Jeden z najciekawszych
power metalowych kapel z Hiszpanii powrócił do biznesu na
dobre. Mowa tutaj o świetnym Vhaldemar, który został
założony w 1999 roku z inicjatywy Pedro Monge. W krótkim
okresie zespół zdobył uznanie fanów, silną pozycję,
zwłaszcza kiedy wydali dwa świetne albumy w postaci : „Fight To
The End” i „I Made My Own Hell”. Jednak zespół przepadł
po wydaniu tych krążków i tak przez kilka lat było cicho o
samym zespole. W 2010 ukazał się wydany dość po cichu materiał
pod nazwą „Vhaldemar”, który w 2011 roku ukazał się pod
nazwą „Metal Of The World”. Hiszpańska formacja powróciła,
jednak pewności co do tego czy chce zostać na dłużej nie było.
Znów cicho się zrobiło wokół samego zespołu, a
tutaj po dwóch lata pojawia się nowy album w postaci „ A
Shadows of Combat”.
Nowe wydawnictwo i nowe
zestawienie kapeli, bowiem mamy nowego perkusistę - Gonzalo
"Gontzal" Garcia i nie dwóch gitarzystów a
jednego, ponieważ odszedł Aitor Lopez. Styl ponadto nie wiele się
zmienił, bowiem Vhaldemar dalej brzmi jak rycerska Gamma Ray,
aczkolwiek słychać sporo smaczków i prób zerwania z
tą etykietą. Mroczny klimat, ciężar, a także więcej heavy
metalowej stylistyki, która ma jeszcze bardziej podkreślić
epickość. Co znakomicie zostaje uchwycone w takim true metalowym „
The Rest Of My Life”, gdzie słychać wpływy
Manowar, w mrocznym, pełnym grozy” The Beginning”,
ciężkim „Power Of The Night”
czy spokojnym, instrumentalnym „Oblivion”.
Heavy Metal w stylu Manowar i hard rock też daje się we znaki w
otwierającym „Rock City”,
który potrafi zwieść z tropu. Jednak mimo wszystko wciąż
słychać, że to ten znany nam wszystkim Vhaldemar, z trzech
poprzednich płyt. Vhaldemar z mocnym, soczystym brzmieniem,
urozmaiconą ale zarazem dynamiczną sekcją rytmiczną, wyrazistym i
specyficznym wokalem Carlosa, a także energicznymi, melodyjnymi
partiami gitarowymi, za które tym razem jest odpowiedzialny
Carlos. W dalszym ciągu wyróżnia się dynamiką, szybkością
i przebojowością, która zawsze stanowiła wielki atut
kapeli. Oczywiście nie brakuje power metalu i szybkich kawałków
czego przykładem jest „Danger Street”
, mroczniejszy „Shadows
of Combat”
z wpływami Primal Fear, czy szybki „End Of The
World”. Jeśli
miałbym wskazać najlepszy utwory, które najlepiej oddają
styl zespołu to wybrałbym melodyjny „Metal &
Roll”
oraz kolejną część „Old King Visions”,
który podkreśla ową etykietą mówiąca o Vhaldemar
jak o bardziej rycerskiej Gamma Ray.
Hiszpańska
formacja Vhaldemar powróciła na dobre, silna, zmotywowana i
gotowa podbijać na nowo świat. Pozycja obowiązkowa dla fanów
epickiego metalu, mrocznego klimatu, a także dla fanów
europejskiego power metalu spod znaku Gamma Ray czy też Primal Fear.
Ocena:
8/10
Mistrzostwo, płyta bombon w pełni zgadzam się z recenzją tylko ode mnie 2 pkt. więcej.
OdpowiedzUsuńHiszpanie mocno cisną,brawo!!!
OdpowiedzUsuń