyś zespół wyda w końcu debiutancki album, który zaspokoi moje oczekiwania w 100 %? Fani NWOBHM powinni się zapoznać z tym wydawnictwem w wolnym czasie.

Ocena: 6/10

P.s Recenzja przeznaczona dla magazynu HMP 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz