Dawno
temu, w roku 1981 w Danii powstała mało znana kapela, która
nigdy nie wydała oficjalnie swojego materiału, kapela która
doczekała się wydania zbioru swoich utworów na komplikacji.
Na tym się nie kończy historia. Lata 80 to był okres w którym
królował Iron Maiden, Nwobhm, Krokus, ciepły hard'n heavy,
muzyka Judas Priest, Helloween, czy Accept. Wszyscy ci którzy
interesują się tym okresem wiedzą, że jest wiele mniej znanych
kapel, które nie odniosły większego sukcesu i popadły w
niepamięć. Taki los spotkał również i naszego bohatera,
czyli formację o której tutaj pisze. Zespół mało
znany, który nie wydał oficjalnie swojego materiału to
historia dość częsta jeśli chodzi o heavy metal lat 80. Tak też
się potoczyła kariera niejakiego duńskiego zespołu Randy. Wydali
demo, singiel i komplikacje o tytule „Randy”.
Każdy
kto gustuje w wspomnianych zespołach, heavy metalu lat 80, Nwobhm,
hard rocku to śmiało powinien sięgnąć po ten album. Jeśli ma
ktoś wątpliwości to pozwolę sobie je rozwiać w dalszej części
tekstu. Pomijam nieco kiczowatą okładkę i mniej dopieszczone
brzmienie bo to są drobne szczegóły, bez których
płyta się broni, ba zasługuje na szczególną uwagę. Żwawa
i solidna sekcja rytmiczna, Jorgen Jensen z specyficzną manierą
wokalną to argumenty, które potrafią przekonać nie jednego
wybrednego słuchacza. Ciepły i melodyjny wokal Jorgena potrafi
zauroczyć, czego przykładem już jest otwierający „Shadows
Are Failling”
który przypomina twórczość Accept oraz zespołów
z kręgu Nwobhm. Szybkie granie w klimatach speed/ power metalu
pojawia się tutaj, a jak się pojawia to sieje zniszczenie. „The
beast”
to prawdziwa perełka w tej kategorii. Słychać lekkość, dobre
zgranie gitarzystów, nie banalną pomysłowość, a także
talent do tworzenia rasowych przebojów. Czego można chcieć
więcej? Tak, więcej takich utworów. Dostajemy je w postaci
„Nightmare”
, melodyjnego „The
Razors Edge”.
Ci co nie lubią grania na jedne kopyto może tez przekonać fakt
urozmaiconego materiału. Mamy hard rockowe kompozycje jak „C'mon
Let's Rock”,
rytmiczne, granie brytyjskie jak w przypadku „Victim
Of The Night”
. Każdy utwór to kawał solidnego heavy metalowego grania lat
80.
Może
i Randy nie został gwiazdą metalowego świata, może nie wydał
oficjalnie albumu, może nie zagościł długo na scenie, to jednak
ich muzyka jest miła dla ucha. Potrafili stworzyć przeboje,
potrafili stworzyć dobre melodie, które zapadały w pamięci.
Zasługują na uwagę, zwłaszcza miłośników grania w stylu
Iron Maiden, Accept, czy Judas Priest.
Ocena:
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz