Strony

niedziela, 12 października 2014

TANKARD - R.I.B (2014)

Wiele kapel thrash metalowych przemija, wiele próbuje się odbić od dna, wiele chce utrzymać swój status, natomiast Tankard jest jakby cały czas w miejscu. Robi swoje, nie odnosi większego rozgłosu, ale nie udaje kogoś kim nie jest, nie bawi się w udziwnianie i eksperymentowanie. Pozostają sobą do końca i oczywiście ich zamiłowanie piwem pomimo tyle lat i tyle albumów wciąż jest obecne i wciąż wyróżnia Tankard na tle innych. 16 album zatytułowany „R.i.B” to najnowsze dzieło niemieckiej formacji i pierwszy raz od tylu lat zespół wzbudził tak pozytywne uczucia u mnie. Przede wszystkim udało się wykreować nieco poważniejszy materiał, udało się stworzyć agresywny i zarazem melodyjny styl, a najlepsze to że dalej jest to radosne granie, przesiąknięte miłością do piwa. Niemcy dobrze się bawią, zresztą tak jak zawsze, ale jest więcej powagi, jest nacisk na materiał, a nie na klimat i granie z jajem. To może się podobać. Weźmy taki „Riders of The Doom”. Nieco heavy metalowy, w którym mamy większy nacisk na gitarową motorykę i melodyjność. To jest przykład, że Tankard stać na stworzenie przeboju które nie jest utworem na jeden sezon. Na nowym albumie roi się od ciekawych pomysłów, które przyczyniają się do urozmaicenia płyty. Tutaj wymienić należy rytmiczny „Hope Cant Die” czy otwierający „War Cry” odegrany w stylu Metaliki. Takie bardziej thrash metalowe kompozycje czynią album ostrzejszy, a to musi się podobać. Dawno wokalista Gerre nie brzmiał tak poważnie, tak mocarnie i nie śpiewał z takim pazurem i pewnością siebie. „Fooled By your Guts” to szybki, nieco speed metalowy kawałek, który perfidnie ukazuje to co Gerre potrafi. Do promocji nowego krążka wykorzystano „R.I.B” i ten utwór z pewnością cechuje się godnym zapamiętana refrenem i mrocznymi chórkami, które tworzą bardziej tajemniczy klimat. Nie mogło też zabraknąć topornego heavy metalu rodem z Grave Digger i to właśnie otrzymujemy w „Breakfest For Champions”. Poprzednie albumy były jakby jednostajne i mało atrakcyjne, a tutaj proszę, od początku do końca Andy gra znakomite riffy, w których jest agresja i naszpikowane są melodyjnością, a to już jest progres. Jego umiejętności odzwierciedlają ostrzejszy „Clockwise to Deadline” czy „Enemy of Order” złudnie przypominający Kreator z ostatnich płyt. Już dawno Tankard nie wzbudził we mnie takich emocje jak przy nowym albumie. Dawno nie słuchałem tak dojrzałego i dopracowanego albumu Tankard. Mam wrażenie, że tym razem zależało im na muzyce w większym stopniu niż na jarcarskim klimacie i to sprawiło, że dostaliśmy kawał dobrego thrash metalu. Z pewnością jest to jedna z ważniejszych płyt w tym gatunku jeśli chodzi o rok 2014. Bardzo miłe zaskoczenie.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz