Rok temu na rynku
muzycznym debiutował kolejny niemiecki zespół grający
heavy/power metal z wyraźnymi wpływami wpływami Iron Maiden,
Manowar, brzmiący jednocześnie niczym Ravenge czy Dragonsclaw. Tym
zespołem był Sacred Gate, który został założony w
1999 r i trzeba przyznać, że debiut był bardzo dobrym albumem
ukazującym świetne połączenie ciężaru, ostrych gitar, z
chwytliwymi melodiami i przebojowością, z wpływami heavy metalu
lat 80. Teraz czas przyszedł na nowy album w postaci „Tides of
War”, który jest kontynuacją stylu, aczkolwiek są
pewne zmiany.
W przeciwieństwie do
poprzedniego wydawnictwa „Tides Of War” jest koncept albumem
opowiadającym o bitwie pod Termopilami, gdzie 300 spartan walczyło
o wolność w starciu z persami. Do wyboru tematyki z pewnością
przyczynili się dwaj muzycy, a mianowicie Jim Over i Nicko
Nikoladis, którzy mają greckie korzenie. Kolejną różnicą
jest fakt, że pojawia się tutaj nowy gitarzysta, a mianowicie Bjorn
Walde, który zapewnia pewien powiew świeżości.
Najważniejszą zmianą jest dotycząca stylu, bowiem zespół
postanowił odejść od wyraźnych zalotów pod Iron Maiden,
próbując wykreować własny styl, który można
określić jako bardziej naturalny, bardziej epicki, jednocześnie
dalej melodyjny, dynamiczny, agresywny, z rozpędzoną sekcją
rytmiczną i szorstkim, mocnym wokalem Jima Overa, który ma
głos idealny do takiego grania i po trafi śpiewać podniośle, a
także bojowo, zadziornie, agresywnie. Jest urozmaicenie albumie, tak
więc można zapomnieć o nudzie. Jest klimatyczne intro, które
pokazuje epicki charakter albumu i „The Coming Storm”
trzyma w napięciu.”The Immortal One” nasuwa
skojarzenia z Manowar, czy też Iron Maiden zwłaszcza w kwestii
sekcji rytmicznej, z kolei riff, praca gitar, zadziorność i
melodyjność nasuwa mi inny znany niemiecki zespół, a
mianowicie Chinchilla i nawet wokalnie mam podobne skojarzenia.
Ciężki, bojowy, true heavy metal to coś co dominuje na tym albumie
i „Tide Of War” ,
klimatyczny „Path Of Glory”
czy rozbudowany, epicki, trwający ponad 12 minut „The
Battle Of Thermopylae”
gdzie krzyżuje się Manowar i Iron Maiden świetnie to obrazują.
Jednak nie zabrakło też tak jak na poprzednim albumie patentów
power metalowych i te słychać w melodyjnym „Defenders
(Valour Is in Our Blood)”
czy rozpędzonym „ Gates Of Fire”.
Pewnym urozmaiceniem jest epicki, klimatyczna ballada w postaci
„Never To Return”
i instrumentalny „The Final March”
, który ukazuje jak gitarzyści sobie dobrze radzą z
melodiami, riffami, z przebojowością.
Mocne
brzmienie, które podkreśla epickość i umiejętności
muzyków, ciekawa historia, epicki charakter, masa przebojów
i chwytliwych melodią czynią ten album bardzo dobrym i godnym uwagi
każdego fana Manowar, Iron Maiden, oraz melodyjnego grania. Nowy
album potwierdza, że na niemieckiej ziemi wyrósł kolejny
ciekawy heavy/power metalowy zespół.
Ocena:
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz