Co się stanie kiedy siły
połączą 3 wielkie gwiazdy? Kiedy w jednym zespole pojawią się
gwiazdy Headhunter i Accept? Odpowiedź jest jedna, powstanie muzyka
wysokich lotów, którą trzeba za wszelką cenę
obczaić. Panzer to może mało oryginalna nazwa dla kapeli, ale nie
to liczy się w przypadku projektu, który stworzyli Schmier,
Herman Frank i Stefan Schwarzman. Tutaj chodzi o samą idę nagrania
prawdziwego topornego heavy metalu, takiego na miarę kraju z którego
wywodzą się gwiazdy. W połowie tego roku były pogłoski, że
lider Headhuner i Destruction tj Schmier planuje coś nagrać z
muzykami Accept. Plotki szybko zostały potwierdzone i pojawiały się
pierwsze szczegóły. Przestała to być tylko bajka, a stała
się rzeczywistość. Szybko został zmajstrowany materiał i tak o
to mamy pierwszy album w postaci „Send Them All To Hell”.
Gdzie nie spojrzymy to
wtórność i jakby powielanie czyiś pomysłów. To
nazwa tak pospolita, że aż można się pogubić ile to już było
kapel o tej nazwie. Dalej mamy okładkę, w której główną
rolę gra wielki czołg, który niszczy wszystko na swej
drodze. Na myśl przychodzi choćby okładka Exodus czy Warbringer.
Muzycznie też nie dostajemy niczego nowego, bowiem panowie
postanowili pójść na łatwiznę i najzwyczajniej świecie
dać nam mieszankę Headhunter, Herman Frank i Accept. Stylistyka
akurat nie jest żadnym zaskoczeniem i to było do przewidzenia.
Akurat skojarzenia z Headhunter uznaję za duży plus, bo ostatni
album „Parasite of Society” z 2008 zrobił na mnie ogromne
wrażenie. Headhunter poszedł w odstawkę i trzeba było troszkę
poczekać na kolejny w miarę podobny album do tamtego z 2008. „Send
Them all to Hell” właśnie bym porównał do tamtego
wydawnictwa. Mamy typowy, rasowy, toporny niemiecki heavy metal
osadzony w klimatach właśnie Accept czy Headhunter. Jest też
nutka thrash metalu, którą dokłada Schmier, nie tylko przez
wokal, ale tez i przez teksty, którego są jego autorstwa.
Jeżeli też ktoś lubi ostatnie 3 płyty Accept, to z pewnością
polubi i ten album. Herman daję tutaj naprawdę niezły popis swoich
umiejętności. Bardziej tutaj się wykazuje niż na płytach Accept.
Gitarzysta pokazuje pazur, swój geniusz i to, że jest to
jeden z najlepszych heavy metalowych wioślarzy. Wysoki poziom
techniczny, do tego nutka agresji i duża dawka melodyjności.
Znakomicie to współgra z ostrym jak brzytwa wokalem Schmiera
i dynamiczną grą Schwarzmanna. Panzer ma też typowe niemieckie
brzmienie, takie przybrudzone, takie mięsiste i godne ostatnich płyt
Accept. Jednak pamiętajmy to tylko powierzchowne oględziny, które
są tylko podłożem pod opinię. Tak naprawdę liczy się muzyka, to
jak prezentują się poszczególne kompozycje, a z tym jest
całkiem dobrze. Strzałem w dziesiątkę okazał się otwieracz
„Death Knell”, który ma w sobie motorykę
thrash metalową. Mocny riff też jest tutaj godny pochwały. Herman
Frank tutaj już wprawia w osłupienie swoimi zagrywkami i nie
przeszkadza nawet to, że zapożyczają sobie melodię z jednego
utworu U. D. O. Tak się gra heavy metal i to jest poziom jaki nie
tak dawno zaprezentował Death Dealer. „Hail and Kill”
to żaden cover Manowar, to po prostu stonowany, mroczny kawałek,
który ma nam pokazać bardziej heavy metalowe oblicze Panzer.
„Temple Of Doom” to kolejna petarda, która
utrzymana jest w szybkim tempie. Znów można poczuć thrash
metalowy klimat. Jednym z kawałków, który promował
album był „Panzer”. To jest taki rasowy, toporny,
niemiecki heavy metal i tutaj spora dawka przebojowości. Herman
Frank nie szczędzi tutaj melodyjnych partii. „Freakshow”
to z kolei bardzo energiczny kawałek, który skomponował w
pełni Schmier. To jest utwór, który mógłby
śmiało się znaleźć na albumie Headhunter. Ostrzejszy jest „Mr.
Nobrain” i tutaj zespół zabiera nas w rejony
bardziej thrash metalowy. Wystarczy wsłuchać się w prowadzący
riff, by wyłapać pewne elementy Destruction czy Megadeth. Miłym
zaskoczeniem jest spokojniejszy „Why” który
przejawia cechy progresywnego metalu, a klawisze tutaj tworzą klimat
jak w kompozycjach Masterplan. Ważnym punktem na tej płycie jest
Heavy/power metal wybrzmiewa w takim „Virtual Collision”,
zaś „Roll The Dice” to kompozycja stworzona z
myślą o fanach Accept. Na koniec mamy jeszcze cover Gary'ego
Moore'a w postaci „Murder In The Sky” . Przeróbka
udana, aczkolwiek nieco sztuczna i taka chłodna.
Jeżeli czujecie niedosyt
po nowym Accept czy Grave Digger, albo tęsknicie za Headhunter, to
śmiało możecie sięgać po debiutancki album Panzer. To czysty,
niemiecki heavy metal najwyższych lotów. Mam nadzieję, że
nie skończy się to tylko na jednym albumie. Czy tylko ja tak mam,
że Schmiera bardziej widzę w heavy metalowych projektach typu
Panzer i Headhunter, aniżeli Destruction? Panzer wyruszył na heavy
metalową wojnę i już odnosi pierwsze zwycięstwo, oby tak dalej.
Ocena: 8/10
Schmier ma serce Heavy Metalowca i nigdy tego nie krył , jestem fanem Destruction od dawna więc ucieszyłem się niezmiernie gdy usłyszałem o tym projekcie , jestem w 100% zadowolony z efektu końcowego i czekam na więcej \m/.
OdpowiedzUsuńNiedosytu po nowym Accept nie ma bo to doskonała płyta ;) Liczę, że ten album również daje radę, na razie jednak go jeszcze nie poznałem. Wreszcie jest jednak szansa posłuchać gry Hermana Franka bo z tego co Wolf mówi w wywiadach - Frank nie zagrał na ostatnich 3 albumach Accept nawet nutki :(
OdpowiedzUsuń