Pozwólcie,
że zabiorę was w przeszłość. Do czasów, kiedy to Nwobhm
już na dobre zagościła na rynku i to nie tylko brytyjskim. W
latach 80 było wiele kapel, który nie dały się poznać
szerszej publiczności na dobrą sprawę. Jednym z takim zespołów,
który zrodził się na ziemi brytyjskiej i reprezentował
podziemie tamtejszego heavy metalowego świat był Cobra. Powstali w
1984 roku i zostawili po sobie dwa albumy, z czego „Warriors Of The
dead” robi najlepsze wrażenia.
Już
patrząc na okładkę można dojść do wniosku, że ta płyta
zasługuje na zapoznanie. Klimat i styl narysowania działa jak
magnes. Znacznie gorzej prezentuje się brzmienie jeżeli mam się
trzymać sfery bardziej technicznej i mało znaczącej. Nie
dopracowanie i niski budżet brzmienia są tutaj największym
minusem. Jeżeli coś należy wpisać do rubryki wad to na pewno
wokalistę Puala Edmonsona, który krzyczy i śpiewa bez
większego rozplanowania i pomysłu. Brak techniki i emocji w jego
partiach działają na niekorzyść. Mimo tych pewnych nie
dociągnięć album dobrze wypada i jest to przede wszystkim zasługa
żywiołowej i dynamicznej sekcji rytmicznej,a także gitarzyście
Stevowi Hughesowi. To właśnie dzięki nie mu takie kawałki jak
„Wildest Dreams”
czy „Stand With Me”
mimo swojego wtórnego charakteru potrafiły zapaść w
pamięci. Duża dawka melodyjności i prosta formuła to była
właśnie recepta na zainteresowanie słuchacza. Szybki ocierający
się o speed metal „Warriors Of The Dead”,
nieco bardziej hard rockowy „Cobra”
, czy nawiązujący do Nwobhm „We Rock You”
to kompozycje na które z pewnością warto zwrócić
uwagę.
Rok
1985 to rok dobry i pełen godnych uwagi płyt metalowych. Może
Cobra brytyjska nie kąsa najmocniej i może nie zagrażała pozycji
innych kapel, to jednak charakteryzowała się potencjałem i
solidnym granie. Fani Accept, Angel Witch, Saxon mogą śmiało
sięgać po to wydawnictwo.
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz