W
miarę szybko znalazł swoje miejsce na rynku muzycznym młody White
Wizzard.
Amerykańska kapela założona w 2007 roku, która nie kryje
swoich zamiłowań do Iron Maiden, czy Diamond Head. Ta formacja
debiutanckim albumem „Over the Top” ugruntowała sobie pozycję
wśród młodych kapel grających heavy metal w stylu lat 80.
Dzisiaj kapelę wymienia się jednym tchem obok takich kapel jak
Steelwing, Enforcer czy Skull Fist. Choć sukces już odnieśli to
jednak pod względem poziomu muzycznego można było na „Flying
Tigers” usłyszeć spadek formy. Jednak pojawienie się nowych
członków w postaci Josepha Micheala i Willa Wallnera czynią,
że nowy album „The
Devil's Cut”
brzmi znacznie lepiej.
Kiczowata
okładka, czerpanie garściami z Iron Maiden, Nwobhm, lekkie, takie
nieco brytyjskie brzmienie to w dalszym ciągu uświadczymy na płycie
White Wizzard. Podobnie zresztą jak wyrazisty bas, który
nasuwa na myśl Steve'a Harrisa z Iron Maiden. Również zespół
przerysował z poprzednich albumów melodyjne granie i
przebojowość. Kto pamięta styl zespołu z pierwszego albumu ten
może być spokojny o zawartość nowego. Tym razem zespół
postanowił postawić na przebojowość, a także na mocny,
energiczny, zadziorny wokal Jospeha, który jest najlepszym
śpiewakiem jakiego miał ten zespół. Nie tylko Joseph ożywił
zespół i wlał do niego świeżej krwi. Warto tutaj wspomnieć
także i Willu, który z Dreyerem wygrywa sporo ciekawych
melodii, riffów i jest to prawdziwa uczta dla fanów
heavy metalu lat 80. Jest energiczny instrumentalny kawałek w
postaci „Forging the Steel”,
jest przebojowy „ Strike The Iron”,
lekki „Kings Of The Highway”,
jest ostrzejszy „The Devils Cut”,
rozpędzony „Torpedo Of truth”
czy rozbudowany „The Sun Also Rises”.
Czego można chcieć więcej? Urozmaicenie i równość została
zachowana, czyli wilk syty i owca cała.
Uwaga
White Wizzard wraca do gry. Po nie udanym „Flying Tigers” pora
wrócić do grania energicznego, przebojowego heavy/speed
metalu w stylu lat 80. Nowe nabytki, świeże pomysły na hity,
bardziej dopracowany materiał i udany powrót do tego co
zespół grał na debiucie. „The Devils Cut” to kolejna
miła tegoroczna niespodzianka. Oczywiście polecam!
Ocena:
8/10
Album ok.Kolejny band co idzie falami? ;)
OdpowiedzUsuńAlbum znakomity. Kompozycje, wokal, brzmienie i wykonanie cudowne. Album zyskuje z każdym przesłuchaniem.
OdpowiedzUsuń