Pamiętacie czasy, kiedy
to brazylijski band o nazwie Angra był jednym z najważniejszych
zespołów w kategorii power metal? Te czasy już nie powrócą.
Był cień nadziei, że odświeżony skład może to zmieni. W końcu
pojawienie się Fabio Lione z Rhapsody of Fire w szeregach Angra
można uznać za błogosławieństwo. Niestety zamiast patrzeć na
odrodzenie Angra na nowym albumie tj „ Secret Garden”, to widzimy
jak Angra nabiera cech Rhapsody of Fire. Jest sporo symfonicznych
elementów, jest bawienie się podniosłymi chórkami,
jest klimat fantasy i w dodatku jest sporo też progresywności.
Gdzie jest power metal? Jest ale w nie wielkiej ilości i często
zagłuszony właśnie przez eksperymentowanie, przez progresywność
i patenty symfoniczne. To już najwyższy czas zapomnieć o dawnym
stylu Angra. Przyjrzyjmy się zatem temu co zespół gra w roku
2015.
Została nazwa zespołu,
logo i intrygujące pomysły na okładki. Gorzej już jest z muzyką.
Za dużo kombinowania, za dużo progresywności, za dużo
przerysowania cech Rhapsody of Fire. Często podczas słuchania
nowego albumu można się zastanowić czy to nowy album Angra czy
Rhapsody of Fire. Fabio Lione to jeden z najlepszych wokalistów
i na pewno jego występ w Angra jest warty odnotowania. Jednak
liczyłem na to, że przyniesie on ze sobą więcej power metalu. Na
pewno jest kilka momentów, które są warte uwagi. Na
pewno otwieracz „Newborn Me” dobrze się prezentuje
i pozwala wciąż wierzyć, że czeka nas bardziej power metalowy
materiał. Jest nutka nowoczesności, jest też pazur, agresja,
przebojowość i nutka progresywności. To jest to co chciałem
usłyszeć i szkoda, że takich utworów jest tutaj za mało,
żeby przypomnieć nam stare czasy Angra. Power metal pełną gębą
mamy w „Black Hearted Soul” i to jest Angra jaką
kocham. Nie przeszkadza tutaj podniosłość i epicki chórki
rodem z Rhapsody of Fire. Kiko i Rafael odwalają tutaj kawał dobrej
roboty. Jest szybkość, jest dynamika i pomysłowość, a w dodatku
nawiązują tutaj do klasyków. To musi się podobać.
Bardziej urozmaicony „Final Light” też dobrze się
prezentuję, choć tutaj zespół chciał zaprezentować
bardziej nowoczesny power metal. Bardzo dobry początek i szkoda że
zespół to zmarnował na rzecz komercji i bardziej rockowych
kompozycji. „Storm of Emotions” może i zachwyca
klimatem i stylem, ale nie jest to czego fani oczekują od Angra.
Obecność Simone Simons w „Secret garden” nie
dodaje magii ani też nie sprawia że utwór jest wyjątkowy.
Utwór jest spokojny i dość monotonny. Ciekawszy jest
„Crushing Room” z Doro Pesch, choć i tutaj za dużo
kombinowania i za mało prostoty. Na koniec takie prawdziwe
zestawienie obecnego stylu Angra z starym. Nowy reprezentuje „Silent
Call”, a stary „Perfect Symmetry”, który
jest jednym z najlepszych utworów od czasów „Temple
of Hate” .
Kiedy słucham takie
utwory jak „Perfect Symmetry” to jeszcze zaczynam mięć
nadzieję, że może jeszcze gdzieś tam jest Angra, który
lubię za album „Temple of Hate”. Brakuje mi tych starych czasów,
kiedy liczyło się coś więcej niż progresywność i power metal
był ważnym składnikiem w muzyce Brazylijczyków. Może
pojawienie się Fabio Lione coś zmieni? Nic może trzeba poczekać
na kolejne albumy. Póki co jest to tylko przebłysk, który
przejawia się w kilku utworach. Warto sięgnąć dla tych paru
momentów po nowy album Angra.
Ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz