Strony

środa, 8 października 2014

EXECUTER - Helliday (2014)

Fanom thrash metalu lat 90 powinien być znany brazylijski Executer, który nie kryje swoich zamiłowań do Bay Area i Whisplash. Co ciekawe kapela przepadła po wydaniu debiutanckiego albumu „Rotten Authorites”. Jednak był głód na ich muzykę i tak o to Executer powraca w 2001. Nagrał kolejne dwa znaczące wydawnictwa i znów przepadł bez wieści na kolejne lata. Nie łatwo było odliczać 8 lat, ale w końcu pojawił się nowy krążek zatytułowany „Helliday”. Jeden rzut oka na okładkę i od razu wiemy co zespół gra. Zakorzeniony w latach 80 i 90, w okresie rozkwitu thrash metalu, zwłaszcza tego z Bay Area. Zespół też nie kryje swoich zamiłowań niemieckim thrash metalem spod znaku Kreator czy Sodom. Potwierdzeniem tego jest agresywny i toporniejszy „Brain washing machine”. Co ciekawe nawet wokalista Juca brzmi identycznie jak Tom Angelripper. Można, a nawet trzeba uznać za komplement. Okładka narysowana w stylu Eda Repki, brzmienie nieco przybrudzone i takie ostrzejsze to wszystko sprawia, że płyta jeszcze bardziej przypomina nam stare dobre czasy thrash metalu. Słuchając ich nowego albumu ma się wrażenie że nagrała to amerykańska formacja, która trzyma się jasno określonych ram i stylu, a tutaj proszę brazylijska kapela, która ma za sobą doświadczenie i kilka trudnych chwil. 8 lat zajęło im wydanie tego albumu, ale słychać że został dopracowany pod każdym względem i dzięki temu otrzymaliśmy równy i agresywny album. Nie brakuje na płycie prawdziwych petard i jedną z nich jest „Helliday”, który określa to czego należy się spodziewać, czyli ostry, oparty na znanych nam chwytach thrash metal. „Insomnia” ukazuje nieco progresywnego zacięcia, z kolei w „Damn Speech” można poczuć bardziej speed/heavy metalowy feeling, zaś „Hangover” potwierdza że na płycie nie brakuje trafionych i dobrze skonstruowanych melodii. Płyta utrzymana jakby w jednej tonacji i nie uświadczymy tutaj wolniejszych kawałków, ani też prób urozmaicenia. Może to być ich zgubą, ale na szczęście płyta trwa 33 minut, co nie wywołuje zbytnio negatywnych emocje. Ostry, prosty i oparty na tradycji thrash metal, który przypadnie do gustu fanom Whisplash, Sodom czy Destruction.

Ocena: 7.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz