Strony

wtorek, 25 marca 2014

LIVING DEATH - Protected From reality (1987)

Rok 1987 to dla wielu kapel bardzo udany rocznik. Wiele z nich wydało wtedy swoje najlepsze albumy. Z pewnością tak było z niemieckim Living Death. Początki kariery były z pewnością trudne i pełne poświęcenia. Jednak już na „Vengeance of Hell” można było usłyszeć, że w kapeli drzemie potencjał. Dopiero w roku 1987 za sprawą „Protected From Reality” ta niemiecka formacja błysnęła talentem i pomysłowością. Nie tak łatwo było wykreować własny styl, stworzyć album, który wyróżni się na tle wielu innych jakże genialnych płyt.

Dlaczego akurat trzeci album należy traktować jako ten najlepszy? Cóż przesądza o tym nie dobry rocznik, tylko sama muzyka, to w jaki sposób została ujęta pomysłowość muzyków, to jak została przedstawiona ich wizja grania speed/thrash metalu. Living death na trzecim albumie pokazał też dobitnie, że granie speed/ thrash metalu nie wyklucza w żadnym wypadku użycia patentów NWOBHM czy amerykańskiego power metalu. Płyta w stosunku do poprzednich jest bardziej dojrzała, bardziej zaskakująca i mniej przewidywalna. Co za tym idzie, nie można narzekać tutaj na nudę. Zaczyna się od prawdziwego mocnego uderzenia w postaci „Horrible Infanticide (Part One)”. Ktoś rzeknie, że to powielanie pomysłów Kreator, Sodom, Anninhilator, czy Exodus, ale będę bronił swojego stanowiska, że kapela podążyła własną drogą. Jest szybkość, rozpędzona, pełna szaleństwa sekcja rytmiczna i niezła dawka agresji. Jednak nie to wyróżnia Living Death na tle innych formacji obracających się w speed/thrash metalu. To właśnie bardziej melodyjny charakter kompozycji, przebojowość jaką potwierdza kolejny utwór w postaci „Manila Terror” spowodowała, że trzeci album tej formacji zostawia konkurencje daleko w tyle. To nie jedyny atut tej płyty. Rzadko kiedy w takiej w speed/thrash metalu można się delektować złożonymi solówkami i motywami, w których jest coś więcej niż agresja. No właśnie Living Death pokazał, że można przełamać rutynę w tej kwestii. „Natures Death” to przykład udanej współpracy gitarzystów, a także pomysłowości. Jeszcze w większym stopniu to zostaje nasilone w instrumentalnym „Wood of Necrophiliac”. Znakiem rozpoznawczym Living Death od samego początku był charyzmatyczny wokalista Thorsten. Jego wokal na tym krążku jeszcze bardziej ewoluował i brzmi to bardzo profesjonalnie. Łączy w sobie manierę heavy/power metalowego śpiewaka z thrash metalowym krzykaczem. „Vengeance” to taki autorski popis umiejętności Thorstena. Dalej mamy szybki, ale bardzo melodyjny „Intruder” . Mroczny, nieco toporny heavy metal można uświadczyć w „The Galley”. Całość zamykają dwa znakomite przeboje, a mianowicie „War of Independence” i „Eisbein (mit Sauerkraut)” .

Klimatu dopełnia bez wątpienia mroczna okładka, a także soczyste, przybrudzone brzmienie, wzorowane na twórczości Grave Digger czy Kreator. To tylko kolejny dowód na to, że Living Death zadbał o każdy detal, drobny szczegół. „Protected From reality” to najlepszy krążek tej formacji ukazujące ciekawsze oblicze speed/thrash metalu. Czy agresja stoi na przeszkodzie melodyjności i przebojowości? Śmiało można rzec, że nie, a kto wątpi niech sięgnie po trzeci album Niemców.

Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz