Strony

niedziela, 12 maja 2013

THRASHER - Burning At The Speed of Light (1985)

Projekty muzyczne z dużą liczbą gości z której dzisiaj słynną choćby Avantasia czy Ayeron pojawiały się już w latach 80. W1983 roku z inicjatywy Carla Canedy'ego z The Rods i Andy'ego 'Duck' MacDonalda z Blue Cheer projekt, który miał skupiać wiele osobistości metalowego światka. Przyjęto nazwę Thrasher i tak w 1985 roku udało się w końcu wydać debiutancki album „Burning At The Speed Of Light”.

Nie na co dzień można było posłuchać albumu, który skupia takie gwiazdy jak James Rivera (Helstar), Dan Spitz (Anthrax), Billy Sheehan (Mr. Big, David Lee Roth), Jack Starr (Burning Starr, Virgin Steele), Rhett Forester (Riot, Masi, etc) czy wielu innych mniej znanych muzyków lat 80. Pod tym względem jest to z pewnością ciekawe wydawnictwo bo jest kilka znanych nazwisk, które w latach 80 odnosiły spory sukces i spotkać te osobistości na jednym albumie też było niesamowitym przeżyciem. Jednak Thrasher nie wyznaczał żadnego nowego stylu, ani dokonywał jakieś rewolucji w muzyce metalowej. Muzycznie mówimy tutaj o takich gatunkach jak heavy metal, speed metal czy hard rock, a wszystko jest ładnie wymieszane i nie ma mowy o chaosie. Co więcej wszystko tutaj zostało dobrze przemyślane i album został przyozdobiony chwytliwymi, finezyjnymi, energicznymi solówkami, które potrafią zauroczyć swoją naturalnością i dopracowaniem. Ciężko się przyczepić do wykonania, do aranżacji, bo tutaj standard został w pełni osiągnięty. Zarówno nieco mniej dopieszczone brzmienie, proste i melodyjne granie, z naciskiem na przebojowość i ciekawe melodie sprawiają że właściwie Thrasher znakomicie odzwierciedla heavy/power/speed metal lat 80. Oczywiście wtórne granie, ale na pewno godne uwagi, bo właściwie każdy utwór to prawdziwa uczta dla fanów lat 80. Otwierający „Hot and Heavy” nasuwa oczywiście Accept, Dio, czy Scorpions i jest to bardziej toporna kompozycja, taka mało amerykańska, ale oczywiście solidna. Dio, Black Sabbath i nieco Manowar słychać w bardziej true metalowym „Ride The Viper”. Urozmaicony materiał, to kolejna zaleta, bo cały czas się coś dzieje i pojawiają się nie tylko wolne i toporne kompozycje. Pojawiają się utwory utrzymane w stylizacji speed/power metalowej i dobrym tego przykładem jest „Widowmaker”. Troszkę rock'n rolla można wychwycić w szybkim, radosnym „She Likes It Rough” czy przebojowym „Bad Boys”. Ostrzejsza kompozycją z rozbudowanymi solówkami jest tutaj „Burning at the Speed of Light”, zaś zamykający „Never Say Die” to klimatyczny instrumentalny kawałek, który znakomicie zamyka całość. Brak słabych kompozycji to obok urozmaiconego materiału, czy przebojowości kolejny atut.

Nazwa Thrasher może nasuwać na myśl gatunek thrash metal i kapele w stylu Megadeth czy Slayer jednak jest to projekt muzyczny, który miał na celu grania muzyki z pogranicza heavy/speed/ power metalu i hard rocka. Mieszanka jak najbardziej i choć projekt ten wydał tylko jeden album to i tak pokazał, że już w tamtych czasach można było tworzyć albumy z dużą liczbą gości. Oczywiście każdy fan heavy metalu lat 80 powinien się z tym zapoznać.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz