Przerost formy nad
treścią to zjawisko, które również potrafi pojawić
się w muzyce metalowej i to właśnie uświadczyłem słuchając
nowego albumu włoskiego zespołu ECHOTIME, a mianowicie „Genuine”,
który ukazał się pod koniec marca nakładem logic(il)logic
records. Zastanawiacie się pewnie jak przejawia się to zjawisko,
ten przerost formy na tym wydawnictwie i czy jest to album, na który
warto zwrócić uwagę?
„Genuine” to
właściwie koncept album, który związany jest z wykreowanym
światem, który jest odbiciem naszego rzeczywistego i wszystko
skupia się wokół głównego bohatera, czyli Daniela
Anthonyego – chemika, który przez lata pracował w
laboratorium w dużym mieście. I on planował stworzyć coś co
pomoże mieszkańcom, całemu światu, to on stworzył tytułową
molekułę „Genuine” Jednak ten pomysł nie spodobał się władzą
i zamknęli wynalazcę w więzieniu. Album opowiada dalsze losy owego
bohatera, to jak jest daleko od miasta, uwieziony i to jak poznaje
Emita, który odmieni jego losy. Wszystko fajnie, jest klimat,
pomysł, ciekawa historia i to z pewnością należy uznać za plus i
rozbudowanie formy owej muzyki metalowej. Jednak historia to tylko
jedna strona medalu. Może ona wciągnąć, zaintrygować, stworzyć
klimat, ale wciąż liczy się muzyka. Muzycznie zespół
wykreował ciekawe styl, który stara się połączyć elementy
muzyki punkowej, motywy industrialu, muzyki filmowej, muzyki
progresywnej, metalowej, a także elementy popu, rocka, czy też
symfonicznego metalu, stawiając na wyszukane melodie i magiczną
atmosferę. Styl może i ciekawy i taki dość oryginalny, jednak
kiedy dochodzi do bliższego kontaktu z muzyką tego zespołu, to
jednak trzeba stawić czoło chaosowi i niedopracowanemu stylowi,
któremu brakuje bardziej określonej stylistyki. Muzycy też
tutaj wypadają tylko przyzwoicie i najlepiej z nich wypada wokalista
Alex, który manierą przypomina mi Tobiasa Sammeta i choć
potrafi śpiewać, to jednak nie zapada w pamięci, nie porywa, a
wszystko gubi się w nudnej i ciężko strawnej muzyce. Co z tego,
że brzmienie jest dopracowane i takie mocne, skoro muzycy nie tworzą
ciekawej muzyki, a kompozycje są rozlazłe na każdej płaszczyźnie,
zarówno tej kompozytorskiej jak i aranżacyjnej.
Materiał podzielony
został na sceny i akty co intryguje, szkoda tylko że już nie pod
względem czysto muzycznym. Brak ciekawych melodii, solówek
pobudzających zmysły słuchacza. „The Choice” brzmi
jeszcze jako tako, bo jest ciekawy refren, ale już tutaj słuchać,
że nie mamy do czynienia z albumem niszczącym obiekty. „The
March” pokazuje ten chaos i brak zdecydowania, a także brak
ciekawych pomysłów zespołu na kompozycje. Ciężko wyróżnić
tutaj cokolwiek, ciężko opisać cokolwiek, bo właściwie nie ma
się nad czym rozczulać i rozpisywać. Wszystko tutaj jest na jednym
niskim poziomie, który nie nadaje się do słuchania.
Ciekawy pomysł na
zmieszanie różnych elementów z różnych
gatunków muzycznych, oparcie wszystko na ciekawej historii s-f
nie wystarczy, żeby nagrać udany album. Niestety ECHOTIME to
zespół, który niczym nie zachwyca, od pierwszych minut
zanudza swoją formą, przerostem formy nad treścią, która
jest uboga, czy też w ogóle jej nie ma. Słyszałem wiele
płyt w tym roku, ale to jest najgorsza rzecz jaką słyszałem,
niestety. Sporo pracy czeka ECHOTIME by zmienić swój
wizerunek.
Ocena: 1.5/10
Płytę przesłuchałem dzięki uprzejmości :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz