Rok 1987 to dla wielu
kapel bardzo udany rocznik. Wiele z nich wydało wtedy swoje
najlepsze albumy. Z pewnością tak było z niemieckim Living Death.
Początki kariery były z pewnością trudne i pełne poświęcenia.
Jednak już na „Vengeance of Hell” można było usłyszeć, że w
kapeli drzemie potencjał. Dopiero w roku 1987 za sprawą „Protected
From Reality” ta niemiecka formacja błysnęła talentem i
pomysłowością. Nie tak łatwo było wykreować własny styl,
stworzyć album, który wyróżni się na tle wielu
innych jakże genialnych płyt.
Dlaczego akurat trzeci
album należy traktować jako ten najlepszy? Cóż przesądza o
tym nie dobry rocznik, tylko sama muzyka, to w jaki sposób
została ujęta pomysłowość muzyków, to jak została
przedstawiona ich wizja grania speed/thrash metalu. Living death na
trzecim albumie pokazał też dobitnie, że granie speed/ thrash
metalu nie wyklucza w żadnym wypadku użycia patentów NWOBHM
czy amerykańskiego power metalu. Płyta w stosunku do poprzednich
jest bardziej dojrzała, bardziej zaskakująca i mniej przewidywalna.
Co za tym idzie, nie można narzekać tutaj na nudę. Zaczyna się od
prawdziwego mocnego uderzenia w postaci „Horrible Infanticide
(Part One)”. Ktoś rzeknie, że to powielanie pomysłów
Kreator, Sodom, Anninhilator, czy Exodus, ale będę bronił swojego
stanowiska, że kapela podążyła własną drogą. Jest szybkość,
rozpędzona, pełna szaleństwa sekcja rytmiczna i niezła dawka
agresji. Jednak nie to wyróżnia Living Death na tle innych
formacji obracających się w speed/thrash metalu. To właśnie
bardziej melodyjny charakter kompozycji, przebojowość jaką
potwierdza kolejny utwór w postaci „Manila Terror”
spowodowała, że trzeci album tej formacji zostawia konkurencje
daleko w tyle. To nie jedyny atut tej płyty. Rzadko kiedy w takiej w
speed/thrash metalu można się delektować złożonymi solówkami
i motywami, w których jest coś więcej niż agresja. No
właśnie Living Death pokazał, że można przełamać rutynę w tej
kwestii. „Natures Death” to przykład udanej
współpracy gitarzystów, a także pomysłowości.
Jeszcze w większym stopniu to zostaje nasilone w instrumentalnym
„Wood of Necrophiliac”. Znakiem rozpoznawczym
Living Death od samego początku był charyzmatyczny wokalista
Thorsten. Jego wokal na tym krążku jeszcze bardziej ewoluował i
brzmi to bardzo profesjonalnie. Łączy w sobie manierę heavy/power
metalowego śpiewaka z thrash metalowym krzykaczem. „Vengeance”
to taki autorski popis umiejętności Thorstena. Dalej mamy szybki,
ale bardzo melodyjny „Intruder” . Mroczny, nieco
toporny heavy metal można uświadczyć w „The Galley”.
Całość zamykają dwa znakomite przeboje, a mianowicie „War
of Independence” i „Eisbein (mit Sauerkraut)”
.
Klimatu dopełnia bez
wątpienia mroczna okładka, a także soczyste, przybrudzone
brzmienie, wzorowane na twórczości Grave Digger czy Kreator.
To tylko kolejny dowód na to, że Living Death zadbał o każdy
detal, drobny szczegół. „Protected From reality” to
najlepszy krążek tej formacji ukazujące ciekawsze oblicze
speed/thrash metalu. Czy agresja stoi na przeszkodzie melodyjności i
przebojowości? Śmiało można rzec, że nie, a kto wątpi niech
sięgnie po trzeci album Niemców.
Ocena: 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz