Każdy ma swój ulubiony album Elvenking i tutaj każdy poda
swój typ. Moim ulubionym albumem tej formacji jest „The Scythe” z 2007 roku. Znakomicie podany
folkowy power metal, w którym liczy się dobra, chwytliwa i energiczna melodia,
a nie tylko klimat. Niestety nie wszystkie albumy zrobiły na mnie takie samo
wrażenie. Co więcej zacząłem ostatnio wyczuwać spadek formy tego włoskiego
zespołu. Działają od 1997 r więc to jest akurat fakt do przyjęcie, że kiedyś
przychodzi słabszy okres w twórczości. „Red Silent Tides” czy „Era” były nie
dopracowane, komercyjne i dalekie od tego do czego ten zespół przyzwyczaił
swoich fanów. Zabrakło ciekawych kompozycji, przemyślanych melodii i
rozbudowanych pomysłów. Elvenking był już tylko cieniem siebie z początku
kariery. Tak skreśliłem ten zespół i na nowy album o nazwie „The Pegan
manifesto” nie czekałem i bardziej traktowałem jako ciekawostkę, zwłaszcza że
Winterstorm nagrał znakomity album z podobną muzyką. Nie sądziłem, że Elvenking
będzie wstanie z nimi konkurować i że stać ich jeszcze na wyrwania się ponad
przeciętny poziom, a jednak nie możliwe stało się możliwe.
Ten fakt dziwi, bo przecież kapela nie przeszła żadnych zmian
stylistycznych, ani personalnych. Nie odnotowany żadnych kombinacji, ani
wtrącenia nowych patentów. Co za to słychać, że zespół wziął się w garść i
chciał nawiązać do swoich korzeni, co wyszło tylko na korzyść nowego albumu.
Płyta brzmi świeżo, energicznie i naprawdę przepełniona jest przebojami.
Zachwyca wykonanie całości począwszy od klimatycznej okładki w stylu Blind
Guardian po soczyste i mocne brzmienie. Odkrywając poszczególne elementy nowej
płyty łatwo wychwycimy jej atuty. Damna śpiewa klimatycznie i nadaje
kompozycjom folkowego charakteru i przypomina się twórczość Falconer, czy też
Blind Guardian. Jest flet, skrzypce i przez to uzyskuje to co najlepsze w
folkowej muzyce, ale oczywiście nie ma przerostu formy nad treścią, bo mamy
sporo gitarowej jazdy w power metalowej stylistyce. Dzieje się sporo i
Elvenking nagrał bardzo urozmaicony album, przez co jest w czym wybierać. Fani
rozbudowanego grania powinni docenić 12 minutowy „King of The Elves”, w
którym dzieje się sporo. Jest to kompozycja mocna i pokazująca, że Elvenking
jest w szczytowej formie. Co cieszy to ilość właśnie power metalowych patentów
i sporo część materiału utrzymana jest w takiej stylistyce. „Elvenlegions” to przykład siły Włochów
i takich hitów dawno nie mieli w swojej kolekcji. Jak dla mnie jeden z
najlepszych utworów tej formacji, a to dopiero początek płyty. W folkowym
metalu liczą się chwytliwe melodie, odpowiedni klimat i konstrukcja, a to
wszystko ma „The druid Ritual of Oak” . Dalej mamy energiczny „Monbeam
Stone Circle” i stonowany „Towards The shores” , który
przywołuje stare dobre płyty Blind Guardian. Nowy album zachwyca przede
wszystkim ciekawymi riffami, popisami gitarowymi i jest progres jeśli zestawimy
nowy wypiek Elvenking z poprzednimi. Dawno nie było tyle dobrych melodii, tyle
mocy na ich krążku i to jest miła niespodzianka. Wystarczy posłuchać takich
killerów jak „Pegan Revolution” czy przewrotnego „Grandiers Funeral Pyre”.
Power metal pełną gęba pojawia się w „Twiligh of Magic” i oby jak
najwięcej takich utworów w przyszłości. Całość zamyka nieco progresywny „Witches
Gather”.
Jedno z największych zaskoczeń tego roku. Elvenking to
kolejny zespół, który w tym roku powraca do korzeni i nagrywa jeden ze swoich
najlepszych albumów. Takie mocy, takiej liczby przebojów i folkowego klimatu w
muzyce Elvenking jeszcze nie uświadczyłem. Może i przesadzam, ale dla mnie jest
to ich najlepsze wydawnictwo. Najbardziej przemyślane i pozbawione wypełniaczy
czy głupich zagrywek. To jest to. Czekam na kolejny taki album w ich wykonaniu.
Ocena: 8.5/10
Dobry,nie wymemłany folk rock jak ostatnio tylko konkretny folk power metal.
OdpowiedzUsuńI takiego EK chce sie słuchac.