Strony

poniedziałek, 10 listopada 2014

HEROES OF VALLENTOR - The Warriors Path part I (2014)

Lonewolf każdy zna i lubi. To w takim przypadku oswoić się z szwedzkim Heroes of Vallentor nie będzie problemu. Istnieją od 2003 r, ale na pierwszy album musieliśmy cierpliwie czekać do października tego roku. Jednak nie był to czas stracony, a zespół nagrał znakomity debiut „The Warriors Path part 1”. Szwedzka kapela swój styl określa jako epicki heavy metal i jest to trafne określenie tego co gra ten młody band. Nie boją się wykorzystać patenty Running Wild, Manowar, Judas Priest, Saxon, czy Iron Maiden. Kolejnym symptomem, który zbliża nad do tych kapel to bez wątpienia wokalista Lars ma głos w którym jest coś z Roba Halforda, coś z Atilly z Powerwolf, ale również kłania się maniera frontmanów Sabaton i Lonewolf. Tak więc jest to rasowy heavy metalowy wokalista, który idealnie pasuje do instrumentalnej otoczki. Kiedy przyjrzymy się dokładniej temu w jaki sposób konstruuje utwory, jak dobiera melodie to można również dostrzec to jaki wpływ miały powyższe zespoły, które przytoczyłem. Jednak urok Hereos of Vallentor tkwi w tym, że nie kopią nikogo, stara się być sobą, tworzyć własny materiał, a przy tym wkładają sporo serca i słychać że ich muzyka jest szczera, radosna. Do tego wyróżnia się pomysłowością i energią. Zespół wiedział jak przykuć uwagę, tych co o nich nie słyszeli. Dobrali klimatyczną, epicką okładkę, z której można łatwo wyczytać co zespół gra. Kolejną rzeczą, która również na samym wstępie potrafi zaskoczyć to brzmienie. Jest przybrudzone i takie wykreowane na wzór albumów Lonewolf czy ostatniego albumu Judas Priest. Na etapie już można wystawić zespołowi ocenę maksymalną. Jednak to tylko przystawka, rozgrzewka przed prawdziwą ucztą jaką jest materiał. Jak przystało na epicki heavy metal mamy intro w postaci „The Quest”. Jest podniosłość, epicki klimat i wprowadzenie w cały album. Tak, po takim wejściu czeka się na pozostałą część płyty, na dalsze losy historii. W „Warriors Path” dostajemy mocny riff, wokalne popisy rodem z Judas Priest czy Lonewolf, ale najbardziej przykuwa uwagę urozmaicenie i złożone partie gitarowe Larsa i Calle. To dzięki nim płyta dostarcza tyle emocji i jest naprawdę w czym wybierać jeśli chodzi o ciekawe solówki i riffy. „The Questing Nights Vow” jest już bardziej speed metalowy, tak więc co niektórzy dostrzegą podobieństwo choćby z Stormwarrior no i właśnie Lonewolf. Bojowy refren, znakomicie podkreśla rycerski klimat utworu. W mocniejszym, agresywniejszym „Lord Of Fire” zespół pokazuje przede wszystkim jak łatwo przychodzą im przeboje i to że Judas Priest ma na nich spory wpływ. Marszowy, epicki „Vengeance” to hołd dla epickiego heavy metalu spod znaku Manowar czy Sabaton i w takich klimatach Szwedzi również się sprawdzają. Kolejny killer zaliczony, a przecież to jeszcze nie koniec płyty. Klimaty Manowar kłaniają się w energicznym „Knights of Death”, ale nie tylko. Tutaj zespół ociera się nawet o speed/power metal i wychodzi im to naprawdę dobrze. Nawet niemiecka toporność rodem z Grave Digger znalazła się w tym utworze. „Hawktalon” to kolejna szybka petarda, która sprawia że serce bije szybciej. Na szczególną uwagę z pewnością zasługuj spokojny, klimatyczny „The Forlorn Watchman”, w którym można doszukać się zapożyczeń z Blind Guardian czy Running Wild. Więcej klimatów pirackiego Running Wild można uświadczyć w energicznym „We Will Fight with Courage” Całość podsumowuje melodyjny „The Sword of Heroes” , który podkreśla ile zespół jest wart i jaki reprezentuje ich debiutancki album. Jedna z ciekawszy pozycji w kręgu epickiego heavy metalu. Polecam!

Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz