Czym zajmuje się obecnie
MEGADETH? Nagrywa kolejny album i oczywiście znów trzyma
swoich fanów w napięciu. Wynika to z faktu, że każdy
zastanawia się czy jeden z wielkiej czwórki thrash metalu
jest w stanie nagrać dobry album, na miarę swoich możliwości,
talentu. MEGADETH odegrał znaczącą rolę w thrash metalu i jego
wpływ na ten gatunek metalu jest do nie podważenia. Gdy się tak
uważnie przyjrzymy to można dostrzec sporo kapel, które
czerpią garściami z twórczości kapeli Dave;a Moustaina,
zwłaszcza to zjawisko widać wśród młodych kapel. Jednym z
takich przykładów jest zespół TERRIFIER, który
wcześniej był znany jak SKULL HAMER, który wydał w 2012
debiutancki album „Destroyers of the Faith”. W ramach
oczekiwania na nowy album MEGADETH dacie się skusić na debiutancki
krążek Kanadyjczyków?
Założona w 2003 roku
kapela przez Chase'a Thibodeau i Rene'a Wilkinsona występowała
początkowo pod nazwą SKULL HAMMER i historia tego zespołu oraz
TERRIFIER jest ściśle powiązana. Do tych dwóch muzyków
szybko dołączyli wokalista Richard Mackenzie, gitarzysta Sean Jones
i perkusista Jerome Brewer. W 2005 roku nagrali swoje pierwsze demo i
dzielili scenę z takimi zespołami jak 3 INCHES OF BLOOD czy HOLY
GRAIL i w 2012 w końcu wydali swój debiutancki album, który
zawiera oczywiście thrash metal taki w starym stylu. Z odesłaniami
do lat 80, do twórczości takich weteranów gatunku jak
MEGADETH, ANNIHILATOR czy TESTAMENT. Kanadyjski zespół nie
myśli o tym by być oryginalnym pod względem stylistyki, by
wyróżniać się wykonaniem, czy świeżością, ponieważ ich
celem jest grać na miarę MEGADETH, z agresją, urozmaiceniem i
dbałością o techniczne charakter thrash metalu. Dopieszczone,
rozpracowane pod względem detali brzmienie, ostre partie gitarowe
wygrywane przez Wilkinsona i Gaalanta potwierdzają techniczny
wymiar thrash metalu i to, że to właśnie techniczny charakter
melodii riffów, solówek ma tutaj większe znaczenie,
aniżeli proste i przewidywalne motywy, których pełno.
Basista Chase pełniący rolę wokalisty, też stara się jak
najbardziej oddać charakter Dave'a Moustaina i wychodzi mu to nawet
przyzwoicie i słychać podobną specyfikę, zadzior i manierę. Co
ciekawe nawet kompozycje brzmią jak zagubione tracki MEGADETH i to
jest kolejny aspekt, który sprawi, że poczujecie jakbyście
słuchali albumu MEGADETH.
Spora dawki energii,
pazur, agresja, dynamika, no i melodyjność to cechy, które
przewijają się niemal przez cały materiał. Mocny otwieracz, z
ostrym riffem w głównej roli nie powinien tutaj nikogo
zaskoczyć i „The Valkyrie” spełnia się w roli kawałka
otwierającego. Jednak thrash metal to agresja, dzikość, rozpędzona
sekcja rytmiczna i świetnie to obrazuje nie otwieracz, ale
techniczny „Hammer Fist”, czy też nasuwający MEGADETH
„Welcome To Camp Blood”. Najdłuższymi utworami na płycie
są urozmaicony i rozbudowany „The Age Of Steel” w który
pojawiają się patenty heavy/speed metalowe oraz klimatyczny, z
długimi, złożonymi solówkami „Destroyers of the
Faith”. Balladowy, klimatyczny wstęp pojawia się w
energicznym „Scrum Ridden Flith” co nieco urozmaica
całość, podobnie zresztą jak bardziej heavy metalowy „Of
Victory and valor”, który pełni rolę utworu
instrumentalnego.
Z jednej strony wtórność,
oklepane motywy i granie to co MEGADETH gra od kilkunastu lat, a z
drugiej strony agresja, techniczne granie, mocne brzmienie,
specyficzny wokal na miarę Dave'a. Ostatecznie mimo pewnych
oczywistych nie dociągnięć stwierdzam, że debiutancki album
kanadyjskiej formacji to kawał porządnego thrash metalu. Nic
odkrywczego, a jednak dostarcza sporo emocji i frajdy podczas
słuchania, zwłaszcza że oczekiwania na porządny album MEGADETH
trwa już kilka lat i nic nie zapowiada by to miało się zmienić.
Kapela po wydaniu tego wydawnictwa przeistoczyła się w TERRIFFIER i
pozostaje czekać na nowy album z muzyką w stylu MEGADETH.
P.s Podziękowania
dla Vlada Nowajczyka za udostępnienie niniejszego materiału :D
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz