Strony

wtorek, 2 grudnia 2014

PANZER - Send Them All To Hell (2014)

Co się stanie kiedy siły połączą 3 wielkie gwiazdy? Kiedy w jednym zespole pojawią się gwiazdy Headhunter i Accept? Odpowiedź jest jedna, powstanie muzyka wysokich lotów, którą trzeba za wszelką cenę obczaić. Panzer to może mało oryginalna nazwa dla kapeli, ale nie to liczy się w przypadku projektu, który stworzyli Schmier, Herman Frank i Stefan Schwarzman. Tutaj chodzi o samą idę nagrania prawdziwego topornego heavy metalu, takiego na miarę kraju z którego wywodzą się gwiazdy. W połowie tego roku były pogłoski, że lider Headhuner i Destruction tj Schmier planuje coś nagrać z muzykami Accept. Plotki szybko zostały potwierdzone i pojawiały się pierwsze szczegóły. Przestała to być tylko bajka, a stała się rzeczywistość. Szybko został zmajstrowany materiał i tak o to mamy pierwszy album w postaci „Send Them All To Hell”.

Gdzie nie spojrzymy to wtórność i jakby powielanie czyiś pomysłów. To nazwa tak pospolita, że aż można się pogubić ile to już było kapel o tej nazwie. Dalej mamy okładkę, w której główną rolę gra wielki czołg, który niszczy wszystko na swej drodze. Na myśl przychodzi choćby okładka Exodus czy Warbringer. Muzycznie też nie dostajemy niczego nowego, bowiem panowie postanowili pójść na łatwiznę i najzwyczajniej świecie dać nam mieszankę Headhunter, Herman Frank i Accept. Stylistyka akurat nie jest żadnym zaskoczeniem i to było do przewidzenia. Akurat skojarzenia z Headhunter uznaję za duży plus, bo ostatni album „Parasite of Society” z 2008 zrobił na mnie ogromne wrażenie. Headhunter poszedł w odstawkę i trzeba było troszkę poczekać na kolejny w miarę podobny album do tamtego z 2008. „Send Them all to Hell” właśnie bym porównał do tamtego wydawnictwa. Mamy typowy, rasowy, toporny niemiecki heavy metal osadzony w klimatach właśnie Accept czy Headhunter. Jest też nutka thrash metalu, którą dokłada Schmier, nie tylko przez wokal, ale tez i przez teksty, którego są jego autorstwa. Jeżeli też ktoś lubi ostatnie 3 płyty Accept, to z pewnością polubi i ten album. Herman daję tutaj naprawdę niezły popis swoich umiejętności. Bardziej tutaj się wykazuje niż na płytach Accept. Gitarzysta pokazuje pazur, swój geniusz i to, że jest to jeden z najlepszych heavy metalowych wioślarzy. Wysoki poziom techniczny, do tego nutka agresji i duża dawka melodyjności. Znakomicie to współgra z ostrym jak brzytwa wokalem Schmiera i dynamiczną grą Schwarzmanna. Panzer ma też typowe niemieckie brzmienie, takie przybrudzone, takie mięsiste i godne ostatnich płyt Accept. Jednak pamiętajmy to tylko powierzchowne oględziny, które są tylko podłożem pod opinię. Tak naprawdę liczy się muzyka, to jak prezentują się poszczególne kompozycje, a z tym jest całkiem dobrze. Strzałem w dziesiątkę okazał się otwieracz „Death Knell”, który ma w sobie motorykę thrash metalową. Mocny riff też jest tutaj godny pochwały. Herman Frank tutaj już wprawia w osłupienie swoimi zagrywkami i nie przeszkadza nawet to, że zapożyczają sobie melodię z jednego utworu U. D. O. Tak się gra heavy metal i to jest poziom jaki nie tak dawno zaprezentował Death Dealer. „Hail and Kill” to żaden cover Manowar, to po prostu stonowany, mroczny kawałek, który ma nam pokazać bardziej heavy metalowe oblicze Panzer. „Temple Of Doom” to kolejna petarda, która utrzymana jest w szybkim tempie. Znów można poczuć thrash metalowy klimat. Jednym z kawałków, który promował album był „Panzer”. To jest taki rasowy, toporny, niemiecki heavy metal i tutaj spora dawka przebojowości. Herman Frank nie szczędzi tutaj melodyjnych partii. „Freakshow” to z kolei bardzo energiczny kawałek, który skomponował w pełni Schmier. To jest utwór, który mógłby śmiało się znaleźć na albumie Headhunter. Ostrzejszy jest „Mr. Nobrain” i tutaj zespół zabiera nas w rejony bardziej thrash metalowy. Wystarczy wsłuchać się w prowadzący riff, by wyłapać pewne elementy Destruction czy Megadeth. Miłym zaskoczeniem jest spokojniejszy „Why” który przejawia cechy progresywnego metalu, a klawisze tutaj tworzą klimat jak w kompozycjach Masterplan. Ważnym punktem na tej płycie jest Heavy/power metal wybrzmiewa w takim „Virtual Collision”, zaś „Roll The Dice” to kompozycja stworzona z myślą o fanach Accept. Na koniec mamy jeszcze cover Gary'ego Moore'a w postaci „Murder In The Sky” . Przeróbka udana, aczkolwiek nieco sztuczna i taka chłodna.


Jeżeli czujecie niedosyt po nowym Accept czy Grave Digger, albo tęsknicie za Headhunter, to śmiało możecie sięgać po debiutancki album Panzer. To czysty, niemiecki heavy metal najwyższych lotów. Mam nadzieję, że nie skończy się to tylko na jednym albumie. Czy tylko ja tak mam, że Schmiera bardziej widzę w heavy metalowych projektach typu Panzer i Headhunter, aniżeli Destruction? Panzer wyruszył na heavy metalową wojnę i już odnosi pierwsze zwycięstwo, oby tak dalej.

Ocena: 8/10

2 komentarze:

  1. Schmier ma serce Heavy Metalowca i nigdy tego nie krył , jestem fanem Destruction od dawna więc ucieszyłem się niezmiernie gdy usłyszałem o tym projekcie , jestem w 100% zadowolony z efektu końcowego i czekam na więcej \m/.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedosytu po nowym Accept nie ma bo to doskonała płyta ;) Liczę, że ten album również daje radę, na razie jednak go jeszcze nie poznałem. Wreszcie jest jednak szansa posłuchać gry Hermana Franka bo z tego co Wolf mówi w wywiadach - Frank nie zagrał na ostatnich 3 albumach Accept nawet nutki :(

    OdpowiedzUsuń