Strony

niedziela, 21 lipca 2013

ETERNAL JUDGMENT - Fatal Virus (2012)

Czego oczekujecie od thrash metalu? Każdy z nas powinien sobie zadać takie pytanie. Bo jeśli ktoś oczekuje brutalnego i ocierający się o death metal thrash jak i technicznego, czy progresywnego thrash metalu, ten nie zazna ukojenia w kanadyjskim Eternal Judgment. Jest to stosunkowo młoda kapela, która zrodziła się w 2008 roku z inicjatywy Remya Roya & Pierre-Luc Lepage'a. Do tej pory Eternal Judgment nagrał demo i mini album w postaci „ Fatal Virus”. Jeżeli kapela utrzyma taką formę i taki styl grania to na pewno namiesza nieco na rynku muzycznym i „Fatal Virus” to tylko potwierdza.

Jakie zachwyty by nie były, jakie ciepłe słowo bym nie napisał nie ukryję faktu, że kapela nie gra niczego odkrywczego. Ich domeną jest thrash metal o heavy metalowym zabarwieniu. Tak więc mamy tutaj coś z Overkill, Destruction, Anthrax, Exodus, Headhunter czy Iced Earth. Styl o tyle ciekawy, bowiem szybkość, agresja, dynamika, brutalność kojarzyć może się z thrash metalem. Z kolei brzmienie sekcji rytmicznej, partie basu w stylu Iron Maiden, melodyjność i przebojowość nasuwa na myśl heavy metal. Mieszanka wybuchowa, ale z pewnością skuteczna i nosząca ze sobą totalne zniszczenie. Jak przystało na thrash metalowe łojenie mamy zadziornego i pełnego werwy wokalistę. Remy spisuje się w tej roli znakomicie. W takim szybkim „Kill To Live” słychać jaki wpływ na niego miał Tim Ripper Owens, Mercel Schirmer czy Joe Belladonna. Zespół znakomicie balansuje na pograniczu melodyjności i agresji, co poszerza horyzonty i zakres trafienia do słuchacza. Nie ma mowy o nudzie czy popadanie w rutynę. Zaczyna się standardowo bo od mocnego wejścia w postaci „Fatal Virus”. 7 minutowy „Power Drive” potwierdza fakt, że muzycy nie mają problemów z bardziej rozbudowanymi kawałkami. Kapela nie kryje swoich zamiłowań do Destruction i dobrym tego przykładem jest „War Planet...Prisoners Of Hell”. Wpływy Iron Maiden można wychwycić w zamykającym „By My Own”. Soczyste brzmienie tylko podkreśsla profesjonalne podejście muzyków do tematu.

Thrash Metal nie umiera, nie przechodzi do historii. Można rzec, że przeżywa swoją drugą młodość i słuchając mini albumu Kanadyjczyków właśnie takie ma się uczucie. Prawdziwa uczta dla maniaków thrash metalu, ale również melodyjnej odmiany heavy metalu. Miłe zaskoczenie i teraz pozostaje wypatrywać pełen album.

Ocena: 8.5/10

P.s podziękowania dla Vlada Nowajczyka za udostępnienie materiału

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz