Strony

środa, 13 listopada 2013

NOW OR NEVER - Now or Never (2013)

Pamięta ktoś „Jump The Gun” Pretty Maids i gitarzystę Rickiego Marxa? Pewnie się zastanawiacie co się z nim teraz dzieje, co? Otóż Ricky w 2012 założył zespół Now or Never, którego skład uzupełnił były basista Pretty Maids a mianowicie Kenny Jackson, perkusista Fabiono Ranzoni oraz jeden z najbardziej rozpoznawalnych wokalistów metalowych naszych czasów, a mianowicie Jo Amore z francuskiego Nightmare. Cel był jasny i prosty, a mianowicie chęć grania muzyki osadzonej w klimatach heavy metalu i hard rocka. Jednak w tym wszystkim przeraża nowoczesny wydźwięk i zawarcie elementy industrialnego metalu. Czy przez co debiutancki album tej grupy zatytułowany po prostu „Now Or Never” jest gorszy?

Ci którzy spodziewają się drugiego Pretty Maids, czy też Nightmare mogą poczuć ogromne rozczarowanie, bo ta kapela stara się stworzyć własny styl daleki od tamtych kapel. Oczywiście gdzieś w tym wszystkim jest agresja i mroczniejszy wydźwięk znany z Nightmare czy hard rockowe elementy wyjęte z Pretty Maids. Niestety na tym się kończą podobieństwa. Co mi się nie podoba w tym co zespół gra to nowoczesny charakter i próba pokazania że można grać nowocześnie. Dużo eksperymentów i za mało tradycji sprawia, że płyta jest ciężko strawna. Nie słucha się tego debiutanckiego albumu przyjemnie i nie wynika to z tego że mamy mało doświadczonych muzyków, tylko z samego stylu grania i sposobu komponowania kawałków. Chciałoby się usłyszeć jakiś hard rockowy hit, jakąś petardę ale nie tutaj jest pełno nijakich utworów, które brzmią nowocześnie, ale mało atrakcyjnie. „Reach Out For Sky” zdradza już wszystko na wstępie. Ciężkie riffy, nowoczesna oprawa, nowoczesne brzmienie i dużo dawka eksperymentów, które nie przemówią do wszystkich słuchaczy. Ciężki i mroczny „Brothers” pokazuje bardziej metalowe oblicze kapeli, ale czy takich dźwięków ktoś by się spodziewał po byłym gitarzyście Pretty Maids? Raczej nie. Nie dość że kompozycje są niskich lotów to jeszcze jest ich 12 na albumie i to nie cieszy w żaden sposób. W miarę dobrym utworem na płycie jest spokojniejszy „An angel By My Side” , nieco bardziej rytmiczny „Whos in the mirror?” czy klimatyczna ballada „Something missing”. Jednak to niezbyt dobrze świadczy o płycie, że dobrze prezentują się tylko ballady.

Now Or Never mógł być drugim Pretty Maids, przyciągnąć fanów tamtejsze kapeli do siebie za sprawą składu, ale nie oni wybrali drogę pod górkę. Fani tych muzyków nie mają tutaj czego szukać, bo nie mamy tutaj do czynienia z czymś co przypomina Nightmare czy Pretty Maids, a zupełnie czymś nowym. Płyta skierowana do fanów nowoczesnego brzmienia, gdzie liczą się eksperymenty, mierzenie się z nowymi patentami. Debiutancki album formacji Now Or Never zaliczam do jednych z największych ostatnich rozczarowań, a szkoda bo drzemał potencjał w tym składzie.

Ocena: 2/10

P.s Recenzja przeznaczona dla magazynu HMP

1 komentarz:

  1. www.encyklopediametalu.net16.net24 stycznia 2016 10:39:00 CET

    Zupełnie się nie zgadzam z tą oceną, wynikającą jedynie z faktu, że kolega recenzent jest fanem grania raczej prostego i przewidywalnego. Czyli powiedzmy będzie wychwalał Nordic Union pod niebiosy jebiąc ta płytkę :) Tymczasem nie ma w niej nic złego. Więcej: poza dwoma wypełniaczami każdy kawałek jest inny i zajmujący, a Wings Of Freedom i Dying For You mają killerskie refreny. Płytka dobra.

    Idąc dalej wspomnianego Nordic Union, polecam dwa inne projekty Martenssona: Eclipse (super płytka Bleed & Scream) oraz bardziej rockowy W.E.T. z Jeffem Scottem Soto

    OdpowiedzUsuń