No i nie trzeba było czekać aż
pojawi się na rynku kolejna ciekawa młoda kapela grająca power
metal. Akurat w tym roku jest naprawdę w czym wybierać jeśli
chodzi o debiuty. Lord Symphony czy Last Bastion to znakomite
przykłady, ale na tym nie kończy się lista. Do tego znakomitego
grona dołączył szwedzki Twilight Force, który został
założony w 2011r. Uwagę przykuwa bez wątpienia fakt, że na
perkusji gra Roberto znany z Sabaton. Celem tej kapeli było
przypomnienie dawnych lat symfonicznego power metalu w stylu
Rhapsody. W ten o to sposób narodził „Tales of ancient
prophecies”.
Mało komu udaje się odtworzyć lata
90 power metalu, nie każdego rajcuje tworzenie słodkiego,
melodyjnego i szybkiego power metalu. Jednak Twilight Force pokazał,
że można znakomicie nawiązać do tamtych lat i jeszcze coś
wycisnąć z tej tematyki. Muzykę szwedów można określić
jako skrzyżowanie takich tuz jak Power Quest, Rhapsody i
Dragonforce. Choć można tutaj ten temat ciągnąć znacznie dłużej,
bo jest tutaj sporo akcentów znanych nam płyt power
metalowych. Mimo tak wąsko określonego stylu udaje się Twilight
Force stworzyć swój styl, który opiera się na
szybkości, klimacie fantasy, słodszym brzmieniu, na złożonych i
melodyjnych solówkach i Christiano, który śpiewa
niczym młody Micheal Kiske. To wszystko znakomicie funkcjonuje i
cieszy tak jak niegdyś muzyka wielkich power metalowych kapel. Płyta
zaczyna się tak sobie wyobrażamy otwarcie albumów Rhapsody,
czyli podniośle i epicko. Tak też jest w przypadku „Enchanted
Dragon Of Wisdom”. Dzieje się tutaj sporo i cały czas
jest bawienie się motywami, tempami i zadbano by solówki
wprawiały nas w osłupienie. Nie pominięto w żaden sposób
przebojowości i w taki oto sposób powstał znakomity utwór
oddający to co najlepsze w power metalu z połowy lat 90. To robi
wrażenie i wzburzą zainteresowanie pozostałą częścią płyty.
Motorem napędowym tego zespołu jest nie tyla energiczna i zgrana
sekcja rytmiczna co gitarzysta Felipe. Odnajduje się w power
metalowej konwencji, wie kiedy grać szybki, jak zaskoczyć słuchacza
i jak połączyć techniczne granie z luzem, dobrą rytmiką i
przebojowością. W jego grze można momentami wyczuć coś z
neoklasycznego power metalu. W „The power of Ancient Force”
słychać idealnie na co stać młodzieńca. Nie można też pominąć
partii klawiszowych, które są tutaj czymś więcej niż
wzbogaceniem tła, czy nadanie melodyjnego charakteru. Można odnieść
wrażenie, że czasami właśnie klawisze prowadzą utwór, a
cała reszta podporządkowuje się im. Tak też jest w „Twilight
Horizon”. Nieco mnie drażnią przerywniki na tym albumie,
ale przynajmniej budują epicki, nawiązujący do świata fantasy i
przybliża nam płyty Rhapsody. Coś z Sabaton można uświadczyć w
„Fall of eternal Winter”, zwłaszcza jeśli chodzi
o główny motyw. Takich petard jak „Forest Of Destiny”
to dawno nie nagrał ani Helloween, ani Gamma Ray ani tym bardziej
Rhapsody. Mam wrażenie że taki słodki i szybki power metal gdzieś
umarł, na szczęście Twilight Force przypomina nam stare dobre
czasy i złotą erę power metalu. Najlepsze jest to, że robią to
jak profesjonaliści, nie pozostawiając cienia wątpliwości o
umiejętności i doświadczenie. Nie słychać, że to banda młodych
ludzi, którzy robią coś dla frajdy i zabicia czasu. To jest
pasja i prawdziwa miłość do power metalu. „Made of Steel”
taki utwór mógłby trafić na album Manowar , jest
podniosły, epicki, piękny i łapiący za serce. Jedna z
najpiękniejszych ballad roku 2014. Ciężko o takie kompozycje w
dzisiejszych czasach, bo brakuje pomysły na ciekawe ballady, które
urzekają czymś wyjątkowym. Twilight Force pokazał, że jednak
można jeszcze coś fajnego stworzyć w tej kategorii. Całość
zamyka „Gates of Glory” który przemyca sporo
wolniejszych motywów, ale to wciąż szybki power metalowy
kawałek. Nieco Freedom Call i trochę Dragonforce z początku. Mocny
koniec jakże udanego albumu.
W taki oto sposób odradza się
power metal. W takim wielkim stylu zostaje przywrócony do łask
szybki, słodki power metal który stworzyli Helloween, Gamma
ray czy Rhapsody. Twilight Force to nadzieja power metalu i jeden z
najważniejszych debiutów roku 2014. Czekam na kolejne płyty
i rozwój ich kariery. Gorąco polecam
Ocena: 9,5/10
Oj przypomniały się stare dobre czasy Rhapsody :) Bardzo fajny album, jeden z lepszych w tym roku, również ode mnie 9.5/10
OdpowiedzUsuńA już myślałem że tylko mnie tyle radości dał ten album. Brakuje mi takiego grania:D dzisiaj każdy idzie w stronę ciężaru i mroku. Oby tylko byli wstanie utrzymać taki poziom na kolejnych płytach:D
OdpowiedzUsuńMuza dobra, przypomina mi włoskie Thy Majestie z pierwszych dwóch płyt, ale wokal słabiutki i denerwujący...za szybko nie wrócę do tej płyty
OdpowiedzUsuńhttp://www.encyklopediametalu.net16.net
Zgadzam się z encyklopedią. Uważam, że ocena jest troche za wysoka
OdpowiedzUsuńDla mnie dobre połączenie Gloryhammer & Rhapsody. ;) Jak na debiut to nawet b.dobrze.
OdpowiedzUsuńGdzie tu masz Rhapsody? :O że odgłosy historyjek? proszę cię...nie te progi
OdpowiedzUsuńTak samo przeceniana płytka jak Evertale.
http://www.encyklopediametalu.net16.net
Mi sie też podoba ,lubię styl starego Rhapsody ...:)
OdpowiedzUsuń