Strony

piątek, 21 lutego 2014

SKINNER - The enemy Within EP (2012)

Nazwisko Skinner fanom amerykańskiego heavy/power/thrash metalu powinno być znane dość dobrze, zwłaszcza jeśli jest się fanem Imagika. Tak jest to jeden z bardziej charyzmatycznych wokalistów, który przypomina mi styl śpiewania reprezentowany przez Tima Rippera Owensa i Matta Barlowa. Norman Skinner obecnie współpracuje z Davidem Garcia pod nazwą Hellscream, gdzieś tam wyczekiwany jest debiutancki album Dire Peril. Widać, że nie potrafi zagrzać stałego miejsca i że jest znany nie tylko z jednej kapeli. Poza tymi wcześniej wspomnianymi jest też zespół o nazwie Skinner, czyli sygnowana własnym nazwiskiem. Ta założona w 2010 r kapela nagrała póki co mini album w postaci „The Enemy Within”.

Pierwsze skrzypce na tej płycie gra nie kto inny jak sam Norman Skinner, który nadaje płycie odpowiedniego drapieżnego charakteru i takiej nutki nowoczesności, w której są echa Imagika. Taki stan rzeczy nie powinien nikogo dziwić, zwłaszcza że za całe tło gitarowe jest odpowiedzialny gitarzysta Imagika Robert Kalowitz oraz jego syn Grant. Ich gra jest daleka od perfekcyjnej i jest kilka niedociągnięć, ale porozmawiajmy o plusach. Przede wszystkim podoba mi się to, że nawiązują do tradycji amerykańskiego heavy/power metalu, w której jest mała dawka thrash metalu, brudu i agresji. Właśnie to jest cały amerykański styl, który nie da się ot tak podrobić. Mocne, ciężkie, pełne brudu i dzikości riffy oraz melodie, którymi nas obsypuje otwieracz „Sleepwalkers” to jest właśnie to czego większość słuchaczy oczekuje od Skinnera. Czy zraża was fakt, że nie ma w ich graniu nic nadzwyczajnego ani oryginalnego? Zespół nadrabia solidnym wykonaniem, ciężarem oraz energią, która jest podstawowym składnikiem każdego utworu. „Hell In My Hands” to jest jakby styl Skinner w pigułce i to właśnie w takiej stylizacji zespół wypada bardzo dobrze i tego powinni się trzymać. Elementy thrash metalu gdzieś zostają zawarte w „Miss Agony”,ale to zamykający „The enemy Within” robi największe wrażenie podczas słuchania. Wyjątkową moc zawdzięcza przebojowemu charakterowi oraz dobrze rozplanowanej sekcji rytmicznej, która napędza ten utwór. Ta kompozycja to jest model grania, który zespół powinien zastosować w przyszłości.

Skinner to kolejny zespół/projekt tego muzyka i w sumie kolejny który nie spotkał się z większym zainteresowaniem. Czyżby muzyk żył w cieniu sławnego Imagika? Czy może jest to winna niezbyt trafionych pomysłów na kompozycje. Skinner to solidna marka, ale tutaj też nie pokazuje pełni swoich umiejętności. Płyta skierowana do fanów głosu Normana, zaś ci co szukają czegoś mocniejszego i z wyższej półki to polecam zespół Hellscream, w który Norman pokazuje klasę, ale to jest temat na inną recenzję.

Ocena: 6.5/10

P.s Recenzja przeznaczona dla magazynu HMP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz