Czasami los może się
uśmiechnąć do tych co wcale nie wierzą w takie coś jak
pojawienie się szansy, czy też okazji, której nie można od
tak sobie darować. Uśmiechnął się do jednego z mniej znanych
brytyjskich zespołów założonych w 1979 roku, grających
NMWOBHM, a mianowicie Deep Machine, który w końcu
wydał swój mini album, zatytułowany „Whispers In The
Black”, który ujrzał światło dzienne w 2012 roku.
Nie jest to ani
debiutancki album, ani też bogaty mini album, ale „Whispers In The
Black” to krążek zawierający trzy utwory oddające to co
najlepsze w NWOBHM początku lat 80. Szkoda tylko, że zespół
może się popisać bardziej bogatą historią, aniżeli twórczością.
Kapela została założona w 1979 roku z inicjatywy gitarzysty
Bobiego Hookera.i wieloletnie roszady, przetasowania i kilka krotnie
rozpadanie zespołu sprawiło, że nigdy zespół nie zagrzał
jakiegoś stałego miejsca w metalowym świecie. Liczne dema i kilka
koncertów to jednak troszkę za mało, by bardziej komuś
zapaść w pamięci. Po kolejnych latach zespół się zebrał
by dać kilka koncertów i w efekcie tego powrotu i dało się
stworzyć mini album składający się z trzech utworów, które
znakomicie podkreślają to co najlepsze w NWOBHM, czyli to
brzmienie, pełne zadziorności, wyrazisty i pełna wdzięku sekcja
rytmiczna, z dudniącym basem oraz specyficznym wokalistą o rockowej
duszy i Lenny Baxter jest jedną z głównych atrakcji tej
płyty.
Stylistycznie zespół
nie oddala się od swojej konkurencji i słychać w ich muzyce
patenty IRON MAIDEN czy ANGEL WITCH i już przy otwierającym utworze
„Whispers in the Black” słychać to dość
wyraźnie. Kawałkowi z pewnością nie można odmówić
melodyjności, ani też finezyjnych zagrywek gitarowych w wykonaniu
duetu East/ Hooker, który ucieka od jakiś bardziej
wyszukanych czy technicznych popisów skupiając się właściwie
na melodyjnym aspekcie. Urozmaicony, z pewnymi zapędami pod BLACK
SABBATH jest „Iron Cross”,
z kolei „Killer”
pokazuje, że w zespole drzemie również rockowy duch.
Do
przewidzenia był fakt, że jest to album dobry, solidny, z ciekawymi
kompozycjami, ale bez większych fajerwerków. Niedosyt
oczywiście związany z liczbą utworów jest, ale może kiedyś
zespół wyda w końcu debiutancki album, który zaspokoi
moje oczekiwania w 100 %? Fani NWOBHM powinni się zapoznać z tym
wydawnictwem w wolnym czasie.
Ocena:
6/10
P.s Recenzja przeznaczona dla magazynu HMP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz