Patrząc na rok 2014, trzeba przyznać,
że speed metal ma się bardzo dobrze. Lonewolf, Rocka Rollas,
Altheniko to tylko jedne z wielu przykładów, które
potwierdzają na jakim poziomie jest ten rodzaj heavy metalu. Swoje 3
grosze w tej kwestii postanowił dorzucić kolumbijski Revenge, który
od 2002 r specjalizuje się właśnie w heavy/speed metalu. Ta młoda
formacja regularnie co dwa lata wydaję albumy i przyszedł czas na
nową porcję materiału Revenge. Fani Exciter, Running Wild, Crystal
Viper czy Enforcer już mogą zacierać ręce, bo „Harder Than
Steel” to jeden z ich najlepszych albumów jakie nagrali.
Co za tym przemawia? Nie tylko
kolorystyczna okładka, czy soczyste brzmienie dostrojone pod fanów
niemieckich zespołów. Po prostu słychać, że kapela
przysiadła do pisania kawałków, postawiła na energię i
dopracowała każdy szczegół, nie pozostawiając miejsca
wypełniaczom . Nowa jakość muzyki Revenge ma też swoje podłoże
w pojawieniu się nowego gitarzysty tj Estebana Munoza, który
wniósł trochę świeżości. Pod względem pracy gitar nie
można narzekać. Jest energia, pazur, zadziorność i w dodatku
wszystko zagrane z lekkością i przekonaniem. Ryzykiem jakie należy
rozważyć, przy zdecydowaniu się na speed metal przesiąknięty
latami 80 to oczywiście, że zawsze ktoś wytknie wtórność,
brak pomysłów. Revenge nie odgrywa niczego nowego i to jest
prawda, ale znakomicie odnajduje się w tych oklepanych motywach
Runnign Wild czy Exciter. Progres można dostrzec przede wszystkim w
samym materiale. Kompozycje są przemyślane i słychać, że panowie
włożyli w to sporo serca i ciężkiej pracy. Efekt jest naprawdę
imponujący. 45 minut muzyki i mamy w tym 10 kawałków, z
czego jeden utwór to cover Running Wild. Podarowano sobie
rozbudowane kompozycje i postawiono przede wszystkim na szybkie
petardy. Jedną z nich postanowiono rozpocząć oczywiście album i
„Headbangers brigade” to podręcznikowy przykład
jak grać speed metal. Stonowane tempo, true metalowy wydźwięk to
cechy tytułowego kawałka „Harder Than steel”.
Wokal pana Mejia to ta część składowa w muzyce Revenge, która
decyduje o toporności. Można to porównać do takich kapel
jak Reaper, Paragon czy Grave Digger, co dodaje całości
agresywności. Prosty heavy metal to oni też wiedzą jak grać, co
potwierdzają w melodyjnym „Gravestone” . Płyta
jest może na jedno kopyto, bo cały czas dominuje szybkie tempo i
ostry riff jak to ma miejsce w „Back For Veangence”
czy „Torment & sacrifice”. Gorzej jest może
tutaj z wytypowaniem rasowego hitu, ale jak się dobrze wsłuchamy to
w tej roli dobrze się spisuje „At The Gates of Hell”
czy „Motorider” w którym zespół
udaje się w rejony Iron Maiden. Hołd Running Wild też dobrze
został oddany w coverze „Chains and Leather”. Tak o to mamy
kolejny zespół, który nie kryje swoich zamiłowań do
tej kapeli.
Speed metal w tym roku ma się dobrze i
nowy album Revenge to tylko potwierdza. Wypełniaczy nie wykryto,
jedynie same killery, tak więc nic tylko brać i słuchać. Macie
moje błogosławieństwo.
Ocena: 8/10
Amen \m/.
OdpowiedzUsuńDla mnie zdecydowanie najlepszy krążek bandu :)
OdpowiedzUsuń