Gdy w roku 2010 Sinbreed
wydał swój debiutancki album wiele fanów melodyjnego
grania było pod wielkim wrażeniem, że można jeszcze grać power
metal z takim oddaniem, z taką werwą i pomysłowością. Mogło się
wydawać, że to kolejna kapela złożona z wielkich nazwisk, która
nic nie wnosi do power metalu. Jednak Sinbreed oczarował wszystkich.
Jednak ostatnie lata to zero aktywności i pojawiały się czarne
myśli, że kapela się chyli ku upadkowi. I kiedy można było
zakładać najgorsze, Sinbreed powraca z nowym albumem zatytułowanym
„Shadows”.
Od poprzedniego
wydawnictwa minęło 4 lata i w składzie pojawił się Marcus Siepen
jako nowy gitarzysta, który jest dopełnieniem do Flo Laurina.
Razem teraz dają czadu jeśli chodzi o riffy i solówki. Jest
mocniejszy wydźwięk partii gitarowych i znakomicie to słychać w
agresywnym „Shadows”. Nutka thrash metalowego
feelingu, a wszystko utrzymane w melodyjnej, power metalowej formułę.
Co ciekawe nie mamy tutaj kalki Blind Guardian, a tego pewnie co
niektórzy oczekiwali. W końcu połowa składu Blind Guardian
tworzy Sinbreed. Mamy w końcu tutaj Fredericka za perkusją i
Marcusa jako drugi gitarzysta. Jednak udało się Sinbreed dalej grać
mocny, agresywny i melodyjny heavy/power metal jaki zaprezentowali na
debiucie. Nie na darmo płytę zdobi niemal podobna do okładki z
debiutu. Nawet brzmienie nie uległo tutaj większej zmianie. Słychać
tą niemiecką profesję. Stylistycznie oczywiście słychać
inspiracje macierzystymi kapelami muzyków, ale nie jest to ani
drugi Blind Guardian, Seventh Avenue, nie jest też to drugi
Rebellion czy Persuader, choć ich wpływy też słychać. Sinbreed
jest po prostu kolejnym znakomitym power metalowym zespołem. Choć
płyta trzyma podobny wysoki poziom co poprzedni krążek, to jednak
jest mniej takich wyrazistych hitów, mniejsza jest siła
przebicia. Pamiętajmy jednak że materiał jest równy,
przejrzysty i przemyślany, tak więc można zapomnieć o
wypełniaczach. Gdzieś w tym wszystkim daje o sobie znać Accept i
nie tylko tutaj chodzi o wokal Herbiego, ale tematykę i tutaj dobrym
przykładem jest „Call to Arms”. Płytę promował
od samego początku „Bleed”, który też
otwiera płytę i jest to kawałek zachowany w proporcjach znanych z
poprzedniego albumu. Jest ta znana nam dynamika, melodyjność i
przebojowość. Jednak partie gitarowe zyskały tym razem na mocy i
znacznie więcej się dzieje w tej kwestii. Frederick to dobry
perkusista i jego praca zasługuje na uznanie. Radzi sobie w szybkich
kawałkach i wie jak nadać utworom mocy i dobrze to słychać w
„Reborn”. Blind Guardian znany z dwóch
ostatnich albumów słychać w „Leaving The Road”.
Przede wszystkim w początkowej fazie. Jedną z najlepszych petard
na płycie jest „Far Too Long” i to jest dobry
przykład jak powinno się grać power metal. Może przebojowość
nie jest na takim poziomie jak na poprzednim albumie, ale partie
gitarowe są soczyste, pełne werwy, energii i potrafią zaskoczyć.
Obecność Marcusa sprawiła, że solówki i riffy mają więcej
mocy i głębi, znakomicie to słychać w cięższym „Black
Death”. Takich partii nie było słychać na „When
Worlds Collide”. Dalej mamy kolejną petardę w
postaci „Standing Tall” i chciałoby się żeby tak
grał Blind Guardian, z taką szybkością i mocą, Całość zamyka
kolejny mocny kawałek, a mianowicie „Broken Wings”.
Spokojne, klimatyczne otwarcie nasuwa na myśl Blind Guardian. Tutaj
zespół przez 7 minut pokazuje, że odnajdują się w
dłuższych kompozycjach. Wychodzi im to bardzo dobrze i co ciekawe
przejścia, motywy gitarowe w środkowej części nasuwają nic
innego jak Blind Guardian. Kto wie może obecność Marcusa sprawi że
kolejne albumy będą bliższe twórczości ślepego strażnika?
To było pewne, że
Sinbreed nie zawiedzie i nie wypuści na świat słabego albumu. Jest
wysoki poziom muzyczny, jest power metal pełną gębą, nie ma
komercji i wciskania kitu. Jest czysty metal, agresja, dawka dobrych
melodii. Jedynie czego brakuje to takich hitów jak na
debiucie. Przez co album nieco jest słabszy, ale z pewnością warto
zwrócić uwagę na ten krążek bo jest jednym z tych
najlepszych w roku 2014. Dwóch członków Blind Guardian
nagrało album który nie jest kalką pomysłów Blind
Guardian i to należy uznać za sukces. Fajnie jest usłyszeć
Marcusa w innym zespole niż tylko Blind Guardian. Ciekawe czy będzie
to mieć wpływ na przyszły album ślepego strażnika? Oby tak.
Ocena: 8/10
p.s Recenzja przeznaczona dla magazynu HMP
Nie jest to BG,ale też konkretne,równe metalowe granie.
OdpowiedzUsuń